
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Pamela Wrona: Restaurator czy zawodowy sportowiec – co jest cięższym kawałkiem chleba?
Mateusz Bierwagen: Nie jestem w stanie tego porównać. Patrząc na swoją przeszłość, jak ukształtował się mój charakter i na to, czego w życiu mi brakowało, jednak dopiero to połączenie dało mi duże szczęście i satysfakcję z tego, jak wygląda mój dzień. Dobrze jest łączyć pracę ze sportem.
Poczucie, że czegoś brakuje było punktem zwrotnym, w którym doszło do ciebie, że radości trzeba poszukać w czymś innym?
W pewnym momencie okazuje się, że nie będziesz wybitnym sportowcem i nie masz szansy, aby osiągnąć czegoś wielkiego, co pozwoli ci mieć spokojną przyszłość. Wtedy dobrze jest mieć plan B i realizować go nawet równocześnie. Zatracenie się w dniu, żeby tylko chodzić na trening, spowodowało, że miałem wrażenie, że trochę lat mi uciekło.
Oszukiwałem się, że może jednak jeszcze coś z tego będzie. Samą koszykówkę przeciągnąłem o jakieś 5-6 lat. Gdybym mógł cofnąć czas, zacząłbym jeszcze wcześniej pracować. Zawsze imponowali mi ludzie, którzy potrafili robić coś jeszcze poza zawodowym sportem.
Czy sportowcom trudno jest znaleźć drogę, która nie wiedzie już przez boisko?
Jest wielu sportowców, którzy świetnie sobie z tym radzą i płynnie przechodzą w zupełnie nowe życie, ale nie dla wszystkich jest to takie proste. Zdaję sobie sprawę, że samo połącznie pracy z graniem jest trudne, bo sam 1,5 roku biegałem za piłką pracując na pełen etat.
Wydawało mi się to kiedyś abstrakcją, natomiast kiedy tego doświadczyłem, okazało się, że dzień jest dużo mniej męczący niż wtedy, kiedy mój czas poświęcałem jedynie koszykówce.
Dobrym przykładem jest twój tata, który z murawy trafił na oddział neurochirurgii.
Tata grał w ekstraklasie, studiował medycynę i zaczął pracę jako neurochirurg. Na pierwszym roku studiów jeszcze został ojcem. Zawsze go podziwiałem, szczególnie, gdy byłem już dorosły i miałem inny światopogląd. Zawsze byłem pod wrażeniem, jak moi rodzice poprowadzili swoje życie. Są dla mnie wzorem.
Czy to on brał największy udział w budowaniu zaplecza twojej sportowej kariery?
Bardziej mój dziadek, który odszedł 2 lata temu. Byliśmy ze sobą bardzo silnie związani. To on kierował moją karierą sportową, poruszaliśmy tematy sportowe. Przez wiele lat był szefem Zawiszy Bydgoszcz, wiceprezesem PZPN i całe życie był związany ze sportem i wieloma dyscyplinami.
Z gotowaniem miałeś niewiele wspólnego. Zatem skąd pomysł, aby otworzyć własną restaurację?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!