Mateusz Bartosz: Teraz inaczej patrzę na koszykówkę [WYWIAD]

Mateusz Bartosz: Teraz inaczej patrzę na koszykówkę [WYWIAD]

- Czy drużyna trenera Marcina Radomskiego tę presję zniesie, a my udźwigniemy nasze dobre położenie i komfort, na który sobie zapracowaliśmy? Przekonamy się już niebawem - zastanawia się przed trzecim finałowym starciem Mateusz Bartosz, koszykarz Dzików Warszawa. Jego zespół prowadzi 2:0 z Górnikiem Trans.eu Zamek Książ Wałbrzych.
fot. Paweł Pietranik; Dziki Warszawa, na zdjęciu Mateusz Bartosz

Mateusz Bartosz, koszykarz Dzików Warszawa: Jadę samochodem, więc mam nadzieję, że dobrze mnie słychać.

Pamela Wrona, Polski Kosz: Jako, że jesteś fanem motoryzacji nie mogło być inaczej.

Faktycznie, kiedyś bardzo mocno interesowałem się motoryzacją, zwłaszcza tuningiem samochodowym. Tymczasem, w życiu pojawiły się inne rzeczy, dzieci podrosły, także na inne pasje mam już mniej czasu.

W sieci nie natknęłam się na zbyt wiele wywiadów – z czego to wynika?

Nie wiem z czego to wynika, natomiast jestem otwartą osobą – jeśli ktoś ma ochotę, zawsze chętnie porozmawiam. Być może nie było ku temu okazji?

Sądzę, że teraz jest świetny moment – masz 36 lat, zostałeś wybrany do najlepszej piątki sezonu zasadniczego i – choć w pierwszej lidze – rozgrywasz swój najlepszy sezon. Wrzuciłeś wyższy bieg!

Myślę, że dużo czynników złożyło się na to, jak wygląda ten sezon. Po ostatnim sezonie w Szczecinie, gdzie drużynowo graliśmy przeciętnie, ja nie do końca potrafiłem znaleźć sobie w niej odpowiednie miejsce. Doznałem kontuzji naciągnięcia mięśnia, a następnie pod koniec rozgrywek miałem uraz kolana i niezupełnie – z mojej perspektywy – był to udany sezon. Trudno rozpatrywać ten sezon jako mój najlepszy, bowiem poziom jest zupełnie inny. W ekstraklasie występowałem w innej roli, zmiennika. Dysonans między jednym poziomem a drugim jest zauważalny i odczuwalny, ale po wielu bojach, procesie rekonwalescencji, udało mi się dostosować się do warunków panujących w specyficznej pierwszej lidze – i cieszę się, że ten sezon tak wygląda.

Nie spodziewałem się jednak, że liga będzie aż tak fizyczna. Wszystko dobrze się ułożyło, ale kosztowało mnie sporo pracy. Jestem wdzięczny dwóm osobom, które przyczyniły się do tego, że mogłem wrócić na boisko – to Wojciech Pielech oraz Rafał Piesio.

Wspomniałeś o fizyczności – czy jest coś jeszcze, co zwróciło twoją uwagę?

Kilkukrotnie poruszałem ten temat z trenerem Krzysztofem Szablowskim. On często powtarza: „Ekstraklasa to, ekstraklasa tamto”. W wielu kwestiach musiałem się nie zgodzić, bo ekstraklasa, mimo że jest fizyczna, ma zawodników z o wiele większymi predyspozycjami motorycznymi i fizycznymi. W pierwszej lidze sporo się biega, dużo się dzieje, są sytuacje, których tak, jak w ekstraklasie można się spodziewać, tak na jej zapleczu niekoniecznie. Ekstraklasa jest bardziej poukładana, nastawiona na założenia taktyczne i wykorzystywanie swoich przewag w różnych elementach. Pierwsza liga? To trochę misz-masz (śmiech).

Rola, jaką otrzymałeś w tym sezonie to coś, co ci odpowiada?

Nie mogę powiedzieć, w której roli czuję się lepiej, bo każda rola wiąże się z inną odpowiedzialnością i obowiązkami, z których należy się wywiązywać. Na poziomie ekstraklasy rywalizujesz z najlepszymi koszykarzami w kraju. Kibice, trener, klub mają konkretne oczekiwania. Na niższym poziomie te same osoby oczekują od ciebie czegoś innego.

Obecnie, zostałem postawiony w dużej roli, od samego początku miałem być wiodącą postacią, która miała ciągnąć zespół i wraz z nim zwyciężał. Wcześniej byłem zmiennikiem i miałem dać od siebie to, co najlepsze – zbiórkę, obronę, a nikt by się nie pogniewał, jak i kilka punktów.

Czy wolałbym ekstraklasę, czy pierwszą ligę? Myślę, że tak. Ekstraklasa daje więcej… pogoni za byciem lepszym, doskonalenia się, bo wymagają tego od ciebie sytuacje na boisku. W pierwszej lidze mogłem pozwolić sobie na więcej momentów w trakcie meczów, kiedy gra się na tak zwanej rutynie. Wiesz, jak zachować się w danych sytuacjach, to coś naturalnego.

Jak podchodzi się do koszykówki będąc już doświadczonym graczem?

Postrzeganie koszykówki zmieniało się u mnie na przestrzeni lat dość wyraźnie. Tak jak człowiek dorasta, tak samo dorastało się z koszykówką, która mnie wychowywała. Teraz inaczej patrzę na koszykówkę. Traktuję ją bardziej jak pracę i tego nie ukrywam. Złożyło się na to wiele czynników w trakcie trwania mojej kariery, które w taki sposób ukształtowały jej postrzeganie.

Ten sezon pokazał mi, że wciąż mogę patrzeć na nią jak na coś, co daje mi ogromną satysfakcję. Zawsze mówi się, że dobrze jest robić to, co się lubi i dostawać za to wynagrodzenie – i dokładnie tak jest u mnie. Przychodzą jednak momenty, kiedy człowiek jest zmęczony tym, co robi. W końcu ma się za sobą tyle sezonów. Zawsze przychodzi moment, kiedy zmieniają się priorytety.

Trener Krzysztof Szablowski i wasza wcześniejsza współpraca odegrały kluczową rolę w podjęciu decyzji o podpisaniu kontraktu z Dzikami Warszwa?

W dużej mierze tak. Na to, że zdecydowałem się zejść do pierwszej ligi miało wpływ kilka czynników. Z żoną już od dawna planowaliśmy przenieść się na stałe do Warszawy, chcieliśmy zapewnić dzieciom stabilizację.

Ponadto, po kontuzji, która mi się przytrafiła miałem świadomość, że będzie ciężko wrócić do ekstraklasy. Nie wiedziałem, jak długo potrwa rehabilitacja i czy uda mi się wrócić na poziom, który reprezentowałem przez ostatnie lata.

Trener Krzysztof Szablowski, wizja warszawskich Dzików to coś, co było dla mnie przekonywujące. Od pierwszej rozmowy był jasno postawiony cel: awans. Wiedziałem, że z nim będzie o co walczyć. Współpracowaliśmy już wcześniej w Polfarmeksie Kutno i to też było istotne. Nie mogę narzekać. Często rozmawiamy na innym poziomie niż trener-zawodnik. W wielu kwestiach potrafimy znaleźć nić porozumienia. Trener od nas, od zawodników sporo wyciągnął. Tak samo jak my, możemy wciąż się uczyć. Jest to ważne szczególnie dla młodych graczy.

Czy kwalifikując się do kategorii doświadczonego zawodnika jest jeszcze coś, czego można się nauczyć?

Oczywiście. W swojej karierze miałem wielu dobrych trenerów i od każdego można się czegoś nauczyć. Czasami z zawodnikami porównuje się szkoleniowców i każdy ma coś innego. Są także braki, ale nikt przecież nie jest doskonały. Sądzę, że do każdego trzeba się przyzwyczaić i znaleźć porozumienie, wiedzieć czego od ciebie oczekuje, bo wówczas pracuje się zdecydowanie łatwiej.

Stare porzekadło mówi, że play-off to czas weteranów – tak się czujesz?

Myślę, że tak. A wiesz dlaczego? Weterani czekają na ten moment, na dreszczyk emocji, adrenalinę. Tego nie poczujesz w sezonie ligowym. W jego trakcie, większość meczów jest do wygrania, ale nie rzucasz na szalę całej energii i motywacji, zwłaszcza, kiedy grasz na przykład ze słabszym przeciwnikiem. Kiedy przychodzi czas play-off, wiesz, że zaczyna się prawdziwa walka, emocje, a cała otoczka robi swoje. Weterani włączają piąty bieg.

Co w tym sezonie mają Dziki Warszawa?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Trener Szablowski to osoba, która o koszykówce wie prawie wszystko – i z różnych źródeł. Komentuje mecze, jest wykładowcą, przez wiele lat pełnił funkcję asystenta w reprezentacji Polski oraz prowadził zespoły w ekstraklasie i pierwszej lidze. To przemawia za naszym doświadczeniem.

Zawodnicy także je mają. Ja, Michał Aleksandrowicz, Alan Czujkowski, czy Grzegorz Grochowski, który też próbował swoich sił na najwyższym poziomie – i byłbym zapomniał, Przemysław Kuźkow był przecież w Legii Warszawa – mieliśmy styczność z ekstraklasą. Może nie o każdym można powiedzieć, że jest doświadczony, ale na pewno wielu zawodników nabyło doświadczenie podczas swoich karier. Dziki mają też młodych zawodników, którzy w tym sezonie poczynili duże postępy.

Czy tego doświadczenia jest więcej po naszej stronie? Oceniam, że tak.

Wygraliście dwa pierwsze mecze na trudnym terenie. Tymczasem, rywalizacja przenosi się do Warszawy – brakuje tylko i aż jednego zwycięstwa, by osiągnąć wyznaczony cel.

Wydaje mi się, że dla kibiców może być to zaskakujące. Natomiast w naszej szatni może nie liczyliśmy na to, że wywieziemy aż dwa zwycięstwa, ale na pewno jedno. Udało nam się ten plan zrealizować i wygrać o jeden mecz więcej niż zakładaliśmy. Można wróżyć z fusów, ale jak pokazuje sport, wszystko jest możliwe.

Teraz zagramy u siebie, co jest dla nas atutem. Ale wiemy, że nie będzie łatwo. Nasz przeciwnik na pewno nie odda choćby sekundy bez walki i zrobi wszystko, by rywalizacja powróciła do Wałbrzycha. Sobotnie spotkanie będzie ekstremalnie trudne, z presją po stronie Górnika, ale myślę, że również po naszej. Wiem, z czym to się je, bo bywałem już w takim położeniu.

Czy drużyna trenera Marcina Radomskiego tę presję zniesie, a my udźwigniemy nasze dobre położenie i komfort, na który sobie zapracowaliśmy? Przekonamy się już niebawem.

[/ihc-hide-content]

Pamela Wrona

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38