
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Pamela Wrona: Ile razy przechodziłeś na sportową emeryturę?
Marcin Salamonik: Szczerze? Jeszcze ani razu. Nie było momentu, w którym ostatecznie powiedziałbym sobie, że to jest ta chwila, że to już jest koniec. Chociaż rzeczywiście, niewiele brakowało w poprzednim sezonie, który z powodu koronawirusa zakończył się przedwcześnie. Nie wiadomo było co dalej, dlatego zdecydowałem, że podejmę pracę zawodową, a koszykówka będzie z boku.
Z tyłu głowy miałem myśli, że może faktycznie trzeba dać sobie z nią spokój. Na pewno już wtedy wiedziałem, że nigdzie daleko nie pojadę, bo czas zostać w domu z rodziną.
W metryce już prawie 38 lat, a czujesz się na ile?
Ciężkie pytanie. W ostatnim czasie, miałem w głowie to, ile mam lat. Na treningach daję radę, nie odstaję od reszty, więc przestałem sobie tym zaprzątać myśli. Prawdą jest, że mamy tyle lat, na ile się czujemy. Myślę, że nie czuję się gorzej niż kilka lat temu, gdy miałem około 30 lat.
Czyli limit ustalamy sami.
Prędzej czy później przychodzi moment, w którym trzeba dać sobie spokój, ale czy jest jakaś granica? Gra w ekstraklasie, czy nawet w pierwszej lidze na dobrym poziomie, w czołowych zespołach, wymaga wiele od zawodnika – przygotowania w 100 proc. przez 10 miesięcy, bycia przez cały czas na pełnych obrotach. Klub oczekuje gotowości do gry, do treningu, do osiągania sukcesów. Mało jest osób, które mimo upływu lat, wciąż reprezentują ten sam poziom fizyczny. Z wiekiem na pewno robi się trudniej, bo chociażby regeneracja nie jest już taka sama.
I przychodzi moment, kiedy na szali stawia się nie tylko sport?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!