
Zarejestruj się w Premium – czytaj teksty i graj w Fantasy Ligę! >>
Wojciech Malinowski: „Steve Nash nowym trenerem Brooklyn Nets”. Czy taki komunikat zaskoczył Marcina Gortata?
Marcin Gortat: To niewątpliwie duże zaskoczenie, nikt się nie spodziewał, że zostanie on trenerem. On nigdy nie przejawiał zainteresowania trenerką, przynajmniej nie na poziomie head coacha w NBA. Wcześniej pełnił tylko funkcję generalnego menedżera kadry narodowej Kanady. A tu nagle wielkie „boom”, zaskoczenie.
Oczywiście od razu pojawiły się głosy, że wielu innych, czarnoskórych trenerów było gotowych na jego pozycję, ale tej szansy nie dostali. Ja wierzę, że Steve Nash sobie doskonale w tej roli poradzi. To piekielnie inteligentny chłopak, dwukrotny MVP ligi. To naprawdę gość z niesamowitą klasą, fantastyczny w szatni.
O jego grze, to już nawet nie ma co mówić, gdyż wszyscy to pamiętamy. Na parkiecie zawsze umiał przewidzieć wiele rzeczy i myślę, że na pewno da sobie radę również jako trener.
O Nashu do tej pory mówiło się pół żartem, że od koszykówki, to on woli piłkę nożną. Praca head coacha w NBA to z kolei wielkie obowiązki, także czasowe. Jak widzisz go w tej roli?
Steve, jak każdy inny młody szkoleniowiec, otoczy się zapewne bardzo doświadczonymi asystentami. To mu bardzo pomoże na starcie. Inną ważną kwestią będzie jednak to, że Brooklyn Nets to nie jest ekipa na cykl przebudowy, ich nie trzeba uczyć gry w koszykówkę czy profesjonalizmu. On przychodzi na gotowy zespół, z którym ma walczyć o mistrzostwo NBA. Drużyna składa się głównie z wartościowych i doświadczonych zawodników, co moim zdaniem uczyni jego pracę trochę łatwiejszą.
To są oczywiście wielkie nazwiska, ale proszę mi wierzyć, że Kevin Durant czy Kyrie Irving to są bardzo w porządku ludzie, ukształtowani charakterologicznie. To nie są zawodnicy problemowi, oni będą umieli się podporządkować. Moim zdaniem, Nash nie będzie miał aż tak trudnego zadania, jak wiele osób się spodziewa.
Wspomniałeś o Irvingu i Durancie. Jak duży udział w decyzji o nowym trenerze mają gwiazdy tego pokroju i jednocześnie najlepiej zarabiający koszykarze zespołu?
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Kluby się generalnie liczą ze zdaniem koszykarzy. Ja też byłem pytany, czy to w Phoenix, czy w Waszyngtonie na temat kandydatur trenerów, z którymi prowadzono rozmowy. Tacy koszykarze, jak Irving czy Durant, muszą potem się przecież z nim dogadywać. Management zespołu zdaje sobie zatem sprawę, że wcześniejsza akceptacja graczy ułatwia potem szkoleniowcowi start w drużynie.
To znacznie lepsza sytuacja, niż trener miałby być nieznany zawodnikom, czy tym bardziej taki, którego oni nie chcieli. Tak się w NBA obecnie postępuje. Takiego pokroju gracze również podpowiadają, jakich graczy podpisać, czy komu zaoferować kontrakt.
Wspominałeś już o tym, jak pozytywnym człowiekiem jest Steve Nash. Czy dobra atmosfera w zespole to będzie jeden z jego atutów trenerskich? Często na Twitterze przypomina się choćby filmik z nim, gdy w ciągu kilku sekund potrafił jako zawodnik przybić kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt „piątek” z kolegami.
To jest cały Steve, taki on ma charakter i styl współpracy z kolegami. Pewne swoje zachowania będzie musiał jednak zmienić, ale to normalne dla byłego zawodnika, który wchodzi w rolę trenera. Przykładowo teraz już nie będzie mógł razem z zawodnikami jechać na kolacje, najwyżej, że będzie to wspólne wyjście. Teraz Steve będzie trzymał się z resztą sztabu, a zawodnicy będą oddzielnie.
Nie jest to jednak żadna czarna magia, on sobie na pewno z tego zdaje sprawę. Jest teraz trenerem i pewne relacje, odległość pomiędzy nim i zawodnikami, będzie musiała być zachowana.
Ukierunkowałeś mnie od razu na kolejne pytanie. Czy Steve Nash ma swoją gorszą, groźniejszą stronę? Z którą kiedyś przykładowo miałeś okazję się spotkać.
To chyba jedyne pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć, gdyż ja się z takim Steve’em nie spotkałem (śmiech). Nigdy nie widziałem go zdenerwowanego czy zbulwersowanego. Oczywiście, czasami miał pretensje, ale to taki facet, że podchodzi do ciebie i twarzą w twarz mówi ci konkretnie, co powinieneś zrobić lepiej, gdzie się ustawić, czy pobiec. Przekazywał ci jasną wiadomość i życie toczyło się dalej, na pewno się nie obrażał, czy odwracał do ciebie plecami. To dorosły facet, który bardzo dobrze potrafił się komunikować.
To zresztą typowe dla tych najlepszych graczy, legend zawodowych parkietów. Nawet jeżeli zostaniesz zrugany, to robią to dlatego, byś stawał się lepszy, a po chwili życie toczy się dalej.
A czy Marcin Gortat miał w trakcie swojej kariery momenty, gdy myślał o zajęciu się trenerką?
Myślałem o tym, ale totalnie bym się w tym nie sprawdził. Nie mam cierpliwości do zawodników i nie potrafiłbym odnaleźć się w takiej roli. Poza tym, trener naprawdę poświęca bardzo dużo czasu na oglądaniu filmów, zagrywek, ja nie miałbym na to chęci i czasu. Zamiast tego zdecydowanie wolę popracować z dziećmi i młodzieżą, to mi sprawia znacznie więcej przyjemności.
Rozmawiał Wojciech Malinowski
[/ihc-hide-content]