
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Wojciech Malinowski: Mijają trzy miesiące od ogłoszenia przez Pana decyzji o zakończeniu kariery. Jak Panu one minęły w nowych realiach, już bez treningów czy meczów?
Łukasz Wiśniewski: Zleciały one bardzo szybko. Cały czas jestem przy koszykówce, zatem staram się przechodzić rozbrat z profesjonalnym sportem łagodnie. Nie chcę terapii szokowej. Gdy coś robiło się przez ponad połowę swojego życia, to ciężko jest potem z dnia na dzień zapomnieć, przestać o tym myśleć. Nie da się. Kluczowe jest tu nastawienie psychiczne, trzeba się pogodzić z tym, że na każdego sportowca przychodzi emerytura.
Chciałem się spytać o Pana zdrowie i nie mam tu na myśli koronawirusa, chociaż oczywiście mam nadzieję, że albo Pan go skutecznie unika, albo przeszedł lekko. Słyszałem bowiem niepokojące informacje, że problemy z kariery koszykarskiej cały czas Panu dokuczają.
Niestety organizm daje mi cały czas znak, że zakończenie kariery było jedyną słuszną decyzją. Do dzisiaj borykam się z problemami zdrowotnymi. Takie jest niestety życie zawodowego sportowca, który w pewnym momencie stawia na szali całe swoje zdrowie. Po kilkunastu latach profesjonalnego uprawiania sportu nie ma możliwości, by się to na zdrowiu nie odbiło.
Mam jednak nadzieję, że teraz, bez presji czasu czy ciśnienia, zacznę z tego wychodzić. Najważniejsze było, że psychicznie dojrzałem do decyzji o tym, że nie byłem w stanie fizycznie rywalizować z innymi na najwyższym poziomie. Nie chciałem się pogrążać.
Teraz wciąż odczuwam problem w poruszaniu się, ale mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze taki czas, że się z tym uporam i nie będę odczuwał bólu przy zwykłych, codziennych czynnościach.
Czy jest to sytuacja, którą można poprawić jakimiś zabiegami lub operacją?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!