Wszystko da się zrobić
Łukasz Majewski, jeszcze jako czynny koszykarz, stwierdził, że nie będzie czekał do końca kariery i kupi konia, mimo że jeździectwo – może nie wprost – ale jest jednym z zakazanych punktów kontraktu, każdego zawodowego sportowca. Poza tym, wyobrażacie sobie dwumetrowego chłopa na koniu? Musicie – dla Łukasza Majewskiego nie ma rzeczy niemożliwych.
Takim też był zawodnikiem, który w poważną wchodził stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat, kiedy debiutował w Polskiej Lidze Koszykówki, razem ze Zniczem Jarosław. Mało kto widział w trochę surowo koszykarskim, dobrze zbudowanym chłopaku potencjał. Ten jednak jak już dostał szansę, nie zamierzał jej zmarnować. Wszystko dzięki ciężkiej pracy, która zaprowadziła go do gry w czołowych polskich klubach, ba nawet w reprezentacji Polski.
Kibice koszykówki w Ostrowie Wielkopolskim pierwszy raz zetknęli się z Majewskim w sezonie 2008/2009, kiedy ś.p. Andrzej Kowalczyk zbudował stosunkowo tani zespół, który miał pozwolić przetrwać cięższy okres, kiedy w klubowej kasie pod koniec sezonu świeciło pustkami.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!
Nowy zespół, to jednak nowa historia. Pisana już tylko przez Majewskiego. On w stu procentach będzie odpowiadał za grę tej drużyny. Nie będzie wymówek. To kolejny egzamin dojrzałości. Trener Majewski w dużej mierze dostał zawodników, jakich sobie zażyczył. Nawet jeśli będzie musiał walczyć ze swoją własną opinią, że trening w przypadku zatrudnienia pięciu Amerykanów i dwóch ogranych w ekstraklasie Polaków nie ma racji bytu, nie wspominając o „szatni”. Łukasz, zaskocz nas po raz kolejny!
Marcin Gebel