Lester Medford: W Legii odetchnąłem

Lester Medford: W Legii odetchnąłem

Choć grę w Starcie polecał mu były zawodnik drużyny z Lublina, przygoda Lestera Medforda nie była tam udana. Amerykański rozgrywający dobrze odnajduje się za to w Warszawie - opowiada nam m.in. czym się różni praca u trenera Wojciecha Kamińskiego od tej z Davidem Dedkiem.
Lester Medford / fot. A. Romański, plk.pl

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Wojciech Malinowski: Jak do tego doszło, że zmieniłeś Lublin na Warszawę, przenosząc się do zespołu z tej samej ligi? Zależało ci na tym, by nie zmieniać kraju w trakcie rozgrywek?

Lester Medford: To na pewno pomaga, cała podróż zajęła mi dwie i pół godziny samochodem, to znaczne ułatwienie w porównaniu do spakowania wszystkiego, podróży samolotem i przenosin do innego kraju.

Razem z żoną czujemy się w Polsce dobrze. Podoba mi się też styl, w którym gra Legia, szczególnie to, czego trener oczekuje od zawodników obwodowych. To był dla mnie dobry ruch.

Co zatem nie zadziałało w Lublinie?

(po chwili ciszy) Nie chciałbym za dużo o tym mówić. Mogę tylko powiedzieć, że po przyjściu do Legii odetchnąłem. Klub jest bardzo profesjonalny, trener też doskonale zna się na swojej pracy, co bardzo potem ułatwia zawodnikom pokazywanie się z jak najlepszej strony.

Czy odczuwałeś, że twoja pozycja w Starcie zmieniła się, gdy już po rozpoczęciu sezonu do zespołu dołączył Kamil Łączyński?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Nie, moje problemy w Lublinie zupełnie nie miały związku z kolegami z drużyny, raczej z osobami kontrolującymi zespół. Po jego przyjściu też często wychodziłem w pierwszej piątce i miałem dobre mecze, jak na przykład przeciwko Saragossie w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, gdy zanotowałem 10 punktów, 9 asyst i 5 przechwytów, dałem także duży impuls drużynie.

W swojej karierze grałem z wieloma klasowymi, doświadczonymi zawodnikami i zawsze chcę mieć takich w drużynie jak najwięcej. Im więcej jest ich w zespole, tym staje się on silniejszy, lepiej wypada w meczach i ja także na tym korzystam.

Kilka tygodni temu opublikowaliśmy na stronie artykuł o wyzwaniach związanych z wprowadzeniem nowego rozgrywającego do zespołu w trakcie sezonu. Akurat wtedy z tobą o tym nie rozmawialiśmy, zatem spytam się teraz – co jest największym wyzwaniem przy zmianie klubu w środku rozgrywek?

Na pewno nie jest to łatwe, szczególnie gdy przechodzisz do zespołu, który gra w zupełnie innym stylu, niż poprzedni. Za tym idą również inne przyzwyczajenia poszczególnych zawodników.

W koszykówce piękne jest jednak to, że jest ona taka sama na całym świecie i jeżeli umiesz w nią grać i czynisz to we właściwy sposób, to wpasujesz się w każdą drużynę. Myślę, że na razie w Legii wychodzi mi to nieźle i będę się starał, by wyglądało to jeszcze lepiej.

.

Miałeś wcześniej jeden sezon w Europie, w którego trakcie zmieniłeś klub, a wtedy również i kraj. Czy tamte doświadczenia ułatwiły ci adaptację w Legii w czasie obecnych rozgrywkach, czy raczej nie jest to coś, czym zaprzątałeś sobie głowę?

Raczej to drugie. Zawsze byłem uczony gry w koszykówkę we właściwy sposób i dzięki temu jest mi łatwo zaadaptować się w nowym otoczeniu. Myślę też, że jestem w porządku w kontaktach z kolegami, lubię pożartować, dzięki czemu łatwo było mi dopasować się po transferze do Legii.

Wspomniałeś o zespołach grających w różnych stylach. Czy sposób prowadzenia drużyny przez trenerów: Davida Dedka (Start Lublin) i Wojciecha Kamińskiego (Legia Warszawa) tak mocno różni się od siebie?

Mają zupełnie inne podejście. Trener Kamiński wie dokładnie, czego chce i w jaki sposób to osiągnąć, ale jednocześnie zostawia swoim graczom dużo swobody. Widzę, że mi ufa, często pozwala decydować o zagrywkach i sposobie, w jakim prowadzę grę zespołu. Takie podejście daje zawodnikom dużą pewność siebie.

A trener Dedek?

On raczej stara się więcej rzeczy kontrolować i taki styl też może być w porządku. Jednak w moim przypadku w Starcie akurat to nie zadziałało.

Zostałeś sprowadzony przez Legię jako następca sprzedanego do Francji Justina Bibbinsa, który rozgrywał w niej znakomity sezon. Jak ciężko było wejść w jego buty?

Nie jest dla mnie jakoś specjalnie ważne, kogo zastępuję, ale wiem, że oczekiwania wobec mnie były duże. To jednak bardzo dobrze – ja też wiele od siebie oczekuję. Już w poprzednich latach grałem w czołowych klubach w innych ligach, występowałem w Lidze Mistrzów i uważam, że grałem dobrze. Moim celem jest zawsze zdobycie mistrzostwa. Tak też jest i teraz w Legii.

Obecny sezon, który rozpocząłeś w Lublinie, jest dla ciebie drugim z rzędu, w którym wybrałeś zespół rywalizujący w Lidze Mistrzów. Czy gra w silnych rozgrywkach europejskich jest dla ciebie ważnym elementem przy podejmowaniu decyzji o kontrakcie?

Zawsze staram się wybrać dla siebie, jak najlepszą opcję i tak się ostatnio złożyło, że były to kluby, które grały również w europejskich pucharach. Nie ma w tym jednak jakiejś konkretnej strategii. Przy wyborze zwracam też zawsze dużą uwagę na warunki życia w danym kraju, razem z żoną chcemy się dobrze czuć w nowym miejscu.

Oczywiście, jako gracz chcesz grać na jak najwyższym poziomie, przeciwko możliwie najmocniejszym graczom. Wszystko to trzeba jednak wyważyć z potrzebami twojej rodziny.

To twój pierwszy rok w Polsce. W jaki sposób sprawdzałeś nasz kraj i ligę, zanim podpisałeś kontrakt ze Startem?

Znam sporo graczy, którzy wcześniej występowali w PLK. Najważniejsza była jednak opinia Tweety Cartera, który tak jak ja, jest absolwentem uniwersytetu Baylor i jest dla mnie jak starszy brat. Rozmawiamy praktycznie codziennie i to on miał duży wpływ na to, że wybrałem Polskę i Lublin.

Teraz jestem zatem jeszcze bardziej zdziwiony, że w Starcie ci się nie powiodło, skoro twoim bliskim kolegą jest były gracz tej drużyny, który jak rozumiem, rekomendował ci podpisanie tam kontraktu.

To rzeczywiście może wyglądać dziwnie, sam Tweety nie czuł się zresztą z tym dobrze, że tak się moje losy tam potoczyły. Wcześniej był bowiem przekonany, że to będzie dla mnie dobre miejsce, w którym będę czuł się dobrze i grał na swoim najwyższym poziomie.

Obaj jednak wiemy, że czasami nie wszystko wychodzi tak, jak się spodziewaliśmy. Tak było ze mną w Lublinie i w pewnym momencie konieczna była zmiana otoczenia. Koszykówka to zresztą też biznes, w którym każda ze stron podejmuje możliwie najlepsze dla siebie decyzje.

Rozmawiamy kilka dni po zakończeniu turnieju o Puchar Polski, w którym Legia odpadła już ćwierćfinale, po przegranej różnicą aż 36 punktów z Treflem Sopot. Co się w tamtym meczu z wami stało?

Graliśmy przeciwko dobrej drużynie, która akurat wtedy pokazała swoją najlepszą wersję. My za to spudłowaliśmy wiele rzutów i ogólnie nie zagraliśmy tego, co powinniśmy po obu stronach parkietu. Nie pozostaje nam nic innego, jak powrót do treningów i odbudowanie się, by być gotowym, gdy zagramy z nimi kolejny raz (5 marca – red.)

To był tylko jeden mecz, ale czasami takie spotkanie potrafi zmienić postrzeganie zespołu. Czy spodziewasz się, że ligowi rywale będą chcieli akurat z wami zagrać w fazie play off?

Drużyny przeciwne w każdym meczu chcą nas dorwać, gdyż Legia od początku sezonu jest w TOP 4. Pojedyncza wygrana lub przegrana tego nie zmienia. Naszą pracą jest pilnowanie tego, na co my mamy wpływ, czyli poprawa naszej gry i pokazywanie pełni swoich możliwości na parkiecie w każdym spotkaniu.

Mamy obecnie przerwę na reprezentację, jest zatem czas na większą liczbę treningów. Jest jakiś szczególny element, nad którym obecnie pracujecie?

Na pewno nad formą fizyczną, a także nad realizacją naszych zagrywek. Czasami poprawienie drobnych szczegółów potrafi dużo pomóc. Ta przerwa dobrze nam zrobi, gdyż daje czas na skupienie się na sobie i na pracy, byśmy stawali się coraz lepszymi graczami, a także mocniejszym zespołem.

Przed kilkoma tygodniami w meczu przeciwko drużynie ze Starogardu trafiłeś dwa rzuty z połowy boiska. Zdarzyło ci się to kiedyś w dorosłej koszykówce?

Nigdy. To było na pewno coś, co zapamiętam na długo, ale nie byłoby to możliwe bez rywalizacji z kolegami z drużyny, gdy ćwiczymy takie rzuty po zakończeniu treningów.



.

Pamiętam, że przed spotkaniem z Anwilem pisano o tym, że Dariusz Wyka wygrał przedmeczowy konkurs rzutów z połowy. Jak zwykle wygląda wewnątrz klubowa rywalizacja w tym elemencie?

Mamy z tym dużo zabawy, a wyniki są różne. Czasami wygrywają młodsi gracze, czasami ci starsi, a były też sytuacje, że zwyciężył trener. To fajna rozrywka, która pozwala ci się rozluźnić po treningach.

Czy są w Polsce jacyś gracze, przeciwko którym grało ci się wyjątkowo trudno? W ataku lub w obronie?

Poszczególni zawodnicy może nie, ale są na pewno drużyny, które zapadły mi w pamięć. Stelmet to naprawdę mocny zespół, który gra bardzo agresywnie i widać po nim, że jest bardzo dobrze prowadzony przez trenera.

Anwil nie ma może dobrego sezonu, ale przeciwko nim zawsze grało się trudno, szczególnie w defensywie, gdyż mają wielu zawodników groźnych w ataku. Także zespół z Sopotu, z którym przegraliśmy w Pucharze Polski, wyróżnia się pracą szkoleniowca, a także szerokością składu. Mają bardzo mocną ławkę.

W Polsce jest wiele silnych zespołów i na pewno bardzo ciekawie będzie w play off, gdy wszyscy będą starali się zajść, jak najwyżej to możliwe.

Zarówno w Starcie, jak i w Legii jedną z twoich silnych stron jest mocna gra w defensywie – choćby wywieranie presji na piłce i rozgrywających przeciwnika. Czy to był zawsze element, do którego przywiązywałeś dużą wagę, czy raczej ktoś musiał cię w tym kierunku popchnąć?

Gra w obronie zawsze była czymś, co bardzo lubiłem. Jest to element, na który zwracam dużą uwagę, gdyż tylko grając po obu stronach parkietu, możesz być wartościowym graczem. Staram się utrudniać życie rozgrywającym rywali, czy innym graczom, gdyż ułatwia to grę twojej drużynie i kolegom z zespołu.

Czytałem, że w trakcie jednego z sezonów na uniwersytecie Baylor nie grałeś jako rozgrywający, tylko na „dwójce”. Czy tak rzeczywiście było?

Tak, w pierwszym z dwóch sezonów, które tam spędziłem. Mieliśmy jednak system gry, który opierał się na jednoczesnej grze dwóch rozgrywających. Zatem, chociaż oficjalnie byłem „dwójką”, to jednak ta rola była bardzo wymienna. Trochę podobnie, jak jest teraz w Legii, gdy jestem na parkiecie razem z Nickiem Nealem.

Na ostatnim roku w Baylor wyglądało to już inaczej. Zaczynałem mecze jako rozgrywający i byłem wtedy jedynym graczem odpowiedzialnym za prowadzenie gry. Mogę grać na obu pozycjach obwodowych, naturalną jest jednak dla mnie rola playmakera.

.

Z perspektywy kilku lat, jak uważasz – czy gra na „dwójce” to było coś, co być może trochę ograniczyło twój rozwój jako rozgrywającego, czy może raczej pomogło ci to w nabraniu nowych doświadczeń?

Myślę, że raczej pomogło mi w rozwoju. Gdy grasz na „jedynce”, to widzisz tylko to, co dzieje się przed tobą. Gdy jednak zmieniasz pozycję, to z kolei możesz wszystko obserwować pod innym kątem, widzisz to, co dzieje się za linią obrony. To doświadczenie dużo mnie nauczyło i bardzo też przydawało mi się w Europie, gdy oczekiwano ode mnie gry na „dwójce” i większej koncentracji na zdobywaniu punktów.

To twój piąty sezon w Europie. Czy był jakiś konkretny, który zapadł ci w pamięć?

Raczej nie. Miałem to szczęście, że w większości krajów grałem w mocnych zespołach. Na Węgrzech przegraliśmy mistrzostwo w ostatnim spotkaniu, wygrałem za to tytuły w Macedonii i na Łotwie. Miałem też możliwość gry w Lidze Mistrzów. Zdarzały się jednak też sytuacje, gdy grałem w słabszych drużynach i musiałem wspinać się wyżej. Na pewno lata spędzone w Europie dużo mnie nauczyły.

.

Można powiedzieć, że jesteś już doświadczonym graczem na tutejszych parkietach. Jaka jest pierwsza rzecz, którą ewentualnie przekazujesz młodszym koszykarzom, gdy ci szykują się do pierwszego sezonu w Europie i pytają się ciebie o radę?

Przede wszystkim to staram się im pomagać, jak tylko mogę, tak, jak i mnie kilka lat temu pomagali inni. Najważniejsza rada? Myślę, że kluczowa jest gotowość, by dać z siebie wszystko. 10 miesięcy spędzone poza domem, w zupełnie nowym miejscu, to nie jest łatwe.

Zawsze mówię, by gracze nie zamykali się w pokojach i nie ograniczali się do gier wideo. Zamiast tego niech korzystają z okazji, poznają miejscową kulturę, kraj, kuchnię. To potrafi być wielką zaletą i sprawiać dużo radości podczas całego sezonu. Oczywiście najważniejsze jest jednak to, by na parkiecie pokazywać to, po co zostało się tutaj sprowadzonym.

Poznawanie nowych kultur wydaje się jednak w czasie koronawirusa mocno utrudnione. Jesteś w Warszawie z żoną, jak sobie radzicie w tych skomplikowanych czasach?

To na pewno wyjątkowa i jednocześnie trudna sytuacja, gdy nie możesz wyjść na obiad, czy iść do kina z rodziną. To jednak również moment, w którym można spróbować innych rzeczy, na których być może wcześniej nie miało się czasu.

W moim przypadku staram się poświęcać większą uwagę mojemu hobby, którym jest produkcja materiałów wideo. Rozwijam także kilka pomysłów biznesowych, które powinny mi zapewnić w przyszłości dodatkowe dochody.

Wróćmy na chwilę do tematu uniwersytetu Baylor, który w trwającym sezonie NCAA wciąż nie poniósł porażki, jako jedyny oprócz Gonzagi. Który z tych zespołów przegra jako pierwszy?

Wiadomo, że będzie to Gonzaga (śmiech). Jednak trzeba pamiętać o tym, że konferencja Big 12, w której występuje Baylor, jest jedną z najsilniejszych w NCAA. Zatem utrzymanie serii zwycięstw nie będzie łatwe, jednak obecna drużyna jest bardzo dobrze prowadzona przez trenera, a pomiędzy zawodnikami jest znakomita chemia.

Myślę, że to ten sezon, w którym Baylor może zajść bardzo daleko.

Sprawdziłem, że po raz ostatni zagrali w Final Four rozgrywek NCAA w 1950 roku.

Wierzę, że w tym roku się to zmieni. Mają znakomity, doświadczony zespół, z mocną ławką rezerwowych. To bardzo pomaga w marcowym turnieju o mistrzostwo NCAA

Jak to wyglądało w latach 2015-2016, gdy ty występowałeś w drużynie Niedźwiadków?

Dwukrotnie odpadliśmy w 1. rundzie – najpierw po przegranej z Georgia State jednym punktem i celnym rzucie rywali za 3, a rok później pokonało nas Yale, też po zaciętym spotkaniu.

Byliście wtedy wysoko notowani i wyobrażam sobie, że obie porażki musiały być dużym rozczarowaniem.

Na pewno. Takie jest jednak piękno turnieju NCAA, w którym każdy może wygrać z każdym.

Ostatnie pytanie – jakie są oczekiwania twoje i zespołu Legii na pozostałą część rozgrywek?

Chcemy zakończyć sezon zasadniczy dobrymi występami, a potem przystąpimy do walki o mistrzostwo. Gramy w tym sezonie bardzo dobrze, a na pewno wielką w tym zasługę ma trener Kamiński, który jest bardzo szanowany przez zespół, a zawodnicy chcą dla niego grać jak najlepiej. Wierzę, że razem możemy zajść daleko.

Rozmawiał Wojciech Malinowski

[/ihc-hide-content]  

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38