
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Grzegorz Szybieniecki: Dwa mecze, dwa całkiem inne mecze, dwa mecze w back to back (dzień po dniu) – trochę w finale się dzieje, choć obawiam się, że to właśnie zmęczenie z uwagi na nawarstwianie się meczów będzie odgrywało coraz ważniejszą rolę. W spotkaniu numer dwa to Stal wyglądała na drużynę lepiej znoszącą intensywność tych finałów, choć wcale nie musi być to regułą.
Rzuca się w oczy napięcie między ekipami – sporo mamy pyskówek, sporo łokci, fauli technicznych i też niestety brzydkich przewinień. Na ten moment wydaje mi się, że sędziowie dość dobrze przypilnowali spraw na parkiecie i wszelkie konflikty zostały szybko zakończone. Mam jednak wrażenie, że takiej walki określanej często przez nas jako brudna gra, będzie jeszcze więcej.
No ale trochę więcej o samym sporcie. Mecz numer 2 w wykonaniu Stali to mokry sen analityka – 17 celnych trójek i cała masa wycieczek na linię rzutów wolnych. Ostrowianie dążyli do najefektywniejszych rzutów w tym sporcie i wcale nie przeszkadza mi fakt, że trafili tylko 7 rzutów za 2 punkty.
Jak zawsze w takich sytuacjach powstała dyskusja – czy Stal da radę tak trafiać w następnych meczach? Ja uważam, że tak, bo nie były to pozycje wymuszone, nienaturalne dla zawodników z Ostrowa, a takie, z których regularnie trafiają. A ty co sądzisz?
Jacek Mazurek: Też myślę, że nadal są w stanie rzucać na takiej skuteczności z dystansu, może nie 50 proc. lub 60 proc., ale bliżej 40 proc., która i tak jest świetna. Bardzo słusznie zauważyłeś, że to były ich rzuty. Głupie, trudne, nienaturalne rzuty widzieliśmy w trzeciej kwarcie pierwszego meczu, gdy Stal dała sobie – kolokwialnie mówiąc – wejść na głowę, a w kolejnych minutach również do głowy.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Stal może rzucać spod kosza. W pierwszym meczu Josip Sobin radził sobie w pojedynku z Geoffrey’em Grosellem świetnie. Trafiał wszystkie rzuty jakie wziął. Dalej są ludzie, którzy mogą penetrować i w obrębie dwóch metrów od obręczy zdobywać punkty. Mogą dostawać się na linię wolnych i mogą również rzucać i trafiać seryjnie z dystansu. Jest tu dużo różnorodności, która może prowadzić ich do kolejnych zwycięstw.
Do wygrania następnego meczu drużyna z Ostrowa nie potrzebuje 34 trójek na 50 proc. skuteczności. Gdzieś tam w połowie czwartej kwarty drugi mecz było 20-punktowym blowoutem, więc gdyby wpadły te 3 czy 4 trójki mniej, to ostrowianie ciągle mieliby kilku punktowe prowadzenie.
W takim układzie możemy przyjąć, że zespół Milicicia miałby około 38 proc. za 3, to nie wygląda już tak kosmicznie, a ciągle pozwala zachować prowadzenie.
Po tych dwóch meczach mam wrażenie, że Igor Milicic szybciej uczy się tej serii, lepiej reaguje i wyciąga wnioski niż Tabak. Podobnie jak w 2019, gdy przed playoffami dostosował się do gry bez Sobina. I tylko 7 rzutów za 2 mogło być właśnie jedną z tych rzeczy.
Co najbardziej niepokoi cię z perspektywy jednego i drugiego zespołu po pierwszych meczach?
Grzegorz Szybieniecki: Z perspektywy Stali na pewno jest to głowa zawodników. Pierwszy mecz pokazał, że gdy nie idzie, niektórzy nie trzymają ciśnienia. Chodzi w dużej mierze oczywiście o Jamesa Florence’a, który na boisku dużo gada i prowokuje, ale też potrafi zagrać nieelegancko. Dla trenera Igora Milicicia odpowiednie nakierowanie swoich zawodników, utrzymanie dyscypliny emocjonalnej w zespole to chyba na ten moment największe wyzwanie.
Druga kwestia to Jakub Garbacz, którego jeszcze nie postrzegam jako regularnego strzelca. Jeśli on wejdzie w mecz z 0/7 z gry, dla Stali może być już po meczu. Kuba do tego jest naprawdę mocno poobijany, a na obwodzie Stalówka wcale szerokiej rotacji nie ma. Bardzo dużo zależy od jego dyspozycji i tutaj jest dla mnie największy znak zapytania i wątpliwość.
A Zastal? Drugi mecz pokazał, że zielonogórzanie, kiedy nie będą potrafili zdominować fizycznie meczu, będzie im ciężko o zwycięstwo. Sęk w tym, że Stal trochę już przejrzała sztuczki Żana Tabaka i tutaj potrzebne jest usprawnienie na już.
No i kolejna kwestia to monopol w ataku Groselle’a. Co z tego, że Amerykanin grał świetnie, jak reszta zespołu była nieco śnięta. Przede wszystkim za mało rzutów oddaje w tej serii Freimanis, wydaje mi się także, że więcej mogłoby być Koszarka. Łotysz to jednak dla mnie była opcja nawet numer 1 w ofensywie Zastalu po półfinałach i wydaje mi się, że Tabak ze swoim sztabem musi znaleźć receptę, na wykreowanie gry dla Rolandsa.
W takim razie jakie przewidywania? Jakich usprawnień się możemy spodziewać? Zastal odda penetrację kosztem trójek?
Jacek Mazurek: W pierwszym meczu Stal miała 20, a w drugim 30 oddanych rzutów wolnych i myślę, że to jest jeden z elementów, o które Tabak powinien martwić się coraz bardziej. Gdy wykluczymy umowny garbage time, czyli ostatnią minutę meczu numer 1 i czwartą kwartę pojedynku numer 2, to okazuje się, że Stal stała na linii 49 razy, a Zastal tylko 18. To jest ogromna przepaść i bardzo wiele darmowych punktów, które otrzymuje Stal.
Utrzymanie tej intensywności, którą widzimy w całym sezonie zielonogórzan i ograniczenie ilość rzutów wolnych rywali do rozsądnych rozmiarów to krok do zdobycia mistrzostwa. W przeliczeniu na 40 minut, w finale Stal oddaje 28.5 próby z linii, a najlepsza drużyna sezonu regularnego miała ten wynik na poziomie 22.6. Czy trzeba dodawać więcej?
Żan Tabak musi również zastanowić się nad tym co stało się z tercetem Freimanis-Groselle-Berzins. W pierwszym meczu byli +11 w 5 minut na parkiecie z tą trójką. Wygrywali zbiórki, dzielili się piłką i dominowali pomalowane, a w drugim meczu z nim na boisku Zastal był -7. Problemem tego trio nagle stała się obrona, która w nieco ponad 10 minut straciła 28 punktów.
Jak kryć Andersson i Ogdena, którzy wyciągają na obwód swoich vis-a-vis? Jak zatrzymać w tym samym momencie graczy z piłką penetrujących pod kosz?
W przypadku Stali znalezienie lepszego sposobu dostawania się pod samą obręcz. W dwóch ostatnich meczach Stal trafia tylko 43 proc. rzutów w odległości dwóch metrów od kosza, a w całym sezonie jest 52 proc., więc mamy 11 punktów procentowych różnicy. Jest tu potencjał, który ostrowianie jeszcze mogą wykorzystać.
Geoffrey Groselle zdobył 26 punktów i oddał 19 rzutów, ale jego zespół przegrał drugi mecz finału. Od 2003 roku tylko Qyntel Deon Woods oddał więcej prób w finale PLK. Czy to dobrze dla zespołu, że Groselle oddaje tyle rzutów? Jak wyjmiemy amerykańskiego centra, to w 3 kwartach ostatniego spotkania efektywność ofensywna Zastalu to tylko 86 punktów na 100 posiadań. Czy w ten sposób nie zostaje zamrożona reszta ekipy?
Grzegorz Szybieniecki: O tym właśnie pisałem – monopol Groselle’a nie jest dobry, zwłaszcza że po meczu numer dwa znów sobie przypomnieliśmy, że 3 > 2. Amerykanin gniecie rywali tyłem do kosza, ale wygląda to trochę tak, jakby Milicić wpisał to w rachunek strat, bo ostrowianie bardzo często starają się wybronić Geoffreya 1 na 1, bez podwojeń i kombinacji.
Długa gra Groselle’a to także wygonienie na obwód Freimanisa, któremu też czasem trzeba wrzucić piłeczkę do gry tyłem do kosza.
Zastanawiam się mocno nad tym, co może zrobić teraz Żan Tabak, jakie usprawnienia może tutaj zastosować? Pierwsze wydaje mi się dość oczywiste, bo wróci Zastal do gry sprzed kilku tygodni, kiedy rezerwowe piątki gniotły rywali. Mam tu na myśli rozpoczęcie meczu bez Freimanisa, za to z Berzinsem na czwórce. Groselle będzie miał miejsce, a i impuls z ławki po stronie zespołu z Zielonej Góry będzie zupełnie inne.
W dotychczasowych meczach jako zmiennicy na parkiet wchodzili Berzins, Koszarek i Brembly – żaden z nich nie gwarantuje szybkiego zastrzyku punktów.
Druga rzecz nad którą się zastanawiam to Łukasz Koszarek w pierwszej piątce kosztem Bowlina. Początki meczu przeradzające się w słabe pierwsze połowy po stronie Zastalu to w tych play offach norma – musi się to zmienić, jeśli to zielonogórzanie mają sięgnąć po złoto. Atak z Koszarkiem na parkiecie raczej nie skoczyłby na 5 punktach w 9 minut, nie sądzisz?
Jacek Mazurek: Tak, Łukasz Koszarek ciągle gra w PLK i jest przydatny ze względu na swój atak. Możesz zebrać piłkę w obronie podać ją do Łukasza, a on już albo bez problemu wykreuje sobie rzut lub rozegra akcję typową dla siebie i znajdzie kogoś na dogodnej pozycji do oddania rzutu jak w końcówce meczu numer 3 ze Śląskiem. Z polskim rozgrywającym atak jest lepszy o 5 punktów na 100 posiadań od średniej tego zespołu.
Berzins wychodzący w pierwszej piątce, Freimanis grający więcej minut jak rzucająca piątka to rzeczy jakie Zastal robił po przemeblowaniu składu. Prawdopodobnie w takim scenariuszu zobaczymy regularne oddawanie po 35 i więcej prób za 3 punkty w dalszych meczach serii.
***
[/ihc-hide-content]