Krzysztof Jakóbczyk: Dostało się nieraz po głowie

Krzysztof Jakóbczyk: Dostało się nieraz po głowie

“Koszykówka nauczyła mnie pokory. To kapitalne narzędzie, by ukształtować osobowość. Przydaje się umiejętność współpracy z ludźmi, odporności na stres, działania w trudnych warunkach i kryzysowych sytuacjach” - mówi Krzysztof Jakóbczyk, lider Górnika Trans.eu Wałbrzych, rozgrywający życiowy sezon na pierwszoligowych parkietach.
Krzysztof Jakóbczyk / fot. Dawid Wójcikowski

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>

Pamela Wrona: Kiedy nie grasz w koszykówkę, często przenosisz się w świat gier planszowych?

Krzysztof Jakóbczyk: Ostatnio mam coraz mniej czasu, bo doszły mi obowiązki taty. Wciąż mam sporo gier i pokaźną kolekcję. Mamy w rodzinie grupę „planszówkową”, a najbliżsi są tak zaopatrzeni, że od jakiegoś czasu naprawdę nie muszę już nic dokupować. Czasami się odwiedzamy i gramy.

Co jest takiego w planszówkach?
Można miło spędzić czas ze znajomymi, a przy okazji to dobra odskocznia od koszykówki, w której dominuje wysiłek fizyczny – w planszówkach zaś bardziej pracuje się głową.

Świat wirtualny nie przekonuje?
Jest kuszący, ale na to niestety brakuje czasu. Poza tym, długie siedzenie przed monitorem jest mocno obciążające dla mojego układu nerwowego. Powiedzmy, że z żoną doszliśmy do wniosku, że zostanę przy planszówkach (śmiech).

Czy to, co dostarczają Ci gry można znaleźć także na parkiecie?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Rzeczywiście, na boisku trzeba myśleć, jest rywalizacja. Człowiek przez tyle lat grania w koszykówkę po prostu się od tego uzależnił. Odczułem to szczególnie w przerwie, kiedy sezon został przedwcześnie zakończony. Brakowało tej rywalizacji. Wówczas zastanawiałem się nad tym co wtedy, gdy tej koszykówki już w ogóle nie będzie w moim życiu. Będę musiał poszukać tych emocji w czymś innym, bo to coś, co mnie napędza i bardzo to lubię.

W planszówkach nie lubisz przegrywać.
To zależy od gry i ludzi, z którymi się gra. Ale tak, generalnie nie lubię przegrywać. Zdarza się że gdy przegram, później mnie dusi i czekam na rewanż. To trochę dziecinne, ale mam tak odkąd pamiętam.

W koszykówce, czyli w codzienności jest dokładnie tak samo?
To zależy. Jeżeli wiem, że zarówno ja, jak i zespół daliśmy z siebie wszystko, a przeciwnik był lepszy, to można się z tym pogodzić. Natomiast jeśli masz świadomość, że kilka czynników złożyło się na to, że mecz się przegrało i wiesz, że mogłeś zrobić coś lepiej i zabrakło jednego lub dwóch posiadań, to jest wtedy dużo złości, problem ze snem, bo nieustannie myśli się o tych sytuacjach. I wtedy jest ciężko. Zdecydowanie wolę przegrać znacząco, wiedząc, że nic się nie dało zrobić, niż żeby była to różnica kilkupunktowa. Potrzeba czasu, aby to sobie poukładać. Trwa to zazwyczaj do kolejnego meczu.

Większy ciężar na barkach pomaga czy wręcz przeciwnie?
W koszykówce chodzi o to żeby wykorzystać potencjał danego zespołu, z każdego zawodnika wyciągnąć to co najlepsze, ukrywając mankamenty, jeśli takie są. Trener Łukasz Grudniewski w Wałbrzychu obdarzył mnie zaufaniem, ciężar w ataku jest skupiony nieco bardziej na mojej osobie, zdobywam więcej punktów, ale to tylko jedna ze składowych wyniku końcowego. Każdy w zespole ma jakąś rolę i każda jest tak samo ważna, bo to sport zespołowy, gdzie wszyscy pracują na wspólne dobro jakim są zwycięstwa.

Możesz być zadowolony z początku sezonu 2020/21?
Jestem bardzo zadowolony ze swojej formy. Dobrze się czuję fizycznie. Mamy bardzo fajną grupę chłopaków z którymi się przyjemnie pracuje. Niemniej jednak, to dopiero początek sezonu i jeszcze długa droga przed nami, więc naprawdę twardo stąpam po ziemi.

Z wiekiem zwiększa się świadomość?
Zdecydowanie tak, chociaż to zależy od człowieka i od tego na ile chce pracować nad sobą. Jest bardzo wiele aspektów nad którymi można popracować żeby wykorzystać maksymalnie swój potencjał, jak chociażby dieta, sposoby regeneracji, rozwój motoryczny czy sfery mentalnej. Wracając do pytania – sama świadomość nie musi zależeć od wieku, natomiast z wiekiem na pewno nabiera się do tego wszystkiego dystansu.

Jak zmieniał się Krzysztof Jakóbczyk?
Dużo się chyba nie zmieniłem. Okrzepłem, nabrałem fizyczności. Na pewno kiedyś byłem wątły. Te warunki fizyczne nie były moją najmocniejszą stroną, chociaż z czasem nauczyłem się maskować braki tam gdzie trzeba. Raczej zawsze byłem waleczny, niezły technicznie, szybki i myślący. Na tym bazuje do dzisiaj.

Jak zaczynałem, miałem 16-17 lat i chyba wiele mi się wydawało. Koszykówka nauczyła mnie pokory. To kapitalne narzędzie, by ukształtować osobowość. Przydaje się umiejętność współpracy z ludźmi, odporności na stres, działania w trudnych warunkach i kryzysowych sytuacjach. Dostało się nieraz po głowie. 

Ktoś, kto nie uprawiał sportu na jakimś wyższym poziomie, chyba nie będzie wiedział jak to wygląda od szatni, z czym niekiedy się trzeba mierzyć. To wzmacnia charakter, wpływa na umiejętność radzenia sobie z porażkami ale i ze zwycięstwami. Człowiek czasami postawiony jest w sytuacjach, w których poznaje siebie i może przekraczać własne możliwości, bariery.

Sport nie jest dla wszystkich?
Wielu moich kolegów z parkietu, na wczesnym etapie po prostu rezygnowało ze sportu. Trzeba wiele poświęcić. Nie wszyscy są na to gotowi. Decydując się na sport zawodowy, trzeba przygotować się na codzienną rywalizację. Każdego dnia trzeba udowadniać swoją wartość. Nie bez powodu mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. I mimo że grałeś już ileś lat i reprezentujesz jakiś poziom, to wystarczy jedno potknięcie, żeby budować swój wizerunek od nowa. Trzeba być na to gotowym, a chyba nie każdy jest. To nie jest łatwy kawałek chleba. To trzeba naprawdę lubić.

W grach masz opracowaną strategię. A czy sądzisz, że w swojej karierze wykonywałeś dobre ruchy?
Na pewno popełniłem wiele błędów. Na dobrą sprawę tak poważnie o koszykówce zacząłem myśleć po studiach jak miałem 23-24 lata. Wtedy, można powiedzieć, że moja uwaga w 100 % była poświęcona koszykówce i szukałem najlepszych rozwiązań dla siebie jako koszykarza. 

Szukanie swojej ścieżki nigdy nie jest łatwe, a zwłaszcza w młodym wieku, kiedy człowiek nie wie co jest dla niego dobre, a co złe. To, że nie zna się koszykarskich realiów nie pomaga, bo na przykład nie wie się do jakiego klubu czy trenera najlepiej pójść. Warto mieć mentora i trafić fajnie w młodym wieku pod skrzydła odpowiednich ludzi. Akurat nie zawsze z tym u mnie było dobrze, ale od każdego, w każdym miejscu starałem się coś podpatrzeć dla siebie na przyszłość .

Kogo masz na myśli?
Od każdego trenera można było się czegoś nauczyć. Dużo czasu spędziłem u Jarosława Krysiewicza, bo około 5 lat – jest jego spory udział w mojej dojrzałości koszykarskiej. Na pewno bardzo pozytywną postacią był Aleksander Krutikow, u którego byłem krótko, natomiast wystarczyło żeby mi wskazał kierunek mojego rozwoju. Fajny duet, z którym pracowałem to Michał Baran i Kamil Piechucki. Ciekawą, charyzmatyczną postacią jest Radosław Hyży.

Teraz, bardzo dobrze współpracuje mi się z trenerem Łukaszem Grudniewskim. Mimo mojego zaawansowanego koszykarsko wieku, uważam, że u niego zrobiłem postęp, rozwinąłem się. Przeszedłem również przez wszystkie szczeble młodzieżowe koszykówki w Śląsku. Trenerzy Jankowski, Turkiewicz, Grygowicz – wiele im zawdzięczam.

Które sezony były dla Ciebie szczególne?
Raczej nie rozpamiętuje przeszłości, a szczególny to każdy aktualny. A tak generalnie to myślę, że bardzo fajna była moja przygoda w PLK, bo sama możliwość rywalizowania z najlepszymi w kraju jest czymś dobrym i chciałbym tam jeszcze pograć trochę. Im wyższy poziom, tym naprawdę gra sprawia więcej frajdy i satysfakcji. 

Oprócz PLK miło wspominam sezon, gdy udało mi się awansować z Kutnem do ekstraklasy. To był magiczny czas. Była fajna atmosfera, nawiązały się przyjaźnie, które trwają do dziś. Cały okres na Podkarpaciu wspominam dobrze. W zasadzie, każde miejsce wspominam z sentymentem, raczej staram się pamiętać miłe i sympatyczne chwile.

W Koszalinie były zawirowania, ale na tym, że z AZS-em rozwiązałem kontrakt pod koniec sezonu, zaważyły sprawy prywatne. Szczęśliwie się złożyło, że wróciłem do domu, jednocześnie uciekając z tonącego okrętu, póki jeszcze mogłem. Gdyby nie nadarzyła się taka okazja, w ogóle bym o tym nie myślał. Mimo tego, co się wydarzyło, dobrze wspominam zespół i trenera Marka Łukomskiego. Koszalin był świetnym miejscem do grania, podobało mi się miasto i lokalizacja, bo było blisko nad morze. Szkoda, że nie ma go już na koszykarskiej mapie Polski.

Drugi raz jesteś w Górniku Trans.eu Wałbrzych. 10 lat robi różnicę?
Do Wałbrzycha trafiłem już w 2009 roku. Różnica jest kolosalna, bo tak naprawdę są to dwie zupełnie inne organizacje. Inni ludzie kierują tym klubem niż w tamtych czasach. Wtedy klub miał spore długi i organizacyjnie nie wyglądało to najlepiej. Teraz widać już poprawę, jest piękny obiekt, od strony finansowej jest to jakoś poukładane. Tamten Górnik był daleki od profesjonalizmu. To były inne czasy.

Drugi raz, to była moja inicjatywa. Zapytałem trenera Grudniewskiego, czy nie szuka zawodnika na moją pozycję. Od słowa do słowa i zaraz potem rozpoczęła się moja przygoda z klubem, która trwa już drugi sezon. Dobrze się tutaj czuję. To miejsce, gdzie warto zostawić kawałek serca.

I zostałeś na kolejny sezon.
Jest jednak duży niedosyt po poprzednim sezonie, bo ciężko pracowaliśmy i byliśmy na dobrej drodze, by awansować do ekstraklasy. Szkoda, że nie doszło do play-offów. Czuliśmy się pewnie, a wszystko wskazywało na to, że udałoby nam się wywalczyć go na parkiecie. Rozgrywki zostały przerwane, medale rozdano, a wszystko rozegrało się już przy zielonym stoliku, poza nami. 

W obecnym sezonie, z jednej strony jest ciężej, bo pierwszym miejscem zawiesiliśmy sobie wyżej poprzeczkę. Perturbacje budżetowe były, każdy dostał po kieszeni przez koronawirusa. Do EBL odszedł Grzegorz Kulka, Damiana Pielocha nie udało się zatrzymać, doszli za to Jasiek Malesa i Maciej Bojanowski, którzy muszą się wdrożyć w nasz system i zaadaptować. Trochę musimy poprawić naszą grę, jednak większość składu została i to jest na pewno na plus.

Dopiero będąc na mecie poczujesz, że pewien etap jest zakończony?
Zdecydowanie, chcemy potworzyć ten sukces co w poprzednim sezonie, chociaż tym razem będzie to trudniejsze. Wiele zespołów ma lepsze składy i nie jest to łatwy sezon. My mimo wszystko jesteśmy na to gotowi i to jest naszym celem.

Rozmawiała Pamela Wrona, @Pamela_Wrona

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38