Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
– Spędziłem w NBA 14 lat, grałem w sześciu klubach i zdobyłem jedno mistrzostwo. Nie mniej od przejażdżki wraz pierścieniami u boku LeBrona w Cleveland pamiętam jednak wszystkie mecze rozegrane na parkiecie 76ers. Z jednego powodu: za każdym razem w jednym z pierwszy rzędów pojawiał się na nich kibic z transparentem wymierzonym we mnie – wspominał ostatnio Channing Frye.
– Nie mam pojęcia co kierowało tym człowiekiem, bo ja przecież nigdy nie byłem żadną gwiazdą. Ale, prawdę mówiąc, naprawdę mnie to wkurzało. Szczególnie dobrze utkwiło mi w pamięci jedno hasło z tych transparentów: „Hej, Frye – zdradź jak to jest mieć siedem stóp wzrostu, grać w meczu 30 minut i zaliczyć tylko jedną zbiórkę”.
Ładny trolling, prawda? Nawet, jeśli karierę Frye zakończył ze średnią 22 minut i 4,5 zbiórki na mecz.
Ale to tylko wersja light. Kibice często bywają po wrzodem na dupie. Rzadziej Channingów Frye’ów NBA. Częściej LeBronów Jamesów. Kilkanaście dni temu w Atlancie:
.
Żenujące przedstawienie będące doskonałym podsumowaniem obecnych, narcystycznych czasów? Też. Ale również, dla wieeelu fanów NBA i szeroko rozumianej popkultury – doskonała rozrywka. Wręcz „must see”.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!