Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Wojciech Malinowski: Po odejściu Michała Sokołowskiego wydawało się, że to być może będzie moment, w którym Legia przestanie seryjnie wygrywać. A tymczasem najpierw pokonaliście Stal Ostrów, a w sobotę wygraliście w Lublinie. Jak to się stało?
Justin Bibbins: Przed rozpoczęciem sezonu wszyscy mieliśmy przekonanie, że będziemy mocnym zespołem. Jeszcze zanim dołączył do nas „Sokół”, co było czymś „ekstra” dla drużyny. Z nim, czy bez niego, wiedzieliśmy, że potrafimy wygrywać.
Ciężko pracowaliśmy w trakcie przygotowań i nauczyliśmy się wtedy grać ze sobą. Wiele osób może być zaskoczonych, ale my znaliśmy nasze możliwości. Nie jesteśmy zaskoczeni tym, co się dzieje i będziemy się starali utrzymać rozpęd, co mam nadzieję, pozwoli nam wygrywać dalej.
Dwa sezony wcześniej występowałeś w Polpharmie, zatem zakładam, że dobrze znałeś możliwości i umiejętności Sokołowskiego. Byłeś zaskoczony pod koniec sierpnia, gdy dowiedziałeś się, że dołączy on do Legii?
To było zaskoczenie dla wszystkich, szczególnie iż wydarzyło się to tuż przed samym rozpoczęciem sezonu. Jak powiedziałem, był to znakomity transfer dla nas. Brakuje go teraz zarówno jako osoby, jak i koszykarza, cieszę się jednak, że trafił do mocniejszej ligi. A my staramy się wygrywać dalej.
Jak bardzo zmieniła się twoja rola w dwóch ostatnich spotkaniach, w których Sokołowskiego już nie było? Czy czujesz, że masz więcej obowiązków w roli strzelca, a może rozgrywającego? Albo w kwestii charakteru i dowodzenia drużyną?
Nie uważam, by moja rola uległa zmianie, raczej robię to samo, co wcześniej. Wszyscy w zespole wspólnie wypełnili po Michale lukę. Jak powiedziałem, nie było u nas żadnej paniki.
Jestem rozgrywającym i staram się pomagać drużynie, jak tylko jest to możliwe. Jeżeli trzeba zdobywać punkty, to próbuję to właśnie czynić. Są też momenty, gdy staram się atakować kosz i odrzucać piłkę do innych. Mamy przecież strzelców w zespole, którzy potrafią to wykorzystać.
Widać to było zresztą w ostatnich dwóch spotkaniach. W meczu z Ostrowem nie zdobyłem tak wielu punktów, ale pokazałem też, że mogę wpływać pozytywnie na grę zespołu innymi rzeczami. Z kolei w Lublinie starałem się wykorzystywać okazje w ataku, a koledzy z drużyny wykonali świetną robotę, by w tym mi pomóc. Także wtedy, gdy byli lepiej ustawieni i trafiali po moich akcjach, w których odgrywałem piłkę.
W obu tych spotkaniach zagrałeś pełne 20 minut w drugich połowach. Jak dużym wyzwaniem jest taka sytuacja?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!