Jesus Ramirez: Chciałbym jeszcze dostać szansę

Jesus Ramirez: Chciałbym jeszcze dostać szansę

Czego zabrakło do zwycięstwa w ćwierćfinale z Legią? Czy potrzeba było aż tylu transferów? Co dalej z pracą w Szczecinie? Hiszpański trener Jesus Ramirez podsumowuje sezon i swoją pracę w Kingu.
Jesus Ramirez / fot. K. Cichomski, King Szczecin

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Wojciech Malinowski: Rozmawiamy, gdy jest Pan już od kilku dni w Hiszpanii. Czy przed wyjazdem ze Szczecina rozmawiał Pan w sprawie swojej dalszej przyszłości w klubie?

Jesus Ramirez: Rozmawialiśmy i próbowaliśmy podsumować 4 miesiące, które spędziłem w Szczecinie. Były to ciekawe rozmowy, jednak moja przyszłość nie była ich bezpośrednim tematem. Raczej koncentrowaliśmy się na zakończonym sezonie i nie sądzę, żeby różniło się to od tego, jak wygląda to w tym momencie w innych klubach.

Czy w ogóle jest Pan zainteresowany powrotem do Szczecina i pracą w roli trenera w przyszłym sezonie?

Tak. Jednak o szczegółach wolałbym rozmawiać pod koniec kwietnia, może nawet po zakończeniu serii finałowej w „bańce” w Ostrowie. Teraz cały czas jest na to zbyt wcześnie, play off i ogólnie wydarzenia ostatnich 3 tygodni są bardzo żywe w mojej pamięci.

Chciałbym jednak otrzymać szansę dokończenia pracy, którą zaczęliśmy. Uważam, że wykonaliśmy wspólnie sporo dobrego, jednak nie zostało to dokończone. Ostatnie 3 tygodnie były bardzo wymagające mentalnie i najpierw chciałbym od tego się odciąć. W tym momencie jeszcze tego nie potrafię zrobić.

Nie jest to adrenalina pomeczowa, gdyż ta zeszła ze mnie momentalnie po zakończeniu 4 spotkania ćwierćfinału przeciwko Legii. Jednak w ostatnich tygodniach wydarzyło się wiele rzeczy, które były trudne do opanowania i podejmowania w ich kwestii decyzji. Potrzeba trochę czasu, by nabrać właściwej perspektywy do nich.

Przed wykonaniem telefonu do Pana zastanawiałem się, gdzie przebiega linia,  w której po jednej stronie będziemy rozmawiali o koszykówce, a po drugiej czai się koronawirus, który zaatakował was pod koniec sezonu regularnego.

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Ja też tego do końca nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że po zakończeniu 4 meczu rozmawiałem z wszystkimi graczami i pytałem się ich, co miało większy wpływ na naszą przegraną. Czy był to brak przygotowań do pojedynków z Legią, czy może forma fizyczna? Odpowiedzi bardzo się od siebie różniły.

Niektórzy zawodnicy wskazywali na braki w kwestii przygotowań pod kątem rywala, jednak inni z kolei mówili, że brakowało im dynamiki, szybkości, czy czuli się po prostu zmęczeni. Wskazać tą linię jest zatem bardzo trudno.

Jest jednak kilka elementów koszykarskich, o które chciałbym spytać. Miał Pan najszerszą kadrę wśród drużyn uczestniczących w play off. Czy ćwierćfinałowa seria przeciwko Legii pokazała, że tak naprawdę 12-13 zawodników to zbyt wielu, gdyż nie da się wszystkich optymalnie wykorzystać?

Rzeczywiście wygląda na to, że 10 graczy jest całkowicie wystarczającą liczbą w Polsce, o ile nie grasz w europejskich pucharach. Częściowo powyższa sytuacja wynikała z podjętych przeze mnie decyzji i widzę, teraz gdy analizuję mój czas w Szczecinie, że pewne kwestie można było rozwiązać inaczej.

Na pewno byłoby łatwiej grać 10 zawodników, lepiej przygotowanych i precyzyjniejszych we współpracy ze sobą. Gdy podejmowałem decyzje w trakcie sezonu, to wierzyłem, że pomogą nam one nawiązać walkę z najlepszymi drużynami w Polsce. Niektóre z nich wiązały się jednak ze specyficznymi okolicznościami i na końcu okazało się, że wszystkie zmiany okazały się trudne do opanowania.

W tego typu rozważaniach najczęściej wymienia się zamianę Thomasa Davisa i Dustine’a Ware’a na Zacha Thomasa i Rodneya Purvisa. Czego Pan oczekiwał po nowych graczach i czemu nie pokazali oni tego w serii przeciwko Legii?

Obie decyzje nie były dla mnie łatwe, szczególnie ta w przypadku Dustina, gdyż znaliśmy się od wielu lat. Jeżeli chodzi o zaangażowanie Thomasa, to należy pamiętać jednak o okolicznościach tego transferu. Po kilku, 2-3 tygodniach mojego pobytu w Szczecinie, zapowiadało się, że lada dzień do gry po długiej przerwie wróci Paweł Kikowski. Oglądał dużo jego meczów z poprzednich sezonów, planowałem dla niego sporą rolę i uznałem, że z „Kiko” w składzie nie będziemy potrzebowali aż tylu graczy obwodowych.

Był to też moment, w którym mieliśmy serię kontuzji wśród wysokich zawodników, praktycznie tylko Mateusz Bartosz był jedynym typowym podkoszowym zdolnym do gry. To wszystko spowodowało, że uznałem za właściwe rozwiązanie pozyskanie jeszcze jednego „Stretch 4”, który może w tej roli wspomóc Clevelanda Melvina, a także uwolnić minuty dla Pawła Kikowskiego.

Niestety potem okazało się, że powrót do gry „Kiko” się opóźnił. Żeby było jasne – był on bardzo profesjonalny w trakcie rehabilitacji, dawał z siebie w jej trakcie maksimum, jednak jego kolano w pewnym momencie źle zareagowało na treningi.

A zamiana Ware’a na Purvisa?

Teraz łatwo jest powiedzieć, że po tylu wcześniejszych zmianach, które miały miejsce w Szczecinie zarówno wśród trenerów, jak i graczy, ta okazała się zupełnie niepotrzebna.

Mnie w niej najbardziej zaskoczyło to, że, nawet jeżeli Ware nie jest typowym rozgrywającym, to jednak miał znacznie większe umiejętności w grze z piłką i organizowania ataku od Purvisa, co już po pierwszych meczach w Pana filozofii gry wydawało się bardzo istotne.

Racja, jest rzeczywiście tak, że chcę mieć na parkiecie, jak najwięcej „ballhandlerów”, którzy mogą organizować grę i stwarzać zagrożenie z piłką w rękach. Jak mówiłem wcześniej, znamy się z Dustinem długo i bardzo cenię jego charakter. Jednak w czasie lutowej przerwy na reprezentację spędziliśmy trochę czasu w Toruniu, graliśmy tam mecze sparingowe i właśnie wtedy uznałem, że Dustin nie jest w stanie nam dać tego, co potrzebujemy.

Przedstawiłem swoje wnioski w klubie i wtedy zaczęliśmy szukać zastępstwa, które również pozwoliło Dustinowi przenieść się do zespołu, w którym mógł odgrywać większą rolę. Nie chcę mówić, że popełniłem błędy, ale na pewno nie mogę być ze swoich decyzji zadowolony i ogólnie uważam, że w trakcie sezonu w zespole było zbyt wiele zmian.

Gdy popatrzymy tylko na stronę koszykarską, to czego najbardziej zabrakło wam w rywalizacji z Legią?

Trudno jest na to odpowiedzieć. Uważam, że w czasie mojej pracy w Szczecinie, która zaczęła się pod koniec grudnia, zespół wypracował własną tożsamość, która pozwoliła mu zwyciężyć w 9 z 12 rozegranych meczów w lidze, tego ostatniego spotkania w sezonie zasadniczym w Warszawie ze zrozumiałych względów nie będę tu wliczał. Wcześniej bilans wynosił 7 wygranych i 9 porażek. Poprawiliśmy się zarówno w ataku, średnio o niecałe 2 punkty, jak i w obronie, tu średnio o 2,3 pkt na mecz.

Jednak wszystkie zmiany w zespole, a także przebyty koronawirus spowodował, że wspomnianą tożsamość zatraciliśmy. Nawet teraz nie uważam, że Legia jest od nas lepszym zespołem, jednak w serii z nami to oni bardziej wyglądali jak zespół, a jej gracze współpracowali ze sobą na wyższym poziomie, w dużej mierze dlatego, że przebywali ze sobą od 10 miesięcy.

Z konkretnych kwestii taktycznych, to na pewno można wskazać elementy zarówno w ataku, jak i w obronie, które okazały się decydujące. Były co prawda sytuacje, jak brak zbiórki na 12 sekund przed końcem 1. meczu, które mogły dużo zmienić. Jednak Legia była ogólnie od nas lepsza, skuteczniej wykorzystywała swoje silne strony, które pokazywała już w trakcie sezonu, ich egzekucja ofensywa stała na wyższym poziomie niż u nas.

Być może drużynie zabrakło dodatkowego biegu, który w tym momencie sezonu powinna być w stanie wrzucić i pokazać na parkiecie. A może tego ekstra biegu zabrakło z mojej strony, gdyż nie przygotowałem zespołu tak, jak powinno to wyglądać. Tak naprawdę mieliśmy jednak na to tylko 2 treningi. Potem tego niewątpliwie brakowało, gdy trzeba było grać przeciwko ich obronie strefowej, albo poprawić ustawienie do walki o zbiórki.

Zapewne widział Pan, że Maciej Lampe statystycznie miał bardzo dobry debiut w zespole CSP Limoges – 21 punktów i 13 zbiórek. O czym to świadczy? Czy zabrakło mu kilku dni na dojście do pełni formy po przebytym koronawirusie, czy raczej nie był on należycie wykorzystywany w serii przeciwko Legii?

Nie jestem zaskoczony jego występem dla Limoges, gdyż Maciej jest na pewno zawodnikiem, który może notować bardzo dobre mecze, także na wyższym poziomie rywalizacji niż w Polsce.

Przed rozpoczęciem playoffów zagrał dla nas tylko w 4 spotkaniach. Już w pierwszym meczu w naszym zespole, zdobył we Włocławku 17 punktów w 15 minut i ogólnie uważam, że w tych występach prezentował się dobrze. Jest przede wszystkim bardzo skutecznym graczem w akcjach dwójkowych, zarówno jako rolujący w stronę kosza, jak i robiący „pop” na zewnątrz. Potrafi też zdobywać punkty spod kosza i także w tej roli czasami go wykorzystywaliśmy.

Jeżeli chodzi o serię przeciwko Legii. To była tylko i wyłącznie moja decyzja, że w 1. spotkaniu zagrał zaledwie 5 minut. Wtedy dopiero w ostatniej chwili, na 48 godzin przed rozpoczęciem meczu, dowiedzieliśmy się, że ma negatywny wynik testu i może z nami jechać do Warszawy. Rozmawiałem z Maciejem o tym i kto wie, może gdybym próbował grać nim przez 30 minut, to efekt byłby lepszy. Wtedy jednak wydawało mi się inaczej, szczególnie gdy mówimy o graczu, który miał w trakcie pobytu kilka kontuzji, a do gry miał wyjść prosto po 12 dniach spędzonych w domu.

W pozostałych meczach zdecydowaliśmy się używać go bardziej w grze tyłem do kosza, a mniej w akcjach dwójkowych. Czemu? Staraliśmy się zwalniać tempo gry, ograniczyć punkty z szybkiego ataku Legii i jednocześnie zmusić ich, szczególnie w niższych ustawieniach, do większej pracy w obronie strefy podkoszowej.

Długimi momentami funkcjonowało to nieźle. Być może brakowało trochę równowagi i Maciej lepiej grałby przy większej liczbie akcji dwójkowych albo z pozycji „high post”. To jednak powodowałoby też przyspieszenie gry, a ogólnie naszej szansy upatrywałem w większej koncentracji na grze pod kosz.

Spędził Pan 4 miesiące w Polsce. Jak Pan oceni ten czas?

Wspominam go bardzo pozytywnie. Razem z asystentem Maćkiem Majcherkiem i resztą sztabu trenerskiego staraliśmy się podążać we właściwą stronę. Jestem zadowolony z pracy, którą w tym czasie wykonaliśmy, zarówno w hali, jak i poza nią. Dla mnie cały ten proces przypominał trochę bieg sprinterski, jednak dzięki pomocy innych osób mogłem uczyć się w jego trakcie i przynajmniej do meczu u siebie z HydroTruckiem Radom (17 marca – red.) wszystko przebiegało bardzo dobrze. Dopiero kolejne 3 tygodnie okazały się bardziej skomplikowane.

Czy były jakieś elementy w polskiej lidze, które Pana zaskoczyły?

Każda liga ma swoją specyfikę. Nawet teraz, po 12 meczach w sezonie regularnym i 4 w fazie play off, jestem w polskiej lidze nowicjuszem. Uważam jednak, że stoi ona na wysokim poziomie pod względem organizacji, gdy popatrzymy od strony ligi, sędziów i klubów.

Jeżeli chodzi o wydarzenia na parkiecie, to zaskoczył mnie trochę w niej poziom fizyczności. Polska liga zapewne nie jest aż tak atletyczna, jak przykładowo niemiecka, nie ma w niej aż tak eksplozywnych zawodników, jednak pozwala się na więcej kontaktu i gra jest bardziej fizyczna. Przygotowania do meczów ze strony zawodników i trenerów też, moim zdaniem, stały na wysokim poziomie.

Jak często pozostawał Pan w kontakcie z Krzysztofem Królem, właścicielem i prezesem klubu?

Spotykaliśmy się w dniach meczowych, a także 2-3 razy w trakcie tygodnia. Chętnie widziałbym nawet częstsze i bardziej bezpośrednie spotkania, jednak uniemożliwiała nam to bariera językowa.

Rozmawialiśmy zatem głównie korzystając z tłumaczenia Macieja Majcherka, a ogólnie o współpracy z prezesem Krzysztofem Królem mogę mówić tylko pozytywnie. Bardzo nas wspierał, był też bezpośredni w rozmowach i przedstawiał swoje pomysły, o których potem dyskutowaliśmy. Na końcu to on przecież, jako właściciel i prezes klubu podejmuje w nim wszystkie najważniejsze decyzje.

Czy z Pana perspektywy są jakieś terminy, przed których upływem spodziewa się Pan podjęcia decyzji, co do Pana przyszłości w szczecińskim klubie?

Z mojej strony takich nie ma. W tym momencie myślałem tylko o powrocie do domu i spotkaniu się z rodziną i synem, z którymi rozstałem się przed rozpoczęciem playoffów. Spodziewałem się, że awansujemy do „bańki” w Ostrowie i uznaliśmy, że nie ma większego sensu, by moja rodzina spędzała sama czas w Szczecinie.

Teraz chcę zatem trochę się zrelaksować, mniej myślę o koszykówce, nie oglądam nawet playoffów. Śledzę wyniki, ale wszystkie mecze obejrzę pewnie z kilkutygodniowym opóźnieniem.

Jakieś przewidywania, co do zdobywcy tytułu mistrzowskiego?

Ludzie mówili, że przeciwko Spójni Zastal nie wyglądał tak dobrze, jak wcześniej, jednak wciąż prezentował równy poziom, cały czas też bardzo dobrą pracę wykonywał z zespołem trener Tabak. Nie dziwię się zatem, że pokonali też Śląsk i to ich uważam za głównego faworyta do mistrzostwa.

W drugiej parze liczyłem, że Legia postawi Stali trochę większy opór i oba zespoły uznawałem za takie, które w finale mogłyby się postawić Zastalowi. Nie wiem, czy go pokonać, wiem jednak na pewno, że chciałbym, żeby finał potrwał 7 spotkań. To by oznaczało dobrą koszykówkę, co byłoby z pożytkiem dla wszystkich.

Rozmawiał Wojciech Malinowski

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38