
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
W sobotę Filip Dylewicz rozpoczął swój 25. sezon gry w PLK. Z roku na rok statystyki wpływu silnego skrzydłowego na grę są coraz słabsze, a głosy sugerujące zakończenie kariery — coraz głośniejsze. Ostatnie sezony pokazują, że sportowo Filip Dylewicz się skończył. Niestety, statystki również.
Wiek?
Sam wiek nie jest najważniejszy – istotne jest to, jak się starzejesz, na ile pozwala ci twoje ciało w danym momencie oraz jaki jest twój wiek biologiczny i metaboliczny. Filip Dylewicz w ostatnich trzech sezonach z 87 możliwych do rozegrania w PLK meczów wystąpił tylko w 56. Oznacza to, że opuścił w nich więcej meczów niż we wcześniejszych 12 sezonach. Nie zagrał również w spotkaniu inaugurującym obecne rozgrywki Asseco Arki Gdynia.
Kontuzja dłoni i problem ze ścięgnem Achillesa w sezonie 2018/19 wykluczyła gracza Arki praktycznie na cały rok, a gdy już grał, zaliczał najgorszą skuteczność w karierze. W kolejnym roku miał problem z angażem w PLK i sezon rozpoczął w I lidze, gdzie w 7 meczach zespół z nim na boisku był -22, a bez niego +8. Jak na dłoni widać, że urazy mocno odbijają się na jego grze.
Kończąca się efektywność
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Mimo 41 lat, Dylewicz ciągle jest ponadprzeciętnym graczem w ataku i tak naprawdę ciężko wymagać i oczekiwać więcej od gracza w tym wieku. W poprzednim sezonie w ofensywie gracz Asseco Arki był lepszy od 55 procent zawodników w PLK (dwa sezony temu — od 53 procent, a w swoim ostatnim sezonie w Treflu — od 77 procent, co oznacza, że 37-letni silny skrzydłowy był lepszy od 3/4 ligi w ataku).
O ile widać tu pewien regres w stosunku do poprzednich lat, nie to jest problemem. Kłopotem jest coraz mniejszy wpływ Dylewicza na grę. W ostatnim sezonie w Treflu, tuż przed przejściem Filipa do Gdyni i utratą wielu spotkań z powodu kontuzji, atak zespołu z Sopotu był dzięki niemu zdecydowanie lepszy. Trefl z byłym reprezentantem Polski na parkiecie miał szóstą najlepszą efektywność ofensywną w lidze, a bez niego był zaledwie na poziomie ok. 12-13. miejsca.
Różnica w efektywności ataku z Dylewiczem i bez niego ostatecznie wynosiła prawie 5 punktów na 100 posiadań. Jak na drużynę, która wygrała wtedy 17 z 32 meczów, i była o włos od playoffów, to znaczący wynik z perspektywy wygrywania meczów. Znacznie gorzej wyglądały jednak następne sezony.
Pomijając, statystycznie bardzo słaby dla Dylewicza, sezon naznaczony urazami (w którym rozegrał tylko 246 minut), w kolejnych latach stał się on graczem minusowym w ataku. Stal 2019/20 z nim na parkiecie zdobywała 105 punktów na 100 posiadań, a bez niego — 107,9. O ile w Treflu efektywność ofensywna była lepsza, gdy Filip grał, to dwa sezony później było już odwrotnie. Drużyny o zbliżonym poziomie — a rezultat zgoła różny.
Jeszcze gorzej wyglądało to w ostatnich rozgrywkach. Asseco Arka 2020/21 zdobywała tylko 92,3 punktu na 100 posiadań z Dylewiczem i 101,3 bez niego! W drużynie, która walczyła o utrzymanie, obecność „Dyla” w ataku nie robiła różnicy. Tak ogromna dysproprocja sprawiła, że zacząłem zastanawiać się, czy wychodzenie w pierwszej piątce, gra przeciwko mocnym przeciwnikom oraz zejście na ławkę, gdy różnica punktowa była ogromna, nie wypaczają tego wyniku.
Wykluczyłem więc te minuty, w których różnica w pierwszych trzech kwartach nie mieściła się w przedziale -20/+20, a w IV kwarcie — w przedziale -10/+10. Okazuje się, że wyniki są zbliżone, a różnica nie jest statystycznie istotna.
Kolejnym krokiem było sprawdzenie, jak kształtują się wyniki innych graczy, i czy jeden z kolegów Dylewicza nie obciąża jego wyników. W przypadku zawodników, którzy rozegrali najwięcej minut w Asseco Arce, różnica w jakości ataku z nimi na parkiecie/ławce jest pozytywna (gdy grali, drużyna wyglądała w ataku lepiej, a gdy schodzili z parkietu — gorzej). Po wyłączeniu minut Dylewicza widać skok efektywności w kombinacji z kluczowymi postaciami tego zespołu.
Asseco Arka wyglądała lepiej w ataku bez swojego doświadczonego silnego skrzydłowego — a ciągle mówimy o zespole, który przez cały sezon walczył o utrzymanie.
Obrona
O ile w ataku możemy znaleźć jeszcze jakieś plusy, to na obronę lepiej spuścić zasłonę milczenia. Według Synergy w poprzednim sezonie tyle samo rozegranych posiadań i gorszą efektywność defensywną od Dylewicza miało tylko 2 graczy (w 2018/19 było ich 8, a przed kontuzją był nawet lepszy w obronie od 65 procent graczy PLK). Tu znów widzimy tę samą historię co w przypadku ataku i drastyczny spadek formy po pechowym sezonie w Gdyni.
Obecnie problem w defensywie przede wszystkim polega na tym, że ciało Dylewicza nie jest w stanie nadążyć przy close-outach i ogólnie za ruchami rywali. Przeciwnicy skutecznie wykorzystują te ułamki sekund, jakie potrzebuje 41-latek, żeby się zatrzymać, zmienić kierunek biegu i znów ruszyć.
Najlepiej widać to na poniższym przykładzie: gdy rywal Dylewicza na pozycji 4 będzie zawodnikiem mobilnym, z umiejętnością mijania i dobrym pierwszym krokiem, jeśli nie będzie ograniczać się tylko do rzucania z dystansu, to będzie stanowił dla niego ogromny problem.
.
Efektywność defensywna z weteranem nie wygląda dobrze w ostatnich 3 sezonach. Pomijając rok, który zabrały mu kontuzje, różnica w efektywności defensywnej wynosi odpowiednio -1,4 w 2020/21 i -6,5 w 2019/20 oraz 2017/18. W bardzo słabym defensywnie zespole Asseco Arki drużyna z nim na parkiecie wypadała jeszcze gorzej. Jeśli Dylewicz grałby przez pełne 40 minut, a efektywności z nim na boisku byłyby takie, jak obecnie, to Asseco powinno wygrać tylko 3 mecze. Ostatecznie wygrali 8 spotkań, czyli 5 więcej niż prognozowana oczekiwana liczba zwycięstw.
Po kontuzji dłoni i ścięgna Achillesa nie przez przypadek żadna drużyna PLK nie chciała podjąć ryzyka i nie była skłonna zaoferować Dylewiczowi kontraktu. Koszykarsko zaawansowany wiek, do tego dwa urazy oraz już w Treflu gorsza efektywność defensywna z nim na parkiecie nie zachęcały do skorzystania z usług weterana. Te wszystkie małe rzeczy, które do tamtej pory były nieistotne, po kontuzji w 2018/19 stały się bardzo widoczne i mocno obciążały wyniki.
Coraz mniejszy wpływ na grę oraz problem z nadążaniem za młodszymi, bardziej ruchliwymi zawodnikami w obronie sprawiają, że Dylewicz nie ma już pozytywnego wpływu na grę swojej drużyny.
Ostatni sezon, w którym Dylewicz był plusowym graczem, to lata 2017/18 i jego pożegnanie z Treflem Sopot. Od tego momentu jego występy oddalają od zwycięstw zespoły, w których gra, a jego samego przybliżają do koszykarskiej emerytury.
Jacek Mazurek
[/ihc-hide-content]