
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Jerzy Szambelan: Kawa gotowa, możemy rozmawiać!
Pamela Wrona: Bez czego wytrzymałby pan dłużej – bez kawy, czy bez koszykówki?
W środowisku to komentują, bo zawsze na zajęcia przychodzę z kawą. Trochę ze mnie drą łacha. Bez kawy oczywiście bym wytrzymał, piję dwie słabe w ciągu dnia. Bez koszykówki byłoby już ciężko.
Dobrze czuje się pan też w kuchni?
Żona zmarła i nie mogłem się z tym pogodzić. Nie potrafiłem w ogóle gotować. Moja żona gotowała wspaniale i nie musiałem się wtrącać. Sytuacja mnie zmusiła, nie chciałem chodzić po restauracjach. Teraz zakupki, gotowanie, wszystko wziąłem na siebie. A przynajmniej po domu unoszą się piękne zapachy. I naprawdę fajnie mi to wychodzi, jest to dla mnie przyjemne. Mam genialny przepis na pomidorową!
Ma pan teraz więcej czasu?
Pandemia spowodowała, że z WKK Wrocław nasze drogi się rozeszły. Rozwiązaliśmy umowę, oczywiście na przyjacielskich zasadach. Wróciłem do rodzinnej Stalowej Woli.
W tym samym czasie wysiadły mi stawy. Trochę zajęło to, zanim mnie zdiagnozowano, a początkowo sądziłem, że to od kręgosłupa. Wyeliminowano to po jakimś czasie, dostałem antybiotyk przeciw zapaleniu stawów. Poprawy nie było, czułem się słabo. Dopiero mój znajomy zasugerował, że może być to borelioza. I miał rację. Kleszcz ukąsił mnie około 10 lat temu, a dopiero teraz zacząłem odczuwać skutki. Obecnie się leczę, ale czuję się fatalnie. Ciężko mi się śpi i funkcjonuje w ciągu dnia, często muszę zmieniać pozycje. No, ale przejdźmy może do czegoś przyjemniejszego!
Co dała panu koszykówka?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!