
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
– Byłem bardzo zadowolony z występów zarówno drużyny, jak i swoich. Jak na to, że z powodu CoVid-19 pojechaliśmy tam bez praktycznie żadnych przygotowań, to uważam, że graliśmy naprawdę dobrze. Niestety przegraliśmy z Barceloną, a był to mecz, który powinien zakończyć się naszym zwycięstwem – powiedział nam Jeremy Sochan.
To spotkanie przeciwko katalońskiej drużynie tak naprawdę zabrało Polakowi szansę na wywalczenie nagrody najbardziej wartościowego gracza (MVP) turnieju, którą ostatecznie otrzymał Michael Caicedo. Hiszpański skrzydłowy Barcelony akurat przeciwko Sochanowi i Ratiopharm Ulm zdobył tylko 4 punkty, lecz potem rzucił aż 29 w finałowym meczu z Joventutem Badalona.
„Cheat code”
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
17-letni reprezentant Polski w starciu z Barceloną zdobył 16 punktów i zanotował 16 zbiórek. W 3. kwarcie, po jego dwóch „trójkach” z rzędu, Ulm prowadziło nawet 44:30.
.
Na początku 4. kwarty przewaga wynosiła jeszcze 9 punktów (50:41), lecz od tego momentu katalończycy zdobyli 18 z rzędu, a gracze Ratiopharm… zero. To za sprawą obrony strefowej, z którą gracze niemieckiej drużyny zupełnie nie mogli sobie poradzić. Jak widać ten „cheat code” do koszykówki młodzieżowej stosowany jest nie tylko w Polsce, co często jest w naszym środowisku przecież krytykowane.
– Mieliśmy dużą przewagę, ale jak wspomniałem – było mało czasu na przygotowania i najbardziej wyszło to właśnie przeciwko obronie strefowej. Gdy rywale ją postawili, to byliśmy w szoku i nie bardzo wiedzieliśmy, jak ją zaatakować. Nasza ofensywa składała się głównie z trudnych rzutów i strat, naprawdę ciężko nam się przeciwko niej grało – skomentował reprezentant Polski.
Sam Sochan również nie uniknął nieudanych akcji w tym fragmencie i podobnie, jak reszta kolegów, miał wielkie problemy z ustawionym pod koszem potężnym Nigeryjczykiem, Jamesem Nnajim (16 lat, 208 cm).
.
Z „cheat code” obrony strefowej próbowali również skorzystać koszykarze z Malagi, którzy rywalizowali z Ulm w meczu o 3. miejsce. Tym razem jednak zawodnicy Ratiopharm byli na to lepiej przygotowani i między innymi dzięki skutecznym akcjom Sochana (15 pkt + 10 zb. + 4 as.) pokonali Unicaję 69:65.
.
– To bardzo fajny turniej i znakomite doświadczenie, jednocześnie zupełnie inne od podobnych imprez w Ameryce. Było tu zdecydowanie więcej taktyki, w każdym spotkaniu musiałeś być gotowy na 100 procent zarówno w ataku, jak i w obronie. Najważniejsza była jednak regularność. W tego typu turniejach, gdy grasz codziennie mecze, ma ona kluczowe znaczenie – zauważył Sochan.
Lider nie tylko z nazwy
W turnieju w Walencji uczestniczyli gracze urodzeni w 2003 roku lub młodsi. Drużyna Ratiopharm Ulm przyjechała zatem w nieco innym składzie, niż na co dzień występuje w niemieckiej ProB (trzecia klasa rozgrywkowa – red.) pod nazwą „Orange Academy”. Tam najstarszy gracz zespołu urodził się w 1998 roku. Zmieniło to również rolę reprezentanta Polski.
– Rzeczywiście były pewne różnice. Byłem z najstarszego rocznika graczy i choćby dlatego bardziej starałem się liderować na boisku. Miałem też doświadczenie z gry w tego typu turnieju, gdzie spotykasz się z wysokiej klasy rywalami. Na parkiecie starałem się robić wszystkiego po trochu i przede wszystkim pomóc mojej drużynie w odnoszeniu zwycięstw – ocenił Sochan.
Wszechstronność 17-latka było widać w wielu akcjach. Był on najlepiej zbierającym całego turnieju, a jednocześnie często pomagał w wyprowadzaniu piłki pod pressingiem, czy decydował się na akcje przodem do kosza. Tak jak na zamieszczonej poniżej.
.
Nie miał również problemów z przeprowadzeniem kontrataku i precyzyjnym podaniem do kolegi, nawet w sytuacji, gdy tracił równowagę. Tej akcji nie byłoby również bez jego zaangażowania w defensywie, za co regularnie chwalony jest przez obserwujących go skautów.
– Prawie nigdy nie popełnia błędów w rotacjach – to rzadko spotykana pochwała wygłoszona w kierunku 17-letniego zawodnika przez jednego z obserwatorów turnieju.
.
– W obronie pełniłem podobną rolę, co w meczach ligowych. Dużo było przekazań krycia, czyli czasami broniłem na obwodzie, a czasami w strefie podkoszowej. Starałem się też mocno pomagać w walce na tablicach – zauważył Sochan.
Łyżeczka dziegciu
Trenerzy młodego koszykarza, jak i on sam zawsze powiedzą, że pracować trzeba nad wszystkim. W przypadku Jeremy’ego najbardziej niepewnym elementem w tym momencie wydaje się jednak rzut z dystansu. Na turnieju w Walencji trafił 6 z 25 „trójek”, a przy jego umiejętnościach gry bliżej kosza przeciwnicy często godzą się na takie akcje na zasadzie „mniejszego zła”.
– Na pewno potrzebuję większej regularności rzutowej, ale to przede wszystkim kwestia wiary i pewności w to, że mogę trafiać. Uważam, że mam możliwości rzutowe, lecz cały czas muszę pracować nad sferą mentalną, szczególnie w końcówkach spotkań – ocenił reprezentant Polski.
Ciężko też uciec od rozważań, jak dużą przewagę dawały mu jego znakomite warunki fizyczne, w porównaniu do młodszych i często słabiej rozwiniętych atletycznie graczy.
.
Na przykład taką akcję może być znacznie trudniej przeprowadzić za kilka lat. O ile ktoś nie jest Giannisem Antetokounmpo, to trudno oczekiwać, by w seniorskiej koszykówce najpierw ustawił się do gry tyłem do kosza, skąd wypatrzył wolnego kolegę na obwodzie. A gdy ten nie trafił z dystansu, to z łatwością zebrał pilkę w ataku i podał do nieobstawionego gracza pod kosz. Orientacja w wydarzeniach na boisku na pewno jednak zasługuje na duży plus.
Bańka i Baylor
Zorganizowany w Walencji „bańka” była pierwszą tego typu imprezą dla młodego Polaka. Po kilku dniach od jego zakończenia wspomnienia ma jednak bardzo pozytywne.
– Żyjemy obecnie w innych czasach, zatem i taki turniej trochę się rzeczywiście różnił od poprzednich. Wszystko było jednak w porządku. Myślę, że ograniczenia związane z pobytem w „bańce” spowodowały, że bardziej można się było skoncentrować na grze. Docenialiśmy też fakt, że pomimo trudnej sytuacji w Europie w związku z CoVid-19 dostaliśmy szansę na grę i pokazanie swoich umiejętności – ocenił Sochan.
Na turnieju nie było oczywiście skautów NBA i choćby z tego powodu gracze otrzymywali mniej zwrotnych informacji na temat swojej gry. Występy Sochana uważnie śledzone były jednak na uniwersytecie Baylor, gdzie na jesieni Polak planuje rozpocząć studia i grę w lidze NCAA.
– Rozmawiałem z trenerami, którzy powiedzieli, że są ze mnie dumni. Nie mogę się doczekać, aż zawitam na ich campusie i oni chyba także na to czekają. To będzie na pewno ciekawe doświadczenie – stwierdził 17-letni koszykarz.
Sochan był jednym z dwóch Polaków, którzy pojawili się w Walencji, w której rozegrano pierwszy z trzech turniejów eliminacyjnych tegorocznego cyklu ANGT. Drugim był Jakub Coulibaly, który pełnił jednak małą rolę w drużynie z Malagi (łącznie 12 minut, 2 pkt i 3 zbiórki).
– Nie miałem okazji z nim porozmawiać, ale śledzę go na Instagramie i na pewno będzie do tego okazja. Także wtedy, gdy obaj spotkamy się na zgrupowaniu reprezentacji – odpowiedział Sochan, gdy zapytaliśmy go o kontakty z graczem, którego niedawno przedstawialiśmy na łamach PolskiKosz.pl.
Deser
Na deser akcja z pierwszych minut meczu przeciwko Barcelonie, gdy Sochan i wspomniany James Nnaji wymienili się efektownymi blokami. Obaj zdecydowanie grali na innym piętrze od rywali, chociaż wpływ Nigeryjczyka na grę ograniczał się głównie do defensywy.
.
Wszystkie mecze z udziałem Jeremy’ego Sochana na turnieju ANGT można obejrzeć na kanale BasketCantera.TV
Wojciech Malinowski, @Stingerpicks
[/ihc-hide-content]