Jay Threatt: To nie przez Rihannę pudłuję

Jay Threatt: To nie przez Rihannę pudłuję

Najlepiej asystujący zawodnik PLK, lider PGE Spójni i sympatyczna postać, znana także z aktywności w mediach społecznościowych. Jay Threatt opowiada o sezonie w Stargardzie, swojej karierze i specyficznym stylu gry.
Jay Threatt / fot. Ryszards Wszołek, Enea Astoria Bydgoszcz

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Wojciech Malinowski: W piątek okazało się, że nie zagracie meczu z Asseco Arką Gdynia. Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziałeś się o odwołaniu spotkania?

Jay Threatt: Około 13, akurat, gdy wróciłem do domu po porannym treningu rzutowym. Byłem już w swoim rytmie przygotowania meczowego i jest to rzeczywiście dziwna sytuacja, lecz doskonale ją jednak rozumiem. Nasze bezpieczeństwo powinno być priorytetem, nawet jeżeli wiąże się z odwołaniem spotkania, do którego przygotowywaliśmy się przez cały tydzień.

Słyszałem, że trener Marek Łukomski dał wam trochę dodatkowego wolnego. Czy czuliście się zmęczeni po ostatnich meczach? Wasz terminarz ostatnio był dosyć intensywny.

Byliśmy oczywiście przygotowania i gotowi do gry, lecz w tym momencie sezonu odpoczynek jest rzeczywiście ważny. Dodatkowy wolny dzień na pewno się przyda, a w niedzielę wrócimy do pracy.

Czy to prawda, że wasze treningi są cięższe i bardzo mocno rywalizujecie pomiędzy sobą?

Tak jest. Mamy wielu graczy, którzy mają naturę zwycięzców, a bez mocnych treningów nie uda się tego osiągnąć. Dodatkowo cały czas były zmiany w składzie – ja i Francis Han dołączyliśmy w styczniu, a Filip (Matczak – red.) powrócił niedawno po kontuzji, podobnie jak „Kostek”. Chyba tylko w dwóch meczach zagraliśmy w pełnym składzie, cały czas zatem się docieramy i mocne treningi są tu kluczowe.

Miałeś 28 asyst w dwóch ostatnich meczach ligowych, czym byłeś sam zaskoczony na Twitterze. To rekordowy wynik w twojej karierze na przestrzeni dwóch spotkań?

(chwila zastanowienia) Szczerze, to nie wiem, ale jest to całkiem możliwe. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, nie jestem też graczem, który przywiązuje aż taką uwagę do statystyk. Staram się grać po prostu we właściwy sposób, ale być może przy okazji rzeczywiście udało mi się ustanowić nowy rekord.

Za tobą 10 meczów w drużynie Spójni, z których wygraliście 7, a przegraliście 3, z czego 2 z najmocniejszym w Polsce zespołem z Zielonej Góry. Jakie są najważniejsze powody tego, że tak dobrze dopasowałeś się do zespołu, a zespół do ciebie?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Myślę, że najważniejsze jest doświadczenie zawodników – poza Baylee Steele’em, to każdy z nas gra co najmniej od kilku lat w Europie. To pomaga wszystkim zrozumieć, co jest w danym momencie najważniejsze dla zespołu. Nick Faust może zdobyć co wieczór po 20 punktów, ale mogę to zrobić także ja, Ray Cowels, czy Filip, „Kostek” lub Kacper (Młynarski – red.).

Od pierwszego dnia, gdy się pojawiłem, to rozmawialiśmy jednak głównie o defensywie i grze zespołowej. Uważam, że całkiem dobrze to realizujemy w ostatnich meczach i widać tego efekty.

W lutym bardzo dobrze wypadliście w Pucharze Polski, gdzie przegraliście dopiero w finale. Jak dużym wyzwaniem jest rozegranie 3 meczów dzień po dniu?

To było niesamowicie trudna sytuacja, szczególnie że mieliśmy za sobą jeszcze długą podróż z domu. Także nasi rywale we wcześniejszych meczach byli bardzo wymagający. Dodatkowo Filip wracał wtedy do gry, a i ja cały czas dochodziłem do formy po 10 miesiącach spędzonych bez meczów.

Te 3 dni pokazały jednak, że drużyna ma znakomity charakter i jesteśmy w stanie być czołowym zespołem w lidze.

Na końcu tego 3-dniowego maratonu czekało was największe wyzwanie, czyli mecz z Zastalem.

Oni są naprawdę dobrzy, notują historyczny sezon. Wtedy mieli też jeszcze w składzie dominującego zawodnika w lidze (Gabriel Lundberg – red.). Byli zgrani, a my cały czas się poznawaliśmy. Uważam jednak, że pokazaliśmy wszystkim, że możemy z nimi rywalizować.

Najprawdopodobniej to właśnie zespół z Zielonej Góry będzie waszym rywalem w 1. rundzie play off. Widzisz jakieś ich słabości, teraz gdy Gabriel Lundberg odszedł do CSKA Moskwa?

Moim zdaniem, nie są teraz aż tak silnym zespołem i coś tam w ich grze widzę, co możemy spróbować wykorzystać. Szczegółami się nie podzielę, ale na pewno zrobimy wszystko, by jak najbardziej utrudnić im zadanie. Myślę, że oni też sobie zdają sprawę, że nie będą mieli z nami lekko.

Nie żałujesz trochę, że z uwagi na słabsze wyniki w 1. części sezonu zagracie w play off dopiero z 8. pozycji? W sytuacji, gdy obecnie gracie lepiej od kilku wyżej sklasyfikowanych zespołów.

Nie mam wpływu na to, co działo się przed moim przyjazdem. Gdy dołączałem do Spójni, to miałem nadzieję, że wygramy 8 z 9 spotkań w lidze. Najprawdopodobniej zakończy się to jednak bilansem 7-2, też całkiem dobrym.

Na pewno moim celem był awans do play off, a także dobry występ w Pucharze Polski. To udało się osiągnąć i teraz czekamy na pojedynki z Zastalem. W moich oczach będzie to prawdziwa seria o mistrzostwo Polski, kto ją wygra, to zdobędzie tytuł. Pamiętaj, żeby dokładnie tak napisać (śmiech).

Kolejne spostrzeżenie z twojego Twittera jest takie, że korzystasz po raz pierwszy w karierze z Komory Normobarycznej. Pomaga?

(śmiech) Jeszcze tego nie wiem. Nie jestem jednak najmłodszym facetem na świecie, dlatego też próbuję nowych rozwiązań, by wspomóc regenerację organizmu. Po kilku wizytach w niej wciąż nie wyrobiłem sobie na jej temat opinii, ale traktuję ją tak, jak inne zabiegi – masaże, odnowa biologiczna, czy też treningi, które odbywam online z moim amerykańskim trenerem.

Na początku sezonu, gdy pojawiłem się w Ostrowie, to miałem trochę problemów z kontuzjami. Dlatego też obecnie przywiązuję większą wagę do tego, by prawidłowo zadbać o swoje ciało.

À propos tego, że „nie jesteś najmłodszym facetem na świecie” – zaprzyjaźniłeś się w czasie kariery ze stretchingiem?

Obecnie – bardzo często to robię. Kiedyś, gdy miałem 22-23 lata? Nie było szans, bym chciał coś takiego wykonywać. Teraz dużo jednak pracuję z trenerem personalnym i oprócz ćwiczeń na właściwe poruszanie się, czy szybkość, to zwracamy także dużą uwagę właśnie na stretching.

Co było powodem, że tak długo czekałeś z podpisaniem kontraktu w obecnym sezonie?

Miałem oferty też wcześniej, ale cały czas nie byłem do nich przekonany, choćby z uwagi na bezpieczeństwo w obecnej sytuacji na świecie. Zdecydowałem się zatem spędzić więcej czasu z rodziną, z którą w ciągu prawie 10 lat gry w Europie widziałem się rzadko. Nie zaniedbywałem jednak treningów, gdyż chciałem być gotowy do gry w momencie otrzymania właściwej propozycji.

Grałeś w dwóch college’ach, George Mason i Delaware State, a potem rozpocząłeś grę zawodowo, która poprowadziła cię przez Dominikanę, Niemcy, Finlandię, Rumunię, Francję, Litwę aż do Polski. Było jakieś konkretne miejsce, które najbardziej ukształtowało cię jako zawodnika, którym jesteś obecnie?

Myślę, że największy wpływ miał na to fakt, że występowałem właśnie w różnych ligach. Każda z nich miała swoje charakterystyczne cechy, dzięki czemu mogłem nauczyć się grać w różnych stylach. Są spore różnice pomiędzy grą w zachodniej Europie i wschodniej, a ligę francuską w ogóle trudno porównać do jakiejkolwiek innej.

To nauczyło mnie adaptacji i nabrałem pewności, że poradzę sobie bez względu na ligę, czy preferowany w niej styl gry. Na pewno stałem się dzięki temu bardziej wszechstronny.

Dołączyłeś do Spójni w trakcie rozgrywek. Jakie są największe wyzwania dla gracza, który pojawia się w zespole w takiej sytuacji?

Myślę, że nigdy nie jest to łatwe, a w przypadku rozgrywających jest to chyba jeszcze trudniejsze. Najważniejsze jest to, by przyjechać w dobrej formie fizycznej (śmiech). Potem musisz postarać się zyskać zaufanie kolegów z zespołu, a także nauczyć się wszystkich zagrywek – nie tylko z pozycji rozgrywającego, ale także z pozostałych czterech.

Tak też postąpiłem po przyjeździe tutaj. Starałem się powiedzieć innym, że przyjechałem po to, by uczynić ich grę lepszą, a nie interesuje mnie zabieranie im gry, czy liczby rzutów. Najważniejsze są zwycięstwa, co pomoże wszystkim z nas w przyszłości.

Nie była to zresztą dla mnie pierwsza taka sytuacja. Z Nickiem Faustem pochodzimy zresztą z tych samych okolic i chociaż nie mieliśmy okazji nigdy się poznać, to moja mama mieszkała w jego sąsiedztwie i mamy wielu wspólnych znajomych. Znałem i kojarzyłem też graczy z poprzedniego sezonu, co na pewno również ułatwiło mi wejście w zespół.

Trener Marek Łukomski uchodzi za szkoleniowca, który daje zawodnikom sporo swobody na parkiecie. Jak z tym się czujesz i gdzie jest granica, gdy dużo swobody zamienia się w za dużo swobody?

Rzeczywiście tak jest i graczom taka sytuacja zawsze bardzo odpowiada. Mamy jednak na tyle doświadczenia, by tej granicy nie przekraczać. A gdy ewentualnie tak się dzieje, to sami się pilnujemy i nikt z nas nie ma pretensji, że kolega zwróci mu na coś uwagę, co można było wykonać lepiej. Ma to duże znaczenie, gdyż trenera na parkiecie z nami nie ma i mimo wszystko nie jest on w stanie wpływać na wszystkie nasze decyzje.

Jesteś rozgrywającym o wzroście 180 cm. Jakie są pozytywy i negatywy takiej sytuacji?

Pozytywy? Może to, że jestem dosyć szybki. O negatywach też w sumie za często nie myślę. Okay, rywale próbują grać ze mną tyłem do kosza, ale jakoś sobie z tym radzę.

W ostatnich waszych meczach często zdarzały się sytuacje, że Filip Matczak i Ray Cowels kryją rozgrywających przeciwnika, a ty jesteś wysłany do gracza z pozycji 2-3. Jak zatem oceniasz swoją obronę, gdy rywale próbują grać z tobą na „low post”?

Myślę, że jest o wiele lepsza, niż się powszechnie uważa. Najważniejsze w niej są moje decyzje. Czasami bowiem za dużo ryzykuję, staram się wyjąć piłkę i łapię niepotrzebne faule. Trenerzy przeciwnika myślą, że w ten sposób wyeliminują mnie z gry, ale tak naprawdę, to ja to czynię, gdy popełniam błędy.

Ogólnie, to jestem gotowy robić wszystko, co trener uważa za najlepsze dla drużyny. Mogę zatem kryć wyższych graczy, czy też bronić na całym parkiecie, gdy jest taka konieczność.

Ubiegły sezon spędziłeś w Stali Ostrów, gdzie miałeś nieudany początek, co zakończyło się nawet twoim zawieszeniem. Czy był to jeden z trudniejszych momentów w twojej karierze?

Myślę, że tak. Szczególnie iż cała sytuacja moim zdaniem była bezsensowna, nawet jeżeli rozumiem, że koszykówka w Europie to biznes. Potem jednak sami przyznali, że był to błąd.

„Naprawdę nie rozumiem, jak to możliwe, że krajowe ligi i FIBA pozwalają zespołom podpisywać nowych graczy, gdy wciąż nie rozliczyły się z byłymi” – taki wpis także znalazłem na twoim Twitterze. Jesteś rozliczony z ostrowskim klubem za poprzedni sezon?

Jeszcze nie, ale jesteśmy prawie na mecie. Mój wpis nie był jednak nawet o nich, raczej była to ogólna obserwacja. Mam znajomych, którzy przechodzą to w Turcji czy Grecji, jest to zatem znacznie bardziej powszechny problem.

W niedawnym meczu przeciwko Stali, który wygraliście 84:83, zdobyłeś 16 punktów i miałeś 15 asyst. Mobilizowałeś się specjalnie na tamto spotkanie?

Raczej nie. Podchodzę do każdego meczu tak samo poważnie i staram się wykorzystywać okazje, które daje mi obrona rywali. Zresztą to zupełnie inny zespół niż przed rokiem, inni gracze, inny trener. Na pewno było fajnie ich pokonać, ale raczej w kontekście tego, że wygraliśmy z zespołem z Top 4.

Widziałem też, że śledzisz wydarzenia na giełdzie. Akcje jakich firm obecnie posiadasz?

Są to Tesla i Apple, a sytuacja na rynku jest tak zła, że przeczekam ją chyba właśnie z tymi dwoma firmami w portfelu.

Bitcoin?

Na to akurat się nie zdecydowałem i oczywiście żałuję, ale przegapiłem wszystkie dobre do tego okazje. Problemem jest na pewno też to, że nie bardzo rozumiem idei kryptowalut. Od strony finansowej to był jednak na pewno błąd.

Bonus z prawdopodobnego awansu do play off wydasz na kolejne inwestycje?

Nie wiem, sytuacja na rynku naprawdę obecnie jest zła. Może zatem wydam go na wyjazd do Meksyku (śmiech).

W jednym z wpisów napisałeś też, że trudno ogląda się obecnie ligę NCAA. Dlaczego tak uważasz?

To dobre pytanie, nad którym cały czas się zastanawiam. Dzieciaki w niej są bardzo utalentowane i imponują atletyzmem, ale brakuje im jednak podstaw koszykówki, które mają młodzi gracze w Europie. W NCAA może potrafią wykonać wsad po przełożeniu piłki między nogami, ale gdy mają trafić rzut po zatrzymaniu po dwóch kozłach? Z tym będzie już problem.

Na pewno duże znaczenie ma to, że najlepsi gracze po roku-dwóch chcą od razu przechodzić do NBA. Kiedyś grali w NCAA dłużej, co na pewno pozytywnie wpływało na poziom.

Czy Jay Threatt korzysta z zasad koszykarskiej analityki? Zdarzył się na przykład jakiś trener, który chciał ograniczyć twoje rzuty z półdystansu?

Z nich na pewno nie zrezygnuję, gdyż uważam, że wszyscy najwybitniejsi gracze obwodowi mieli taką właśnie akcję w swoim repertuarze i stwarzali zagrożenie z wszystkich trzech poziomów, spod kosza, półdystansu i dystansu. Rozumiem zasady analityki, ale w tej kwestii nie do końca mogę się z nimi zgodzić.

Jak dużo zmieniła ona w koszykówce z twojej perspektywy?

Zmiany są na pewno bardzo widoczne, a największy wpływ na to miał w mojej opinii Stephen Curry, o którym chyba zbyt rzadko mówi się w tym kontekście. Po jego sukcesach NBA szybko poszła w tę stronę, a teraz widać, jak zmienia się również gra w Europie. Jeszcze kilka lat temu zespoły niechętnie korzystały z punktujących rozgrywających, nie grały też na dwóch niskich graczy obwodowych. Teraz nawet w Eurolidze zdarza się to bardzo często.

W Europie rzuty za 3 zawsze miały duże znaczenie, widać jednak zmianę w tempie gry, które bardzo przyspieszyło. W dużej mierze dzięki temu, że drużyny starają się mieć na parkiecie jak najwięcej zawodników, którzy mogą grać z piłką i są w stanie stwarzać okazje rzutowe kolegom.

Czy jesteś już w tym momencie kariery, że zastanawiasz się, co będziesz robił po jej zakończeniu?

Gdy jestem na hali czy na siłowni, to skupiam się w 100 procentach na koszykówce. W wolnym czasie jednak interesuję się giełdą, kończę też zakładanie fundacji, która ma wspierać różne inicjatywy w Richmond w stanie Virginia, z którego pochodzę i z którym cały czas jestem bardzo mocno związany.

Uważam, że mam jeszcze mocne 4 lata gry przed sobą, ale pomału planuję nowy rozdział. Latem będę miał na przykład okazję pracować z zespołem ligi AAU.

Jaka jest pierwsza rada, którą dzielisz się z młodszymi graczami, którzy dopiero szykują się do gry w Europie?

Muszą przede wszystkim zdawać sobie sprawę, że to jest biznes, to jest ich praca, a nie zabawa. Jeżeli nie będą robić tego, co powinni, to szybko zostaną odesłani do domu. Gdy trenowałem przed podpisaniem kontraktu ze Spójnią, to rozmawiałem z wieloma młodymi graczami, którzy czekali na swój pierwszy kontrakt po grze w NCAA. Dużo im właśnie mówiłem o koniecznej etyce pracy, a także o tym, jak sobie radzić z rozstaniem z rodziną.

No i oczywiście o tym, że będą zmuszeni nauczyć się zupełnie innej gry – jest mniej miejsca na parkiecie, trzeba zatem wykonywać dodatkowe podania, a także ciągle poprawiać swoje umiejętności w rzutach z dystansu. To zupełnie inne podejście niż te, do którego przyzwyczaili się w NCAA.

Jak Ty radzisz sobie po tylu latach z rozłąką z domem? Szczególnie obecnie w czasach ograniczeń wynikających z CoVid-19.

Najtrudniejsze są pierwsze dwa lata, potem pomału się przyzwyczajasz i przestaje ci to tak mocno doskwierać. Obecnie sytuacja jest jednak zupełnie inna, tak naprawdę moje życie tutaj składa się z trasy pomiędzy domem i halą. W poprzednich latach, gdy miałem kilka dni wolnego, to mogłem na przykład polecieć do Barcelony czy podobnego miejsca, Jednak wszyscy przez to przechodzimy, a mam też grupę znajomych, którzy grają w innych ligach europejskich, z którymi utrzymuję stały kontakt. Takie wzajemne wspieranie się na pewno pomaga.

Masz jakichś bliskich znajomych, którzy grają lub grali na polskich parkietach?

Na pewno Robert Johnson, który w ubiegłym sezonie grał krótko w Dąbrowie. To praktycznie mój młodszy brat, znam go od czasu, gdy skończył 6 lat. Był on jednym z graczy, z którymi dużo rozmawiałem przed ich pojawieniem się w Europie i jestem z niego dumny, że tak dobrze sobie tutaj radzi.

Znam także Chrisa Wrighta, który występował w Toruniu, a przez lata gry w Europie zaprzyjaźniłem się z Kyndallem Dykesem.

Czy podobnie jak on miałeś kiedyś propozycję gry w jakiejś mniej lub bardziej egzotycznej reprezentacji?

Nie, ale gdyby taka się pojawiła, to na pewno bym ją przyjął. To od razu może zaapeluję – przyjmę paszport innego kraju, chętni proszeni są o kontakt (śmiech).

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o zabawnej dyskusji z twoim udziałem na Twitterze, w której dziwiłeś się, że ludzie mają pretensje o to, że „lajkujesz” zdjęcia kobiet zamieszczane w Internecie.

Nie wiem, o co innym chodzi. Niby kogo zdjęcia mają mi się podobać? Na szczęście nie biorę niczego z Twittera na poważnie, traktuję go jako rozrywkę. Jestem młodym, wolnym facetem, któremu podobają się zdjęcia kobiet. Co w tym złego?

Na pewno nie to jest powodem, że czasami źle podam, albo nie trafię jakiegoś rzutu. Moje pudła nie mają nic wspólnego ze zdjęciami Rihanny (śmiech).

Rozmawiał Wojciech Malinowski, @Stingerpicks

[/ihc-hide-content] 

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38