Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Pierwsza część wywiadu z Januszem Jasińskim jest TUTAJ >>
Wojciech Malinowski: Co mógł Pan i klub realnie zrobić, żeby „bańka” odbyła się nie w Ostrowie, a w Zielonej Górze?
Janusz Jasiński: Przede wszystkim trzeba było mieć trochę więcej pieniędzy. Trochę jest smutne, że na końcu musisz zapłacić za to, że więcej od innych wygrałeś, ale żyjemy w świecie, w którym rządzi pieniądz. Gdyby miasto Zielona Góra wyłożyło takie środki, to nie byłoby problemu, jednak po prostu nie ma w nim chęci inwestowania w koszykówkę. Ostatnio dowiedziałem się od jednego z radnych, że „nie będą płacić za gości, którzy biegają za plastikową piłką” – padło to po wywiadzie trenera Tabaka.
Ciężko się w takiej atmosferze prowadzi klub i wiedziałem, że z miasta nie mam wspomagania. Aby zorganizować taką bańkę, to współpraca na linii klub-miasto musi być wzorowa. Konflikty, problemy, Sanepid, różne przepisy do, których trzeba się stosować – wszystko to mogło się wydarzyć i w takiej sytuacji, gdy prezydent miasta nie odbiera ode mnie od kilku miesięcy telefonów, to wszystko byłoby jeszcze większym problemem, niż pokazała to „bańka” w Ostrowie.
Chciałem dodać, że na Radzie Nadzorczej PLK ustaliliśmy tylko i wyłącznie, że będzie „bańka”. To była faktycznie wspólna decyzja, którą podjęliśmy w czasie, gdy było 30 tysięcy zachorowań i 1000 zgonów dziennie. Naprawdę się baliśmy, że kolejny raz możemy nie dokończyć sezonu. W związku z tym każdy z nas wyraził zgodę na „bańkę”.
Natomiast zgoda co do tego, gdzie ona ma się odbyć, kto ma ją zorganizować i warunki jej organizacji – to już nie jest moja bajka. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy może ona się odbyć w Ostrowie, to bym się nie zgodził.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!