Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Wojciech Malinowski: We wtorek Pan i zawodnicy Enea Zastalu odebraliście pokaźną garść nagród za miniony sezon na hali Energa Basket Ligi, a już w środę ogłosiliście kontrakt z trenerem Oliverem Vidinem. Widzę, że na urlop w waszym klubie się nie zapowiada.
Janusz Jasiński: No niestety. Zawsze zresztą mówię, że jak jesteś mały i na prowincji, to przynajmniej musisz być pracowity. A poważnie, to był dla nas trudny i ciężki sezon. Za chwilę jednak będzie następny. Czasu jest mało, szczególnie że w lidze VTB startujemy z pozycji „underdoga”, a w Polsce nasze możliwości są trochę przeceniane.
Budowę zespołu zaczyna się zawsze od trenera. Każda rozmowa z kimkolwiek bez niego jest moim zdaniem bezproduktywna. Musieliśmy odpowiedzieć zawodnikom, którzy są pod kontraktem, jest kwestia Łukasza Koszarka, a także polskich graczy dostępnych na rynku. Mogę zdradzić, że rozmowy z trenerami prowadziłem jeszcze w kwietniu, spotykałem się z niektórymi w różnych układach, przy rozgrywanych meczach. Pewne rozeznanie zatem mieliśmy.
Dodatkowo wiedzieliśmy, że Żan wypełni swoją misję do końca, ale także tak, jak przyznawał wcześniej, na kolejny rok nie chce być w Polsce z różnych powodów. My o tym oczywiście za głośno nie chcieliśmy mówić, ale następcy szukaliśmy od dłuższego czasu, zarówno na polskim rynku, jak i zagranicznym. Oliver Vidin przyleciał w poniedziałek, my wtedy mieliśmy akurat zakończenie sezonu i można powiedzieć, że z trenerem Tabakiem przekazywali sobie pałeczkę. Żan go wtajemniczał we wszystkie tematy związane z niuansami funkcjonowania klubu i swoimi doświadczeniami.
Czy należy Pan do wąskiego kręgu osób, które wiedzą, gdzie trener Tabak będzie pracował w kolejnym sezonie?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!