Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Radosław Spiak: W ilu meczach pan sędziował w życiu? Łącznie, licząc wszystkie rozgrywki.
Janusz Calik: Trudne pytanie. Siadłem do tego w tamtym roku, zacząłem wszystko liczyć, ale nie policzyłem dokładnie. Problem wynika z tego, że część rzeczy mam zapisanych w kalendarzach papierowych, a nie w komputerze. Próbuję to przenieść, ale jeszcze mi się nie udało. Ale tak szacunkowo – myślę, że to jest około dwóch tysięcy meczów, licząc też europejskie puchary.
Chociaż akurat jeśli chodzi o puchary, to różnie bywało, bo miałem też lata, gdzie niewiele się sędziowało tak naprawdę. Kiedyś dla sędziów niebędących na absolutnym topie 6-7 meczów w sezonie to był dobry wynik, zwłaszcza dla sędziego z Polski. Nie jesteśmy Hiszpanami, Francuzami czy Grekami. Natomiast dużo się sędziowało w lecie, głównie rozgrywki młodzieżowe.
Ostatnie sezony, odkąd weszła Liga Mistrzów, były już lepsze. Zdarzało się, że tych meczów było dość sporo. Zdaje się, że w pierwszym roku kiedy weszła BCL, miałem 14 meczów.
Mówi pan o sędziach z innych krajów – to znaczy, że wśród arbitrów też można powiedzieć, że jakieś narodowości są na ogólnie wyższym poziomie? Koszykarze mają mistrzostwa i w ich przypadku lepszy jest ten, kto wygra na parkiecie. A wśród sędziów jak to ocenić?
Można to podsumować w prosty sposób – im mocniejsza federacja, tym więcej może (śmiech). Bardzo było to widać kiedyś po liczbie sędziów z danego kraju. Układ euroligowy troszeczkę to zaburzył, bo część sędziów odeszła z FIBA właśnie do Euroligi i miejsca po nich już nie zapełniano, po części również dlatego, że nie było takiej potrzeby. Ale to już są trochę tematy z sędziowskiego HR-u.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!