
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Nikt nie ukrywa w San Francisco, że tak fantastyczny start Jamesa Wisemana w NBA to spore zaskoczenie. Numer 2 draftu miał być dobry, ale za kilka miesięcy, a nie na samym początku rozgrywek. Tym bardziej że przecież nie miał ani Ligi Letniej, ani meczów przedsezonowych – zamiast tego 19-latek od razu został rzucony na głęboką wodę.
I w obliczu problemów Warriors jest w zasadzie jedynym jasnym punktem, szczególnie gdy Stephen Curry wprost mówi, że w drużynie brakuje boiskowej inteligencji.
Kocie ruchy i skandal w NCAA
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Tak dosadne stwierdzenie to efekt bardzo słabego startu GSW w tym sezonie – pierwsze zwycięstwo przyszło dopiero w niedzielę, kiedy Damion Jones na kilka sekund przed końcem rzutem za trzy punkty wyprowadził Warriors na prowadzenie. James Wiseman występ, co jednak nie zmienia faktu, że powoli drużyna musi przenosić sporo ciężaru na młodego zawodnika. Dzieje się to zresztą dużo szybciej, niż ktokolwiek przed sezonem przypuszczał.
Potencjał Wisemana od zawsze dało się łatwo dostrzec. Mierząc ponad 7 stóp wzrostu, porusza się po parkiecie z wielką gracją. Tego nie da się nauczyć. Tylko trzy mecze trwała jednak jego kariera w NCAA, bo jego przygodę z koszykówką akademicką przerwało zawieszenie. Powód? Jego rodzina przyjęła ponad 11 tys. dolarów od Penny’ego Hardawaya, który pomógł w przeprowadzce.
NCAA uznała to za niezgodne z regulaminem, bo Hardaway trenował Wisemana na uniwerku Memphis, choć pieniądze przekazał jeszcze zanim szkoleniowcem został. Sęk w tym, że 19-latek, tak czy siak, podążyłby za Hardawayem. “Pennego” uwielbia od kiedy jako młody chłopak przeglądał dawne mecze młodego Shaquille’a O’Neala z czasów Orlando Magic. Pomógł także fakt, że coach ma w Tennessee status legendy – mniej więcej tak, jak Larry Bird w Indianapolis.
Wiseman więc od początku wpatrzony był w Hardawaya jak w obrazek. Mógł zostać lokalnym bohaterem, wybierając uniwerek Tennessee, ale zamiast tego postawił na ich największego rywala. Odrzucił także oferty kilku innych, bardziej renomowanych uczelni, by trafić pod skrzydła byłego rozgrywającego. Ten wpoił mu m.in. to, jak ważne w dzisiejszej koszykówce jest kreowanie gry, także dla podkoszowych. Radość ze współpracy nie trwała jednak długo – zawieszenie Wisemana spowodowało, że ten niemal stracił swoją miłość do koszykówki, jak to później określiła w jednym z wywiadów jego mama.
Czasem wystarczą 3 mecze
Nastolatek przyznał, że gdy znalazł się w centrum całego tego zamieszania, to prawie codziennie płakał z bezsilności w swoim pokoju w akademiku. Miał grać dla swojego ulubionego trenera, miał odnieść sukces w Memphis i pokazać światu, że może stać się kolejnym znakomitym środkowym na miarę NBA. Zamiast tego zagrał tylko w trzech meczach i przez długie miesiące – także z powodu pandemii – o udziale w normalnych spotkaniach koszykówki mógł po prostu zapomnieć. Wziął się jednak do pracy, a wzorem stał się dla niego Kobe Bryant, od którego przejął m.in. zwyczaj codziennej medytacji.
Nie zapomnieli o nim jednak skauci i eksperci, którzy niezbyt przejęli się tak krótką karierą Wisemana na parkietach uniwersyteckich. Wystarczył im w zasadzie debiut środkowego, który zakończył się zdobyciem 28 punktów, 11 zbiórek oraz 3 bloków. Pokazał w tym meczu zresztą wszystkie swoje atuty.
.
Ogromny talent w połączeniu ze znakomitymi warunkami fizycznymi. 216 centymetrów wzrostu, niesamowity atletyzm i prawie 230-centymetrowy zasięg ramion. Do tego duża mobilność i bardzo dobre czucie gry w defensywie. A nad to wszystko także duża dojrzałość i inteligencja, jakie pokazywał w krótkiej przygodzie z NCAA.
Na dzisiejszą NBA jest to więc zawodnik poszukiwany – pasujący do gry, w której radzą sobie tacy zawodnicy jak DeAndre Ayton, Clint Capela, czy przede wszystkim ważni gracze finalistów ubiegłego sezonu, a więc Bam Adebayo oraz Anthony Davis.
Być jak “Admirał”
Wiseman doskonale zdaje sobie sprawę, co musi jeszcze w swojej grze poprawić i kogo powinien podpatrywać. Jednym z jego ulubionych graczy pozostaje David Robinson, który w latach 90. był zabójczy z półdystansu. – Wtedy niewielu podkoszowych w ogóle rzucało, a Robinson ten trend odmienił – stwierdził 19-latek w jednym z wywiadów.
W trakcie pandemii miał zresztą sporo czasu, by uczyć się od innych wielkich – pochłaniał więc stare mecze, w tym spotkania Mosesa Malone’a czy pojedynki Kareema Abdul-Jabbara z Kevinem McHale’em i Robertem Parishem w latach 80.
Na ten moment wciąż brakuje mu szybkości i pracy nóg, by poradzić sobie z niższymi i szybszymi zawodnikami. Musi też znacznie lepiej zajmować pozycje, mając problem z rotacjami, gdzie często bywa spóźniony. Choć Steve Kerr po dwóch meczach sam przyznał zresztą, że Wiseman już teraz spisuje się na tyle dobrze, że pewne rzeczy trzeba wymazać, a układanie zagrywek należy rozpocząć niemalże od nowa.
Zaskoczeniem mógł być na przykład ten atak na obręcz po dryblingu:
You love to see this from James Wiseman pic.twitter.com/TElvIGSr6G
— Chris Montano (@gswchris) December 23, 2020
Te trójki to na poważnie?
Zwraca uwagę jego znakomita jak na razie skuteczność rzutów za trzy punkty: po trzech meczach Wiseman trafił pięć z sześciu prób, a jego technika rzutu sprawia, że jest w zasadzie nie do zablokowania.
19-latek od dawna pokazywał spory potencjał rzutowy. Teraz po pracy z dwójką trenerów Warriors ten rzut jest dużo bardziej płynny, co już przynosi świetne efekty:
James Wiseman for three
Warriors got one pic.twitter.com/DFifzVTcDu
— Chris Montano (@gswchris) December 25, 2020
Dobra trójka to także element, który znacznie pomoże Wisemanowi w NBA pod wieloma różnymi względami i sprawi, że dwójkowe akcje pick-and-roll ze Stephenem Currym będą nie do powstrzymania.
Ta dwójka ma już za sobą kilka udanych akcji w trzech dotychczasowych meczach, a Steve Kerr powinien od teraz postawić sobie za cel, by Wiseman i Curry co najmniej kilka razy w meczu tę współpracę szlifowali:
Steph & Wiseman pnr is gonna be elite pic.twitter.com/B2P4yfVt2V
— Chris Montano (@gswchris) December 25, 2020
Dla samego Kerra posiadanie kogoś takiego jak Wiseman w składzie, to też jest duża nowość, bo przecież do tej pory środkowi Warriors mieli nieco inne zadania w tym systemie i grali mniej niż pozostali gracze pierwszej piątki.
Na głębokiej wodzie
W przypadku Wisemana już teraz szkoleniowiec Warriors zapowiada, że tych minut dla młodego podkoszowego będzie coraz więcej. W tej chwili najważniejsze dla GSW powinno być bowiem to, by 19-latka nie tylko dalej rozwijać, ale jak najlepiej wpasować do systemu – tak, by przyszły sezon oprzeć na czwórce Curry-Green-Thompson i Wiseman właśnie.
Takie rozwiązanie niekoniecznie może być dobre dla wyników tu i teraz. Wiseman to wciąż pierwszoroczniak, który nadal popełnia masę błędów, spóźnia się w obronie i jest mocno surowy. W każdym meczu stać go jednak na zagrania, które zapierają dech w piersiach.
W świątecznym starciu z Bucks nie tylko trafiał za trzy punkty i dobijał rzuty swoich kolegów, ale też zaliczył kilka bardzo efektownych bloków. Pod koniec spotkania po prostu złapał piłkę w powietrzu jak gdyby nigdy nic, w całości okazując swoje znakomite warunki fizyczne:
Wiseman pulled this shot straight out of the air 😳 pic.twitter.com/9sD2w2Pj0s
— ESPN (@espn) December 25, 2020
Wszystko to sprawia, że Warriors – po raz kolejny dotknięci problemami zdrowotnymi – nie mają w zasadzie innego wyboru. Muszą stawiać na Wisemana, ale wygląda na to, że zamierzają to robić z dużą chęcią. Sami dobrze wiedzą, jak duży talent im się trafił.
Tomek Kordylewski, @Timi_093
[/ihc-hide-content]