
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Po fantastycznej końcówce sezonu – mistrzostwie oraz drugim miejscem w FIBA Europe Cup – Arged BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski celuje jeszcze wyżej. Do próby obrony tytułu, w sezonie 2021/22 dojdzie także gra w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Stąd zrozumiała aktywność latem i kontrakty kilku mocnych nazwisk, które wyglądają jak potencjalne gwiazdy PLK. Jednym z nowych zawodników, który powinien stanowić o sile Stalówki będzie występujący przez ostatnie dwa lata w G-league, James Palmer Jr.
Trener Igor Milicic szczególnie mocno ceni sobie atletyzm i warunki fizyczne na obwodzie. Absolwent uniwersytetu Nebraska zdecydowania wpisuje się w tę charakterystykę, z takimi parametrami jak 198 cm wzrostu, 93 kg wagi i wybitny jak na europejskie warunki zasięg ramion o długości 213 centymetrów.
Mówiąc o fizyczności na pozycjach obwodowych w zespołach Milicica automatycznie zaczynamy myśleć o słynnych już, wszelkiego rodzaju, obronach strefowych. Palmer od czasów gry na uczelni był ceniony za umiejętność przechwytywania piłek (prawie 1,5 na mecz).
Występy na zapleczu NBA nie dały mu aż tyle pola do popisu w tym elemencie, z powodu znacznie szerszego boiska i innych schematów defensywnych, ale gołym okiem widać, że zasięg ramion młodego Amerykanina bardzo pomoże Stali. Możliwość pokrycia sporej części parkietu przyda się nie tylko przy obronie strefą, ale także zwiększy margines błędu przy rotowaniu i udzielaniu pomocy.
.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Oczywiście, długie ręce nie są jedyną zaletą Palmera po bronionej stronie boiska. To także dość aktywnie przesuwający się na nogach gracz, który ponadto nie boi się kontaktu i nie ucieka od przyjęcia rywala „na klatę”.
W rozgrywkach G-league Palmer nie był bynajmniej wysyłany do krycia najszybszych i najlepszych zawodników, ale wydaje się, że w realiach PLK powinien sobie poradzić z bronieniem większości zawodników z pozycji 1-3. Szczególnie dobrze wygląda jego praca nóg na zasłonach, a więc scenariusz, w którym koszykarz przechwycony z G-league gubi się przy bardziej skomplikowanych i różnorodnych zagrywkach w fibowskim baskecie zdaje się być mało prawdopodobny.
.
Z kolei ofensywny arsenał nowego nabytku Ostrowa jest aspektem bardziej skomplikowanym i budzącym nieco więcej wątpliwości.
Zdecydowanie ulubionym elementem Palmera jest rzut z półdystansu – zawodnik wprost przyznaje, że jego koszykarskim idolem był Kobe Bryant i to właśnie grę legendy Los Angeles Lakers starał się naśladować w młodości.
.
63% z półdystansu podczas 15 występów w tegorocznej „bańce” G-league to bardzo dobry wskaźnik. Pamiętać jednak należy, że spowodowany koronawirusem turniej w Orlando nie trwał nawet miesiąc, przez co mecze odbywały się praktycznie z dnia na dzień i nie było zbytnio miejsca na znaczne usprawnienia taktyczne w zespołach. Jest to ważne z tego względu, że Palmer fantastycznie wykorzystuje rzut półdystansowy. przeciwko klasycznej obronie „drop”.
Oczywiście, niektóre polskie drużyny, nawet z tą wiedzą, nie będą zbyt często mogły stosować innej obrony pick&rolli z racji na personel podkoszowy którym dysponują, ale powinno znaleźć się w PLK przynajmniej kilku trenerów, którzy będą w stanie znacząco ograniczyć Palmera w tym elemencie, stosując przeciwko niemu inne warianty obrony dwójkowej.
Innym dominującym aspektem w grze ofensywnej urodzonego w Waszyngtonie koszykarza jest penetracja. Palmer posiada bardzo długie kończyny oraz mocne przyśpieszenie w pierwszym kroku. W zeszłym sezonie oddawał średnio 6 rzutów spod samej obręczy, na poziomie 49% skuteczności.
Tu rzuca się w oczy łatwość wykończenia nie tylko na kontakcie, ale nawet przy faulu obrońcy, gdyż w przeciągu 15 spotkań Palmer odnotował aż 11 akcji typu „2+1”. Do tego dochodzą także bardzo dobrze opanowane rzuty z wyskoku właśnie w polu trzech sekund, kiedy Palmer po minięciu celowo zderza się z obrońcą barkiem, po czym oddaje rzut z jednej nogi.
Tutaj też przydaje się jego zasięg ramion – wysoki punkt wypuszczenia piłki w połączeniu z dość długim „wiszeniem w powietrzu” sprawia, że jest to rzut praktycznie nie do zablokowania.
.
Głównym mankamentem w ataku jest zdecydowanie rzut za trzy punkty. 25% zza łuku jak na strzelca wygląda bardzo słabo, a gdy dodamy do tego, że w sytuacjach „spot up” (rzut z miejsca wykonany zaraz po otrzymaniu podania) wskaźnik wynosił 21%, maluje nam się obraz bardzo nieefektywnego gracza zza linii 6, 75.
Tu warto jednak wspomnieć właśnie o odległości linii trzypunktowej. Jak powszechnie wiadomo, linia w rozgrywkach NBA i G-League ustawiona jest pół metra dalej – można więc liczyć na to, że James przestawi się do nowych wymiarów i rzuty za 3 potraktuje jak dotychczasowe próby z dalszego półdystansu.
Jeśli jednak tak się nie stanie, wtedy Palmer może mieć poważne problemy w realnym zastąpieniu Chrisa Smitha, gdyż świadomi jego skuteczności przeciwnicy będą szli dołem na zasłonach oraz zaczną głębiej pomagać właśnie od strony Amerykanina.
Trójki to jednak nie jedyna różnica pomiędzy Smithem a Palmerem (25% vs 45%). Przytaczana już fizyczność na obwodzie w zeszłorocznej Stali widoczna była między innymi w wykorzystaniu Chrisa Smitha w grze tyłem do kosza. Nie wiadomo, na ile trener Milicic będzie chciał w podobnych sytuacjach wykorzystywać Palmera, ale póki co ten element w repertuarze nowego zawodnika mistrzów Polski praktycznie nie istnieje – skuteczność 2/9 w akcjach tyłem do kosza raczej nie daje wielkich nadziei na to, że w maju na koncie Palmera ujrzymy statystykę choć bliską wynikowi 19/29 (tak właśnie Smith rzucał tyłem do kosza w playoffach PLK).
Elementem, który może znacząco ułatwić grę Palmerowi w ciaśniejszym spacingu polskiej ekstraklasy, a także Champions League, powinien być floater. Za oceanem James w wielu sytuacjach po minięciu miał albo prostą drogę pod obręcz, albo spotykał się w powietrzu z będącym w zachwianej pozycji obrońcą.
Z racji braku zasady trzech sekund w obronie europejscy defensorzy będą lepiej przygotowani na wjazdy zawodnika Stali, przez co spora część rzutów, które w G-League, oddawał tu po prostu nie przejdzie. Niestety i w tym aspekcie Palmer znacząco ustępuje Smithowi, gdyż na przestrzeni miesiąca na Florydzie Palmer oddał tylko o 5 floaterów więcej niż ubiegłoroczny gwiazdor Stalówki w samym finale z Zastalem. Ponadto, skuteczność 3/11 tym bardziej nie napawa optymizmem.
Skoro już jesteśmy przy wchodzeniu w buty odchodzących z Ostrowa gwiazd, warto podkreślić, że Palmer ma w swojej grze także coś z Treya Kella. Mimo, że daleko mu do roli prawdziwego rozgrywającego, to jego playmaking stoi na dość wysokim poziomie – nowy podopieczny Igora Milicica widzi kolegów na obwodzie, potrafi dograć piłkę do obracającego się pod kosz zawodnika stawiającego zasłonę, czy chociażby skutecznie wyegzekwować pojawiającą się przewagę 2 na 1.
.
Szczególne skojarzenie z Kellem budzi coś, na co szkoleniowiec Stali kładł wyraźny nacisk podczas fazy pucharowej w ubiegłych rozgrywkach. Chodzi mianowicie o wykorzystanie gabarytów gracza kozłującego w akcji pick&roll.
Trey Kell często wykorzystywał fakt, że był wyższy, a także silniejszy od kryjących go rywali i gdy tylko widział, że jego obrońca został choć przez moment na zasłonie, od razu zastawiał się ciałem i (kolokwialnie mówiąc) brał go na plecy.
W G-league mogliśmy zaobserwować, że również Palmer regularnie sięga po tego typu rozwiązania, aczkolwiek wydaje się, że brakuje mu w nich jeszcze takiej cierpliwości, jaką w najważniejszych momentach sezonu popisywał się Kell.
.
Podsumowując, James Palmer to uznana marka zarówno w świecie koszykówki akademickiej, jak i na zapleczu NBA – praktycznie z miejsca powinien być jednym z najlepszych graczy w PLK. Jednak ma on przed sobą bardzo ciężkie zadanie, gdyż apetyty w Ostrowie znacznie wzrosły i wydaje się, że wejście na poziom strzelecki, który prezentował w zeszłym sezonie Chris Smith to absolutne minimum, potrzebne Stali do przyzwoitego zaprezentowania się na parkietach Ligi Mistrzów.
Dzięki samym możliwościom defensywnym oraz łatwością w dostawaniu się pod kosz Palmer nie powinien zejść poniżej pewnego poziomu. Jednak na tę chwilę wydaje się, że szwankujący, póki co, rzut trzypunktowy będzie elementem gry, od którego zależeć będzie czy nowy zawodnik mistrzów Polski wzniesie się w PLK i BCL na ofensywne wyżyny.
Stanisław Woźniak, @stanio2002
[/ihc-hide-content]