Jakub Musiał: Udowodniłem coś samemu sobie

Jakub Musiał: Udowodniłem coś samemu sobie

- Było trochę frustracji, ale brak zaufania przeradzał się w to, że jeszcze więcej trenowałem - mówi Jakub Musiał, który po odejściu ze Śląska Wrocław świetnie odnalazł się w Słupsku i razem z Czarnymi wywalczył awans do Energa Basket Ligi. Jak wyglądał ten szczególny sezon 22-letniego obwodowego?
Jakub Musiał / fot. Agnieszka Żukowska, True Photo

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Pamela Wrona: Ile czasu trwało świętowanie awansu do ekstraklasy?

Jakub Musiał: Świętowaliśmy kilka dni. Wspólnie z drużyną spędzaliśmy czas wieczorami, a nawet w ciągu dnia przesiadywaliśmy na plaży w Ustce. Na spokojnie, chociaż nie przez cały czas (śmiech). Nastąpił moment rozluźnienia – przecież nie codziennie awansuje się do ekstraklasy. Było to duże wydarzenie, szczególnie że graliśmy u siebie. 

Radość była tym większa, bowiem mogliśmy mieć namiastkę normalności – kibice byli co prawda poza halą, ale tuż po ostatnim gwizdku „wpuścili” się na parkiet.  To było świetne uczucie.

W finale z Górnikiem zmierzyły się ze sobą dwa silne zespoły, choć trzeba przyznać, że ta rywalizacja przypominała sinusoidę. Decydujące było ostatnie, piąte spotkanie, w którym wszystko było możliwe. Jaka była dla Was ta seria?

Rzeczywiście, to była seria wzlotów i upadków. Potrafiliśmy rozegrać dobre spotkanie na świetnej skuteczności, a kolejne w słabszym stylu.

Momentami rywal rozgrywał taką koszykówkę, na którą nie powinniśmy mu pozwolić. Ostatni mecz, był meczem o wszystko. Wykorzystaliśmy przewagę parkietu, potwierdziliśmy, że hala Gryfia była w tym sezonie (prawie) nie do zdobycia.

Byliśmy zdeterminowani i cały czas wierzyliśmy w wygraną. Niewielki niepokój pojawił się przed meczem w Wałbrzychu, kiedy przegrywaliśmy 1-2. Osobami, które trzymały nas w ryzach, motywowały i podtrzymywały na duchu, byli trener Mantas Cesnauskis i zawodnicy, jak Hubert Pabian, czy Piotr Śmigielski. Ich wsparcie w szatni było wtedy nieocenione. Dużo dała nam siła i wiara w to, że jesteśmy w stanie to wygrać. Przed ostatnim meczem nie było kalkulacji. Wiedzieliśmy, że musimy zrobić swoje.

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Jaki był dla ciebie sezon 2020/21?

Sezonem wielu nowych wydarzeń – na początku sezonu zmagałem się z kontuzjami, które przedtem mi się nie przytrafiały. Później, po obronie pracy inżynierskiej na Politechnice Wrocławskiej, pierwszy raz wyjechałem z Wrocławia i to było nowe doświadczenie, które pozwoliło mi zrealizować moje cele.

Jakie?

Chciałem awansować do ekstraklasy i tam otrzymać minuty.

Najpierw Śląsk Wrocław, potem Czarni Słupsk. Nie masz wrażenia, że pierwsza i druga połowa to zupełne przeciwieństwa?

Można powiedzieć, że to przeciwieństwa, natomiast dzięki temu wiele się nauczyłem. W pierwszej połowie zyskałem dużo pokory. Wiele rzeczy musiałem sobie wówczas przemyśleć i poukładać. Chciałem dostawać jak najwięcej minut, a nie otrzymywałem zbyt wielu szans, mimo że ciężko pracowałem i zapewniano mnie, że będę grał. Musiałem przełknąć dużo goryczy, ale może dzięki temu w drugiej odsłonie sezonu przekuło się to tylko w coś lepszego.

Kluczowe  było zaufanie ze strony trenera, którego zabrakło?

Co innego są słowa, a co innego czyny. Nie mam do nikogo pretensji. Z perspektywy czasu, cieszę się, że tak się wszystko potoczyło. Na pewno było trochę frustracji. Natomiast brak zaufania tylko powodował, że trenowałem jeszcze więcej. W końcu, w pewnym momencie, otrzymałem zgodę na zmianę klubu, wolną rękę. Dzięki temu praca, którą wykonywałem zaprocentowała w Słupsku.

Czy ten brak minut i jednocześnie zaufania nie zabierał pewności siebie?

Nie był on budujący. Po to trenujemy, aby otrzymać minuty. Pewność siebie buduje się na parkiecie. Siedzenie na ławce tego nie daje.

Przed zamknięciem okienka transferowego otrzymałeś telefon ze Słupska. Wobec tego, długo nie musiałeś się zastanawiać? 

Decyzja o podpisaniu kontraktu z klubem ze Słupska nie była pewna, była obarczona jakimś ryzykiem – nie było oczywiste, że awansujemy i że rzeczywiście będę mógł się pokazać. Po rozmowach z głównym trenerem i osobami, na które mogę liczyć, jak rodzice, czy też wielu trenerów, z którymi wcześniej pracowałem, podjąłem taką decyzję.

To co takiego powiedział Ci trener Mantas Cesnauskis?

Trener Cesnauskis powiedział mi, że potrzebuje takiego zawodnika, jak ja. Dodał, że w tym roku nie ma innego celu, jak awans do ekstraklasy. Być może dlatego miałem inne nastawienie, bo wcześniej spotkałem trenerów, którzy nie dotrzymywali słowa. Od pierwszego dnia w Słupsku, budowała się mentalność na awans. Czułem, że mogę mu zaufać.

Podobno w dniu, kiedy trafiłeś do Słupska, pierwszy raz zostało powiedziane na głos: „Panowie, gramy o ekstraklasę”.

Nie wiem czy pierwszy raz, ale od dnia, gdy przyszedłem do Słupska trener wyznaczył tylko jeden cel – awans. Wiem, że przed moim przyjściem zespół też chciał grać tylko o ekstraklasę. Drużyna przyjęła mnie ciepło i wiedziałem, że od początku mamy wspólny cel.

Na czym opierało się budowanie tej mentalności?

Zarówno na każdym meczu i treningu było nam powtarzane, nawet jeśli mieliśmy zmierzyć się z o wiele słabszym zespołem, który nie miał szans na play-off, że mamy nie schodzić poniżej danego poziomu. Trener w pewnym sensie wywierał na nas presję, ta presja, jak i idea awansu, były obecne cały czas. Każde spotkanie miało być najważniejsze, każde było pierwszym, małym finałem. 

Czy miałeś w sobie poczucie, że to sezon, w którym musisz coś udowodnić?

Oczywiście. W Śląsku miałem możliwość gry w I lidze, ale mi zależało na czymś więcej. Nie satysfakcjonowało mnie to w żaden sposób. I liga wydaje się grać szybszą koszykówkę niż ta w ekstraklasie. Jest szybki atak, a w PLK więcej zagrywek, spowolnionej gry, więcej grania ustawianego. Poza tym, zawodnicy są bardziej fizyczni, ograni, pojawia się sporo zawodników zagranicznych. Jednak nie jest to taka przepaść, bo na jej zapleczu też jest wielu utalentowanych zawodników. Ja chciałem zdobywać doświadczenie, mieć jakiś cel. Udowodnić, ze stać mnie na ekstraklasę.

I co ten sezon ci dał?

Myślę, że pokazałem, ze jest dla mnie miejsce w ekstraklasie. Udowodniłem to też samemu sobie. Przekonałem się, ile daje charakter i zaangażowanie. Chciałem też pokazać, jak ważne jest zaufanie i ile może zmienić. W moim przypadku ta otwartość była najważniejsza, a tego brakowało mi w ostatnich miesiącach w Śląsku. Czy czułem rozczarowanie tym, że tak potoczyła się ta współpraca? Nie chcę już wracać do przeszłości. Było, minęło. To zamknięty rozdział. Skupiam się już na tym, co przede mną.

fot. Agnieszka Żukowska, True Photo

.

Tego przede wszystkim potrzebuje zawodnik na tym etapie, mając ponad 20 lat?

Najważniejsze są minuty, a to sprowadza się do zaufania. Dzięki temu można zdobyć doświadczenie, rozwinąć się.

Niemal od razu po zakończeniu sezonu, przedstawiciele klubu zdradzili 4 nazwiska, z którymi chcieliby kontynuować współpracę. Na tej liście nie zabrakło twojego. Co zadecydowało o tak szybkim porozumieniu? Brałeś pod uwagę inne rozwiązanie niż pozostanie w Słupsku?

Kontrakt miałem podpisany na pół sezonu plus jeden w przypadku awansu. Nie brałem niczego innego pod uwagę. Bardzo chciałem grać w zespole, z którym na parkiecie wywalczyłem ligę, bo to smakuje najlepiej. To się udało. Oczywiście, jeśli nie pasowałbym do koncepcji trenera, pewnie kontrakt byłby rozwiązany.

Trener jednak chciał kontynuować moją rolę, którą miałem w I lidze. Wiadomo, że teraz będzie trudniej i to większe wyzwanie, ale mam nadal grać na dwójce, być tym „combo”, który może rozwiązać akcję pick&roll’em, wykorzystywać siłę swojego rzutu. W obronie – walczakiem, który broni na całym boisku, napiera i nie daje przejść przeciwnikowi.

Jestem dobrej myśli. Liczę na udaną współpracę.  Mam nadzieję, że ten sezon będzie odbywał się normalnie i z trybun będziemy wspierani przez kibiców. 

Skoro Śląsk Wrocław to teraz zamknięty rozdział, jakim jest ten z Czarnymi Słupsk?

Czym? Już tylko przyszłością.

Rozmawiała Pamela Wrona, @Pamela_Wrona

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38