Ja, Olympiakos

Ja, Olympiakos

Dwukrotnie wygrał Euroligę, trafiając najważniejsze rzuty w finałach. Mentalny lider Olympiakosu, który potrafił być wielkim koszykarzem, nigdy nie będąc egoistą na boisku. Twardziel jakich mało, który jednak nie sprawdził się poza Pireusem. Fan souvlaków i wędkarstwa. Georgios Printezis, jedna z legend greckiej koszykówki, odchodzi na sportową emeryturę.
Georgios Printezis / fot. Euroleague

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Pierwszy raz we Wrocławiu

Bilety na piątkowy bilet Śląska z Legią rozeszły się szybciej niż świeże pączki na Świdnickiej, a kolejki pod Halą Stulecia były dłuższe niż do NFZ. Budynek zaprojektowany przez Maxa Berga był gospodarzem wielu ważnych wydarzeń, przemawiał w nim Hitler, wystawiano Aidę, działało tam kino  „Gigant”, a świetny kryminał „Mock” poświęcił mu Marek Krajewski. O sporcie i koszykówce w szczególności można by napisać następne dzieło. Nas jednak interesuje chłodny październikowy wieczór 2002 roku. 

Śląsk Wrocław podejmuje u siebie Olympiakos Pireus i mówiąc delikatnie, dostaje od Greków srogie lanie. Mecz zakończył się wynikiem 72:91, a na dwie minuty przed ostatecznym gwizdkiem na parkiecie pojawia się siedemnastoletni Georgios Printezis, debiutując w Eurolidze. 

Dwa lata wcześniej, 3 sierpnia 2000 roku Printezis wchodzi pierwszy raz jako zawodnik Olympiakosu na parkiet hali Przyjaźni i Pokoju w Pireusie. W tym klubie spędzi 22 lata – więcej niż połowę swojego dotychczasowego życia, wygrywając dwa razy z rzędu  Euroligę i zapisując się we wszelakich rubrykach rekordów najlepszej ligi w Europie. 

– 1. w oddanych rzutach z gry 1428 rzutów

– 2. w trafionych rzutach za dwa punkty – 1194

– 6. w zbiórkach – 1452

– 4. w  zdobytych punktach – 3599

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Jak wspomina, jako młody chłopak nawet nie marzył o podobnych sukcesach. 

„Dla mnie sam angaż do Olympiakosu był spełnieniem snów. Byłem wówczas słaby, nie łapałem się nawet do seniorskiego zespołu, dlatego stawiałem przed sobą krótkoterminowe cele, mające polepszyć moją grę.  Chciałem po prostu zyskać jak najwięcej minut na parkiecie.”

Od wczesnego dzieciństwa kibicował Olympiakosowi, chociaż rodzice i wszyscy kuzyni dopingowali Panathinaikos. Nikt z jego licznej familii nie trenował koszykówki, rodzice skierowali go na zajęcia sportowe bo był żywym dzieciakiem, który potrzebował się wyszumieć. 

Najpierw była to piłka nożna, kolejno tenis, ale do obu dyscyplin nie pałał szczególną sympatią. Dopiero basket sprawił, że poczuł to coś, a na ulicznych boiskach zwykł odliczać – 3,2,1 – Georgios Printezis zdobywa punkty na zwycięstwo – słyszał w wyobraźni głos komentatora. Pierwszy rzut w życiu oddał lewą ręką, później do perfekcji opracował grę oburęczną. Jego pierwszym idolem był Dirk Nowitzki, którego cenił nie tylko za umiejętności koszykarskie, ale także za pogodny charakter i optymistyczne nastawienie do życia. 

W 2001 roku postawił kolejny krok w swojej karierze. Mając 16 lat, 2 miesiące i cztery dni wystąpił w pierwszym meczu w biało-czerwonych barwach. Olympiakos pokonał w Pucharze Grecji Iraklis 90-71. 

Dawno temu w Hiszpanii

Z perspektywicznego chłopaka przemienił się w zawodnika z krwi i kości dzięki wypożyczeniu do Olimpii Larissa w sezonie 2006-2007, kiedy to notował 11.5 punktu i 3.9 zbiórki. Choć nie kojarzy się szczególnie z agresywnym atakowaniem obręczy, wygrał wówczas Konkurs Wsadów. Z 58 numerem draftu sięgnęli po niego San Antonio Spurs i chociaż prawa do tego gracza wędrowały ośmiokrotnie między siedmioma klubami, nigdy nie wystąpił w NBA. 

W 2012 jednoroczną umowę proponowali mu New York Knicks, ale Printezis nie miał wówczas głowy do zagranicznych wojaży z kiepskimi perspektywami na przyszłość. Tego roku walczyli o niego również włodarze Fenerbahce, oferujący pokaźne 4.5 miliona dolarów, Grek wybrał jednak Olympiakos i podpisał kontrakt niższy o 1.8 miliona. 

Jedyny raz poza ojczyzną występował w Maladze, z trzyletniego kontraktu wypełnił jednak tylko niespełna dwa lata i podziękowano mu za usługi. Jak dziś wspomina:

„Jestem typem człowieka, który nie szuka wymówek, grałem wówczas słabo, nie trafiałem najprostszych rzutów, bo nie miałem przekonania o własnej wartości. Profesjonalny sport nie jest łatwą rzeczą. Kibic ogląda jedynie dwugodzinny mecz, za którym kryją się kwestie takie jak koncentracja, radość, ale i wiele smutku. Żaden sportowiec nie prowadzi swojej kariery dokładnie tak, jak ją sobie zaplanuje. Podobnie do gry w szachy, najłatwiej powiedzieć –  poddaję się. Znacznie trudniej prowadzić partię do końca.”

Trenując samodzielnie po nieudanej przygodzie w Hiszpanii czekał na telefon od agenta z propozycją kontraktu, wciąż szlifując swoje umiejętności. Zadzwonili działacze Olympiakosu, którzy mieli problemy z kontuzjami i skompletowaniem składu po obcięciu budżetu o 50%! Printezisowi zaufał przede wszystkim legendarny trener Dusan Ivković, osobiście domagając się sprowadzenia tego zawodnika. 

Szok i niedowierzanie

Jeśli ktoś postawiłby przed sezonem 2011-2012 sporą sumkę na wygraną Olympiakosu w Eurolidze, miałby dziś fundusze pewniejsze niż wieloletnia emerytura. Kto by się spodziewał, że Papanikolau, Hines, Sloukas, Antić, Dorsey i Printezis pod wodzą Kill Billa Spanoulisa zdobędą Mistrzostwo Grecji, a co dopiero podbiją europejskie parkiety. 

W TOP 16 z trudem wyszli z grupy, z bilansem 3-3, wyprzedzili w punktach Galatasaray i pojechali na pożarcie do Sieny. Już w pierwszym meczu wywieźli zwycięstwo, a w drugim ulegli Włochom zaledwie jednym punktem. Sprawy dokończyli gładko w Grecji i rozpędzeni weszli do Final Four, najpierw eliminując Barcelonę 68-64,  by w finale trafić na absolutnych faworytów w postaci CSKA. W pewnym momencie meczu Olympiakos przegrywał już 19 punktami, by dojść rywala na jeden punkt, na niespełna dziesięć sekund do końca spotkania. Później wydarzyła się akcja, którą fani w 2020 roku wybrali na zagranie dekady, a jej głównym wykonawcą była para Spanoulis i Printezis. Sami zobaczcie:

W ten sposób dziecięce marzenia i odliczanie na podwórkowym boisku 3,2,1 stało się rzeczywistością.

 „Nie bałem się, dla takich właśnie momentów gramy w koszykówkę. Ostatecznie zawsze wygrywa drużyna” – mówił po latach Georgios. 

Nie jest to czysta kurtuazja, ale część filozofii wpajanej graczom przez trenera Ivkovicia. W innym wywiadzie Printezis dodaje:

„To chemia panująca w naszym zespole sprawiła, że byliśmy w stanie pokonać CSKA. Byliśmy wówczas jak bracia, Ufaliśmy sobie na boisku, ale bardzo lubiliśmy się również poza nim. W związku z tym chcieliśmy dla siebie jak najlepiej, uzupełniając się na parkiecie.”

Podobnie na sprawy zapatrywał się Kyle Hines, który mówił na gorąco po zwycięstwie:

„Printezis to zawodnik, który najlepiej uosabia charakter naszej drużyny. Myślę, że poza nim nikt nie byłby w stanie oddać tego rzutu. On jest Olympiakosem – sercem i duszą klubu, dzięki któremu możemy teraz mówić o sobie jako o mistrzach Euroligi.” 

Szacunek u rywali i zaufanie kolegów z zespołu Printezis zyskiwał nie poprzez groźne miny i buńczuczne wypowiedzi, tylko dzięki pogodnemu usposobieniu. Pomimo 206 centymetrów wzrostu i niemalże 110 kilogramami żywej masy, przyozdobionej licznymi tatuażami, pamiętany był głównie jako żartowniś i brat łata, cementujący wybuchowe charaktery w szatni. 

„Otwarty, chętny do pomocy człowiek. Niezwykle mnie wspierał, dawał wiele rad, a nawet zrobił krok w tył, bym mógł się rozwijać. Większość zawodowych koszykarzy to egoiści, tylko nielicznych stać na podobne zachowanie. Mam nadzieję, że kiedyś osiągnę choć połowę tego co on.” – mówił w wywiadzie Sasha Vazenkov, obecny lider Olympiakosu, powołany do tegorocznej pierwszej drużyny Euroligi.  

Czy to aby nie był fart?

Po fenomenalnym sezonie 2011/2012 klub opuścił Ivković, trener najważniejszy dla kariery Printezisa. Wielu obserwatorów podważało osiągnięcia Greków, twierdząc, że ubiegłoroczny sukces był jedynie dziełem przypadku. Jak przyznaje Printezis, podobne myśli kiełkowały nieśmiało także w głowach samych koszykarzy, dlatego do treningów podeszli ze wzmożonym zaangażowaniem. 

Droga do Final Four w wykonaniu Olympiakosu wiodła przez pięciomeczowy bój z Anadolu Efes, by w pierwszym spotkaniu w Londynie stanąć naprzeciw żądnych rewanżu zawodników CSKA. Grecy wygrali pewnie 69-52, by w finale bez problemu zgnieść Real Madryt 100-88 i na zawsze zapisać się w historii jako back-to-back Champions Euroligi. 

Printezis powtarza z szelmowskim uśmiechem, że zawsze najlepiej grało mu się przeciwko rosyjskiego hegemonowi, ale jednocześnie docenia klasę rywala, uznając Kirilenkę za najtrudniejszego przeciwnika, z którym mierzył się na parkiecie. 

Lider na lata

Wiktorie otworzyły przed Printezisem szansę na podpisanie wysokiego kontraktu, on jednak zdecydował się zostać na kolejne lata w Olympiakosie – aż do dziś. Nigdy więcej nie sięgnął po najwyższe laury, choć w 2015 roku wprowadził swój klub do finału, trafiając trójkę w ostatniej sekundzie meczu z Barceloną, wygranym 71-68.

Dla Olympiakosu grał również gdy klub po proceduralnych przepychankach. spadł do niższej klasy rozgrywek. Przed wielką szansą na swój The Last Dance stanął w obecnym sezonie, w którym grecki klub zakwalifikował się do rozgrywanego w Belgradzie Final Four. Na konferencji prasowej rozpiczynającej turniej, żartował:

„Jestem w Olympiakosie już ponad dwie dekady, wow. Naprawdę źle to brzmi. To wielki zaszczyt rywalizować na tym poziomie, zarówno dla nas, jak i dla naszych fanów.”

Rzeczywiście, stolicę Serbii opanowali kibice w bieli i czerwieni, a halę wypełnił ryk setek greckich gardeł. Mimo ich wsparcia Olympiakos uległ Efesowi w ostatniej akcji meczu, a sam Printezis spędził na placu boju 5 minut, zaliczając 2 punkty. 

W również przegranym starciu o trzecie miejsce trener wpuścił doświadczonego gracza na 8 minut, ten jednak w statystykach zdołał zapisać zaledwie jedną asystę. Nie zważając na zerowy dorobek punktowy kibice w trakcie meczu, jak i po jego zakończeniu, bez ustanku skandowali jego nazwisko. Przed zbiegnięciem do szatni wyraźnie wzruszony Printezis powiedział do tłumu – Kocham Was, dziękuję!

„Nie ma dla sportowca lepszej nagrody, niż bycie oklaskiwanym przez 12 tysięcy osób, doceniających całokształt kariery.” – podsumował trener Bartzokas.  

Emerytura?

Printezis najprawdopodobniej nie przedłuży już kolejny raz swojego kontraktu. Jeszcze przed sezonem opowiadał:

Młodość to raczej stan umysłu niż wiek. Fizycznie również czuję się dobrze. Decyzję o końcu kariery podjąłem już dawno temu, mam ku temu swoje powody, o których nie chcę rozmawiać publicznie. Nie mam również zamiaru grać o rok dłużej, tylko po to by wygrywać tytuły, a nie realnie pomagać klubowi na boisku.”

Grek, choć lubi szkolić dzieci, nie widzi siebie w roli trenera. Najpierw zamierza skupić się na prostych przyjemnościach – podróżowaniu, jedzeniu, odpoczynku na rodzinnej wyspie. Printezis to fan souvlaków, ojczystej muzyki i wędkarstwa, łącząc te kropki łatwo wyobrazić sobie jego wymarzony urlop. 

Oficjalna decyzja wciąż jeszcze nie została ogłoszona, warto więc śledzić media społecznościowe zawodnika i Olympiakosu i czekać na zdjęcie inne, niż reklama Head&Shoulders.  

Jedno jest pewne – wraz z Printezisem kończy się pewna era zawodników, którzy potrafią z jednym klubem związać niemalże całą karierę. 

Grzegorz Szklarczuk

[/ihc-hide-content]

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38