
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Zmiany były konieczne
Do Włocławka zawitał właśnie czwarty zagraniczny środkowy – dwóch pierwszych nie dotrwało z różnych względów do startu rozgrywek, a forma Kavella Bigby-Williamsa nie do końca satysfakcjonowała trenera Przemysława Frasunkiewicza. O narzekaniach na grę Brytyjczyka było można usłyszeć od kilku tygodni, stąd też intensywne sondowanie rynku i szukanie okazji, na zakontraktowanie zastępcy.
Wydawało się, że po kontuzji Kyndalla Dykesa zmieni się transferowy priorytet, ale w Anwilu doszli do wniosku, że nie ma co robić transferu medycznego na kilka miesięcy i lepiej pomyśleć o realnym wzmocnieniu drużyny w kontekście gry na wiosnę, stąd zmiana na pozycji środkowego i transfer Żigi Dimeca (więcej TUTAJ>>).
Od kilku tygodni w Internecie trwają dyskusje – czy wymieniać tego Kavella, czy nie? Nam wydaje się (co zaraz pokażemy na liczbach), że zmiana wyjdzie Anwilowi na plus, natomiast rzeczywiście, Bigby-Williams nie był tak słaby – istniało, może nawet istnieje nadal ryzyko, że następca wcale nie będzie dużą nadwyżką nad Brytyjczykiem.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Kavell nie rozczarował jakoś bardzo, choć oczywiście to kwestia oczekiwań, jakie wobec niego się miało. Wiadomo było, że to atleta, mobilny środkowy, który powinien być obrońcą obręczy i finisherem, czyli takim kończącym wykładki od rozgrywających. Optycznie, podczas oglądania spotkań mógł się wiele razy podobać, ale jak się spojrzy trochę bardziej analitycznie na grę Anwilu, to dostrzeże się, że wcale te jego efektowne zagrania nie pomagały włocławianom w wygrywaniu.
Bigby-Williams niby nie zawiódł, ale..
Zaskakujące jest to, że przy takich gabarytach, wzroście, KBW nie wypada ponadprzeciętnie w defensywnych statystykach. Oczywiście Anwil lepiej wyglądał jako zbierająca drużyna z Brytyjczykiem na parkiecie, natomiast w wielu miejscach był non factorem. Z KBW Anwil był zdecydowanie lepszy w pomalowanym gdzie pozwalał na 45.4 proc. skuteczności (bez niego 52.7), ale to nie przekładało się na obronę.
Tylko o 0.9 punktu na 100 posiadania włocławianie byli lepsi od rywali w obronie z KBW i przy takim procencie rywali pod koszem wpływ na defensywny rating powinien być zdecydowanie większy niż to co zobaczyliśmy.
To samo sugeruje Synergy gdzie KBW jest jednym z 29 proc. najgorszych obrońców w lidze. Być może nie widać tego na podstawie testu oka oraz w podstawowych statystykach, ale Kavell Bigby-Williams nie był zawodnikiem, który robił różnicę. KBW nie wygląda dobrze w indywidualnych ani zespołowych defensywnych statystykach zaawansowanych a tu dzięki swoim możliwością powinien robić różnicę.
W oczy rzucają się oczywiście bloki, straszenie swoim zasięgiem, ale tak generalnie, to Bigby-Williams wcale mocno nie pomagał zespołowi w obronie, a i też co mądrzejsi gracze potrafili dość łatwo wypuścić go w powietrze i skończyć akcję. Brakowało mu czasem po prostu czytania gry, dobrego ustawiania i też fizyczności, bo centrzy w PLK bywają naprawdę silni – rzadziej skoczni.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda gdy spojrzymy na atak. Indywidualnie moglibyśmy znaleźć jasne punkty jak kończenie akcji w kontrach, ale jest wiele innych rzeczy, które nie stawiają go w dobrym świetle. Jako rolujący w pick and rollu zdobywał fatalne 0.667 PPP. Cały zespół miał lepszą skuteczność w pomalowanym bez niego na boisku niż z nim a to sporo mówi. 62.6 proc., gdy KBW siedział na ławce i 52.7 proc. z nim na boisku i generalnie więcej punktów rzucone w pomalowanym bez Brytyjczyka.
Pudła Kavella kuły w oczy – nie miał tzw. soft touch, delikatnego nadgarstka, który pozwalałbym mu kończyć w tłoku. Łapanie podań, rzuty na kontakcie z obrońcą – KBW tu się nie sprawdzał. Czasem mówi się o środkowych, że mają słabe dłonie – to dobrze pasuje do Bigby-Williamsa.
Z wielkoludem na boisku umierał atak Anwilu, który na przestrzeni sezonu i tak nie rzuca na kolana. O 9.1 punktu na 100 posiadań w ataku więcej zdobywali włocławianie, gdy KBW nie było na boisku. Anwil potrzebuje usprawnieni w ataku, żeby utrzymać formę z pierwszych meczów i liczyć na coś więcej.
Z Bigby-Williamsem ciężko to sobie wyobrazić skoro nie robił różnicy, nie wnosił ekstra rzeczy, które byłby wstanie stworzyć przewagę w pojedynkach pod koszem. Nie można mu odmówić energii (a to też ważne), mobilności, chęci, zaangażowania, ale w odniesieniu do całokształtu, brakowało mu zbyt często koszykarskich fundamentów i boiskowej mądrości.
Co da Anwilowi Dimec?
Na starcie – Słoweniec to nie typ gwiazdy, to nawet też nie typ czołowej opcji ofensywnej w zespole. Jeśli ktoś liczy, że w Anwilu teraz będzie dużo gry tyłem do kosza przez środkowego, to jest w błędzie. Dimec to boiskowy robotnik, gracz od czarnej roboty, jak to się zwykło w sporcie mówić. Postawi dobrą zasłonę, pobije się o miejsce pod koszem, zbierze w ataku czy postraszy swoją posturą i groźnym wyglądem.
Słoweńca, sądzę, że słusznie, już pierwszego dnia porównywało wiele osób do Adama Hrycaniuka. Jeśli chodzi o rolę w zespole, wpływ na grę po obu stronach parkietu, Dimec może być bardzo podobnym zawodnikiem. Dużo było narzekań na jakość zasłon Bigby-Williamsa – w przypadku Żigi raczej nie ma się o co martwić.
W ataku Dimec będzie ułatwiał grę innym – tak trochę trzeba go określić. To zadaniowiec, co oczywiście nie oznacza, że nie potrafi zdobyć punktów. Dzięki swojej fizyczności jest w stanie przestawić wielu rywali i spokojnie wykończyć akcje obiema rękami. Dodatkowo akurat on może pobić się o zbiórkę w ataku, mimo że Anwil niekoniecznie się w to angażuje. Ma solidne fundamentu, lepsze niż KBW, ale też nie jest wirtuozem ofensywnym – trzeba mieć tego świadomość.
Zatrudnienie Słoweńca ma jednak chyba przede wszystkim wpłynąć na defensywę. Anwil będzie jeszcze twardszy, jeszcze bardziej fizyczny, co powinno się przełożyć na lepszą systemową obronę. Mimo tego, że Dimec to kawał chłopa, nie jest ociężały i potrafi czytać obronę pick and rolla. Mniej będzie polowania na bloki, a więcej ustawiania się obrony ciałem.
Dopasowanie
Jeszcze jest kwestia tzw. fitu, czyli dopasowania dane zawodnika do zespołu. Tutaj tak nie do końca jest idealnie, bo Dimec raczej jednocześnie na parkiecie z Szymonem Szewczykiem i w dalszej perspektywie, z Łukaszem Frąckiewiczem, funkcjonować raczej nie może. W przypadku Słoweńca jest sporo podobieństw do tego drugiego i dlatego ta wszechstronność w składzie, mnogość opcji, nie są do końca tak idealne.
Dimec to chyba jednak odpowiedź na to, jak wygląda strefa podkoszowa u rywali. W większości zespołów, które myślą o półfinale, środkowi grają fizycznie, a niekoniecznie są skoczkami i atletami. Po odejściu Trevora Thompsona i KBW chyba tylko Kalif Young i Cyril Langevine zostaną jedynymi przedstawicielami tego gatunku, choć i zawodnik Śląska nie jest do końca tego typu zawodnikiem.
Mięśnie, kilogramy – tutaj Anwil dokłada wiele i jednocześnie znajduje zawodnika, przeciwko któremu chociażby Dragan Apić będzie miał naprawdę ciężko. To może być ważne zwłaszcza w play off, gdzie więcej będzie gry prostej, dwójkowej czy wręcz 1 na 1. Zmiana na pozycji środkowego powinna Anwilowi wyjść na plus, choć rzeczywiście może być mniej efektownie i eksplozywnie, niż za czasów Kavella.
Grzegorz Szybieniecki, Jacek Mazurek
[/ihc-hide-content]