Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i wygrywaj nagrody w Fantasy Lidze! >>
Zapowiadało się optymistycznie
Latem w Gliwicach nastało „nowe” – nowy zagraniczny trener, nowa filozofia budowania składu i też nowe, większe ambicje. Trzeba przyznać, że wszystko wyglądało bardzo optymistycznie – skład ekscytujący, mieszanka młodych polskich graczy z bardzo ciekawymi zawodnikami zagranicznymi, wcale nie tak tanimi, to na pewno pozwalało mierzyć wysoko.
Nie raz i nie dwa chwaliliśmy transfery obcokrajowców – Jordon Varnado, super skrzydłowy, który z powodzeniem mógłby grać w klubach z czołówki PLK. Terry Henderson – strzelec, dobrze wyglądający pod względem fizycznym, już z jakimś doświadczeniem w profesjonalnym baskecie. Josh Perkins – świetny rozgrywający, gwiazda Gonzagi, wiadomo. MJ Rhett – atleta, z rzutem, wszechstronny podkoszowy, no zestaw palce lizać.
Pierwsze mecze to oprócz nazwisk także cieszący oko styl gry – agresja w obronie, nacisk na całym parkiecie, trójki, wykorzystywanie przewag w grze 1 na 1, nowoczesna koszykówka pełną gębą. Bilans 5-3 – można było być zadowolonym. Z czasem jednak gdzieś to wszystko się rozlazło, uciekła energia i entuzjazm, a zmiany w składzie sprawiły, że po ekipie z września nie ma już śladu.
Indywidualności ratowały
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!