Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Aleksandra Golec: W serii z Kingiem zagrałeś dwa świetne mecze, ale w czwartym spotkaniu zanotowałeś 5 fauli w zaledwie 4 minuty i 40 sekund. Co tam się w ogóle wydarzyło?
Grzegorz Kulka: Ta seria była bardzo fizyczna, kibice oglądali dużo przepychanek i walki. W pierwszej połowie odgwizdano mi trzy faule, co zawsze wyprowadza zawodnika z rytmu… W drugiej połowie starałem się zatrzymać Maćka Lampego – w play-offach nie możesz pozwolić przeciwnikowi na łatwe punkty – i faul numer cztery. Potem kolejna akcja – izolacja na mnie – piąty faul. Każdy kibic wie, z czego słyną drużyny trenera Wojciecha Kamińskiego i że w obronie nie ma miejsca na miękką grę.
Sam trener Wojciech Kamiński znany jest też z dawania szans polskim graczom. Jakiej postawy i zachowań na boisku oczekuje właśnie od Ciebie?
Pełnego zaangażowania po obu stronach parkietu. Preferujemy agresywną obronę od połowy boiska na pick’n’rollach, na piłce, więc zawodnik na każdej pozycji musi zasuwać, żeby to przyniosło oczekiwane efekty. W ataku wszyscy – nawet Earl Watson, który ostatnio trafił dwie trójki (śmiech) – dysponujemy rzutem z dystansu, a to jak wiemy jest w nowoczesnej koszykówce wielki atut. Im większy spacing tym każdemu gra się łatwiej, zatem nie komplikujemy sobie specjalnie.
Mnie w tym sezonie idzie też łatwiej, bo czuję że poprawiłem czytanie gry obrońców. Będąc w sytuacjach meczowych inaczej widzisz, wręcz przewidujesz pewne rzeczy.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!