
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Gatunek na wymarciu
Gra tyłem do kosza umiera i składa się na to kilka czynników. Po pierwsze – koszykówka ewoluowała, przyspieszyła i przeniosła ciężar gry na obwód, gdzie rzut waży 3 punkty, a nie 2. Po drugie – wysokich, utalentowanych ofensywnie centrów jest zdecydowanie mniej niż obwodowych.
Wyszkolenie gracza potrafiącego ogrywać rywali 1 na 1 tyłem do kosza jest trudne (musi mieć do tego predyspozycje i technikę), a trzeba pamiętać, że obrona rywali jest w stanie lepiej reagować na takie sytuacje. Dostarczenie piłki do zawodnika na 4 metrze, przy statycznym ustawieniu, nie jest w tym momencie żadną przewagą dla ataku.
Wszyscy więc rzucają za 3 albo przyspieszają grę, a giganci stawiani są w roli obrońców obręczy i kończących loby od rozgrywających – to statystycznie po prostu bardziej się opłaca. No i trzecia rzecz – za usługi dobrych ofensywnie środkowych trzeba zapłacić i to słono, co często jest barierą nie do przebicia dla polskich klubów. W sumie to można by było jeszcze kilka rzeczy powymieniać, ale chyba każdy wie już, o co chodzi.
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Deficyt umiejących grać tyłem do kosza wysokich sprawia, że na znaczeniu zyskują akcje innego typu. Matematyki i zaawansowanych statystyk nie można oszukać – teraz w cenie jest efektywność i to ona decyduje, jak prowadzi się grę.
Efektywność
Zagrania tyłem do kosza są niskoefektywne – w ostatnich trzech sezonach tylko 3 drużyny przekroczyły barierę 1 punktu na posiadanie z akcji typu post up. W ostatnich trzech sezonach ekipy z polskiej ligi przeciętnie zdobywały od 0.80 do 0.9 punktu na posiadanie (mało). W czasach, gdy efektywność wręcz galopuje, nie możesz pozwolić sobie na tak nieefektywne akcje, jeśli chcesz wygrywać mecze.
6 sezonów temu przeciętny atak ekipy z PLK był na granicy 100 punktów na 100 posiadań, a w dopiero co zakończonych rozgrywkach to ponad 110 punktów. Koszykówka jest coraz bardziej ofensywa – skończyły się już mecze na 68:64, a mamy raczej spotkania na 87:82, w których zespoły kręcą się wokół 10 celnych trójek.
Trzeba więc nadążać za tym, jak wygląda atak w lidze. W takim układzie albo rezygnujesz z akcji tyłem do kosza albo zatrudniasz graczy, którzy faktycznie potrafią w takich sytuacjach zdobywać punkty. W innym wypadku twój atak dołuje (te akcje są często kompletnie obok rytmu zespołu), co przekłada się na ilość wygranych spotkań.
Widać, że coraz więcej drużyn wyciąga prawidłowe wnioski na tej płaszczyźnie. Procentowy udział akcji post up w stosunku do rozgrywek sprzed kilku lat spadł, ale wrosła efektywność i to jest w zasadzie najważniejsze. W rozgrywkach 2015/16, 7.5 proc. akcji to te typu post up, a w 2021/22 to już tylko 6. proc. W 2015/16 przeciętna drużyna zdobywała 0.77 PPP, a przed rokiem 0.9 PPP.
Dominator Groselle
System ofensywny trzeba więc skroić pod graczy, a jeśli się nie ma w drużynie zawodników o wystarczających umiejętnościach do gry tyłem do kosza, to takich akcji należy unikać. Trafiają się jednak w PLK zawodnicy, którzy potrafią grać na wysokiej efektywności w post up, czego dobitnym przykładem jest Stelmet 2020/21.
Trener Żan Tabak miał w swoim składzie elitarnego gracza w grze tyłem do kosza – Geoffrey Groselle’a. Mógł sobie pozwolić na zdecydowanie większą liczbę takich akcji, bo, po pierwsze Amerykanin młócił rywali w sytuacjach 1 na 1, a po drugie tworzył przewagi, bo rywale musieli często podwajać, a na obwodzie strzelcy tylko czekali na podania od swojego środkowego.
W ostatnich trzech sezonach, powyżej 100 posiadań na swojej pozycji, Groselle nie miał sobie równych w liczbie zdobywanych punktów na 100 posiadań. To oznacza, że Geoffrey był zdecydowanie najlepszy centrem w PLK w ostatnich kilku latach pod względem ofensywnym i ściągnięcie takiego zawodnika przez Legię trzeba nazwać wielkim sukcesem.
Wnioski po finale
Legia tym jednym ruchem sprawiła, że może być dużo lepszym zespołem niż przed rokiem, a przecież grała w finale. Trener Wojciech Kamiński do tej pory (głównie pewnie z uwagi na finanse) stawiał na środkowych „defensywnych”, tak ich nazwijmy. Czy to w Radomiu, czy teraz w Warszawie, na piątce biegali zawodnicy od stawiania zasłon, skończenia wykładki spod kosza i bloków po drugiej stronie parkietu.
Teraz jednak warszawianie dokładają do swojego arsenału ogromną armatę. Groselle pozwoli Legii na prowadzanie bardziej różnorodnej gry w ataku i przeniesienie ciężaru bliżej obręczy w niektórych momentach. Legia w sezonie 2021/22 była nieco jednowymiarowa – wyszło to chociażby w finałach, gdzie Śląsk mógł dostarczyć piłkę do Dziewy czy Kantera, a Legia dusiła się z nią na obwodzie.
Większy budżet w Warszawie powoduje więc dołożenie kolejnej, bardzo znaczącej opcji. Być może angaż Groselle’a należy traktować jako właśnie wyciągnięcie wniosku z ostatniego sezonu. Legia na pewno będzie więc bardziej wszechstronna i chyba nie przesadzimy, jak już na ten moment powiemy, że lepsza. Groselle to z miejsca top3 – top5 zawodnik w tej lidze, którego już teraz możemy włożyć do gry o MVP sezonu.
Jacek Mazurek, Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]