Gabriel Lundberg: Zawsze wierzyłem w siebie

Gabriel Lundberg: Zawsze wierzyłem w siebie

"Miałem dobre przeczucia co do tego ruchu i teraz wiem, że miałem rację" - mówi o przyjściu do zespołu z Zielonej Góry Gabriel "Iffe" Lundberg, duński rozgrywający, który robi w tym sezonie furorę na parkietach PLK oraz VTB.
Gabriel Lundberg / fot. A. Romański, plk.pl

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i wygrywaj nagrody w Fantasy Lidze! >>

Wojciech Malinowski: 29 sekund do końca meczu z Litwą, trener reprezentacji Danii Erez Bittman bierze czas na żądanie przy remisie 76:76. Co słyszysz podczas tego time-outu?

Gabriel „Iffe” Lundberg: Trener w jego trakcie rozrysował akcję, w której miałem dostać piłkę, zagrać na 1 na 1 i wykorzystać przestrzeń zrobioną przez kolegów. Tak też się stało i udało się to zrealizować.

Jak dużym echem odbiła się wasza listopadowa wygrana? Znaleźliście się na czołówkach gazet czy portali internetowych?

Było o tym głośno, chociaż mimo wszystko nie pojawiliśmy się na pierwszych stronach największych dzienników. Poświęcono jednak w nich temu sporo miejsca. Oczywiście strony sportowe i koszykarskie bardzo szeroko to opisywały. Podobnie zresztą było, gdy kilka dni później pokonaliśmy reprezentację Czech.

Czy te kilka dni uznajesz za najlepszy moment swojej kariery?

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Nie. Na pewno jeden z najlepszych, ale cały obecny sezon mam bardzo dobry. Widać to było choćby, gdy jechałem na zgrupowanie kadry – akurat zespół Zastalu był wtedy po pięciu wygranych, w tym nad Uniksem Kazań, gdzie również oddałem zwycięski rzut. To zresztą pomogło mi zjawić się na zgrupowaniu w bardzo dobrym nastroju.

Moja rola w reprezentacji jest podobna do tego, co robię w klubie, zatem także tam byłem w stanie pomóc zespołowi.

Czy odczuwałeś po meczach z Litwą i Czechami, że zrobiło się o tobie głośno w Europie? Czy jednak większe znaczenie ma to, co na co dzień robisz w drużynie z Zielonej Góry?

Gdy grasz dla reprezentacji, to nie grasz dla siebie, ale dla swojego kraju. Cieszę się jednak, gdy dobre występy w niej powodują, że inni otwierają oczy i dostrzegają moją grę. Jednak nie to jest najważniejsze. Najważniejszym celem w kadrze jest pomoc w rozwoju koszykówki w Danii. Wszystko inne jest czymś extra.

Ciężko to zresztą porównać, gdyż mówimy o dwóch zupełnie różnych rozgrywkach. Być może było tak, że zrobiło się o mnie trochę głośniej po moich występach w lidze VTB i dzięki temu więcej osób jednocześnie zauważyło to, co zrobiliśmy z reprezentacją.

Gdy oglądam mecze ligi VTB, to czasami słucham rosyjskiego komentarza. Tamtejsi dziennikarze kilka razy powtórzyli po twoich udanych akcjach stwierdzenie, że „w Danii też gra się w koszykówkę”, tak jakby byli tym trochę zdziwieni. Jak oceniłbyś popularność basketu w twoim kraju?

Na pewno nie jest to jeden z najważniejszych sportów, nie ma go moim zdaniem w czołowej piątce. Tym ważniejsze jest, żebyśmy osiągali dobre wyniki z reprezentacją i sprawiali jak najwięcej pozytywnego hałasu. Wtedy, gdy ludzie usłyszą i zobaczą nasze sukcesy, to będzie więcej chętnych zarówno do gry, jak i oglądania koszykówki.

Czemu zdecydowałeś się akurat na koszykówkę, a nie na przykład na piłkę nożną czy piłkę ręczną?

Wszystko zaczęło się, gdy miałem 5 lat. W koszykówkę grał już wtedy mój starszy brat i to on zaczął zabierać mnie na treningi, a ja od razu się w tym sporcie zakochałem.

Gdy patrzę na przebieg twojej kariery, to kluczowy wydaje się przeskok z Danii do drugiej ligi hiszpańskiej w 2017 roku. Jak do tego doszło?

Miałem już wtedy bardzo dobrą reputację (śmiech) i dobrego agenta. Nie wiem, co tu mogę dodać. Mój agent, który reprezentuje mnie zresztą do dzisiaj, zobaczył we mnie potencjał i sprawił, że znalazłem się właśnie w Hiszpanii.

Miałeś wtedy jakieś doświadczenie z gry poza krajową ligą? Europejskie puchary? Reprezentacja?

Występowałem już wtedy w kadrze, ale w klubowej koszykówce poza Danią nie miałem okazji grać.

Czy to był trudny przeskok?

Nie. Czułem się na niego gotowy i tak rzeczywiście było.

Wspomniałeś wcześniej o meczu z Uniksem Kazań, gdzie także oddałeś zwycięski rzut. Jak wspominasz tamtą akcję?

Wtedy nie było to po przerwie na żądanie, zatem po prostu zareagowałem na to, jak ustawiała się defensywa rywali. Zobaczyłem szansę na oddanie rzutu za 3 punkty i udało mi się trafić.

Masz dwie zwycięskie akcje w tym sezonie. Czy to nowy element w twojej grze, czy może już w poprzednich latach pokazywałeś, że potrafisz oddawać decydujące rzuty?

Dużo tu oczywiście zależy od roli w zespole, ale już w poprzednim sezonie miałem kilka takich akcji w barwach zespołu z Teneryfy. Zawsze wierzyłem w siebie w tego typu momentach. Nie ogarnia mnie wtedy nerwowość i nie boję się wtedy brać na siebie odpowiedzialności. Oczywiście wszystko zależy od tego, co rozrysuje i zadecyduje trener. Jeżeli jednak wskazuje on na mnie, to ja nie mam z tym żadnego problemu.

Jak zaczęły się latem twoje negocjacje z Zastalem? Twój agent rozsyłał po Europie oferty, czy może trener Żan Tabak sam zadzwonił i zaczął namawiać cię na grę w Zielonej Górze?

Przede wszystkim najpierw musiałem rozwiązać mój kontrakt z Iberostarem, który miał jeszcze obowiązywać w kolejnym sezonie. Z kilku powodów nie czułem się tam dobrze, tak czasami w koszykówce się zdarza.

Gdy udało się to zrobić, to zaczęliśmy szukać nowego klubu i po pewnym czasie agent poinformował mnie, że Zastal jest mną zainteresowany. Powiedział, że Żan Tabak bardzo chce mnie w zespole i w krótkim czasie odbyłem z trenerem 3-4 rozmowy. Miałem dobre przeczucia co do tego ruchu i teraz wiem, że miałem rację.

W zespole z Teneryfy grałeś razem z Tomaszem Gielo. On akurat w PLK nigdy nie grał, ale pomimo tego jestem ciekawy, czy radziłeś się go w jakiś sposób przed podpisaniem kontraktu?

Nie, z nim akurat rozmawiałem już po samym transferze. Wcześniej skontaktowałem się za to z Ludvigiem Hakansonem, który grał w Zielonej Górze w poprzednim sezonie. Pytałem się go o klub, trenera i tego typu sprawy. Opisał w sumie to, co teraz sam przechodzę – chwalił trenera Tabaka, fakt, że potrafi on rozwijać graczy, pozytywnie wypowiadał się również na temat gry w VTB.

Po tym miałem jeszcze jedną rozmowę z trenerem i wiedziałem wtedy, że będzie to dla mnie dobry ruch.

Klub z Zielonej Góry ma dużo przegranych spraw przed trybunałem BAT w związku z zaległościami wobec graczy. Nie obawiałeś się tego, gdy podpisywałeś kontrakt?

Nie.

Gdy w lipcu ogłoszono twój transfer, to Polska miała wyraźnie lepszą sytuację z CoVid-19 niż takie kraje jak choćby Włochy czy Hiszpania. Czy miało to jakiś wpływ na twoją decyzję?

Nie zastanawiałem się specjalnie nad tym. Decydująca była osoba trenera Tabaka, jego plan na zespół w nowym sezonie i fakt występów w lidze VTB.

Kiedy po raz pierwszy zauważyłeś, że macie szansę być naprawdę silną drużyną?

Bardzo szybko, można powiedzieć, że już od samego początku. Jeszcze w czasie rozmów z trenerem sprawdzałem trochę, jak wyglądał zespół w poprzednich rozgrywkach i potem rozmawialiśmy o graczach, którzy pojawią się teraz.

Już podczas meczów przedsezonowych widziałem, że mamy duży potencjał. Potem oczywiście jako zespół stawaliśmy się coraz lepsi – lepiej się wzajemnie poznawaliśmy, potrafiliśmy odczytać silne strony każdego z nas. Dzięki temu notujemy udany sezon.

Po pierwszych wygranych meczach w bieżących rozgrywkach trener Żan Tabak w wywiadzie powiedział mi, że nie ma w tym żadnego sekretu – „trenujemy ciężko i dobrze przygotowujemy się do kolejnych spotkań”. Może ty ujawnisz coś więcej, gracie przecież wąskim składem, bardzo dużo podróżujecie, a pomimo tego z powodzeniem gracie w obu ligach – VTB i PLK.

Mogę tylko potwierdzić to, co powiedział trener – nie ma w tym żadnego sekretu. Tworzymy bardzo dobrą grupę, mamy znakomitą chemię w drużynie i lubimy ze sobą grać. Co więcej, gdy wychodzimy na parkiety, to walczymy na całego. Nie ma w tym nic specjalnego.

Zdaję sobie sprawę, że trenujemy mniej od innych, gdyż gramy po 2-3 razy w tygodniu, ale pracujemy wtedy ciężko, a potem staramy się koncentrować na każdym kolejnym spotkaniu i każdego przeciwnika traktujemy tak samo poważnie.

Jednym z waszych znaków rozpoznawczych jest to, że przez 40 minut wywieracie presję na przeciwniku na całym parkiecie. Czy było to dla ciebie coś nowego, czy raczej spotkałeś się z tym w poprzednich zespołach?

Trener Tabak rzeczywiście ma taką filozofię i jak widać, przynosi to wyniki. Szczególnie w Polsce widać, że to odróżnia nas od reszty zespołów i być może tłumaczy nasze sukcesy. Dla mnie nie było to jednak nic nowego, praktycznie przez całą karierę grałem w ten sposób.

Zarówno ty, jak i trener Tabak nie skorzystaliście z ofert, które mieliście w trakcie sezonu. Zdecydował się na to jednak Marcel Ponitka. Jak zareagowałeś na jego decyzję o odejściu do Parmy Perm?

To dla niego na pewno duża szansa. Jest młodym graczem, który chce się rozwijać i szuka do tego możliwie najlepszych sytuacji. Jako jego kolega z zespołu mogę tylko cieszyć się z tego, że otrzymał taką szansę.

Czy jednak nie czyni to zespołu słabszym?

Oczywiście tracimy podstawowego gracza, który wnosił wiele do naszej gry. Będzie nam go na pewno brakowało. Jednak nie jest to pierwszy raz w tym sezonie, gdy będziemy grać w okrojonym składzie. Tak, jak poprzednio, także teraz ktoś przejmie jego minuty i postara się, jak najlepiej go zastąpić. Z czasem wszystko się wyklaruje.

Jak zareagowałeś na ofertę z Lokomotiwu Kubań?

Nie była to jedyna propozycja, którą miałem w trakcie tego sezonu. Zdecydowałem jednak, że chcę tu być do końca rozgrywek. Mamy bardzo dobry sezon, osiągamy wyjątkowe wyniki i walczymy dalej.

Czy bardzo zajmują cię inne oferty i zwiększające się zainteresowanie twoją osobą? Czy to raczej coś, co w tym momencie zostawiasz swojemu agentowi?

W tym momencie staram się koncentrować tylko na tym, by wychodzić na parkiet i wygrywać kolejne spotkania. Moja postawa zadecyduje o tym, na jakie oferty będę mógł liczyć w przyszłości i ile pracy będzie miał mój agent.

Jesteś w Polsce z rodziną?

Tak, z żoną i synem. Wszyscy czujemy się tu dobrze.

Pomału zbliżamy się do końca sezonu regularnego w polskiej lidze, miałeś zatem okazję poznać wszystkie zespoły w PLK. Kogo uznajesz za głównego rywala do tytułu mistrzowskiego?

To trudne pytanie. Zespoły prezentują różne style gry, mają też nowych zawodników w swoich składach. Ja ogólnie jednak nie koncentruję się na przeciwnikach. Myślę tylko o kolejnym meczu i dopóki gramy naszą koszykówkę i jesteśmy skoncentrowani, to powinniśmy sobie poradzić z każdym.

Rozmawiał Wojciech Malinowski

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38