
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Ogniem i mieczem
Ludzie mają różne skrzywienia literackie, Artur Szpilka jest fanem „Potopu”, ja z kolei lubię „Ogniem i mieczem”, choć nie czytałem tej lektury z musu pod więzienną celą. Słowo „ataman na kartach powieści Sienkiewicza pada ponad 120 razy, nic zresztą dziwnego, jakże mogłoby zabraknąć tego określenia w historii o kozackiej Siczy. Do bohatera dzisiejszego tekstu pasuje mi poniższy cytat z trylogii:
„Ataman koszowy – brat nasz i szczery przyjaciel. Ja atamanowi tak wierzę, jak duszy własnej, a kto by co innego powiadał, ten by sam zdradę zamyślał. Ataman stary druh i żołnierz.”
Taki jest właśnie zarządzający Efezem Ergin Ataman: zawsze powie co myśli, choćby i sędziemu pod groźbą kolejnego technika, choćby i przed dziennikarzami skrytykuje lidera swojej drużyny. Dla graczy jest przyjacielem, pozwala im na swobodę, ale jednocześnie obarcza większą odpowiedzialnością za wynik. Wśród najlepszych rywalizuje już od 1998 roku, kiedy to debiutował na samodzielnym stanowisku w Turk Telekom.
Etymologię słowa ataman niektórzy badacze wywodzą z języka turecko-tatarskiego, gdzie „ata” – znaczy ojciec, a „man” – ja. W przypadku Ergina ojcostwo jest niebywale ważną rolą w jego życiu, a swojego syna przywołuje w niemal każdym wywiadzie.
Syn – wyrocznia
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Sarp Ataman od czterech lat nieustannie towarzyszy ojcu w pracy, ma dostęp do szatni, udziela porad zawodnikom, tworzy przedmeczowe raporty. Niemalże od początku ubiegał się o pracę w klubie, sugerując nawet, że może wykonywać ją bez pobierania wynagrodzenia. Ostatecznie został wpisany na listę pracowników, dzięki czemu mógł pojawiać się na meczach nawet w czasach obostrzeń spowodowanych pandemią.
Stowarzyszenie Trenerów Euroligi oficjalnie zaproponowało mu rozpoczęcie kursu przygotowującego do uzyskania papierów szkoleniowca. Póki co udziela wywiadów na oficjalnym kanale YouTube Anadolu Efez, a ojciec często korzysta z jego mądrości. Tak było po przegranym meczu play-off w lidze tureckiej, gdy wściekły Ergin postanowił nie przychodzić na obiad z drużyną, tylko zamknął się w hotelowym pokoju. Wtedy to Sarp przyniósł mu posiłek, mówiąc:
„Tato, czas skupić się na kolejnym wyzwaniu, potrzebujesz więcej sił. Zjedz.”
Kiedy narastało napięcie między Larkinem a Atamanem, nakłonił ich by poszli razem na lunch, by w kameralnej, niezobowiązującej atmosferze omówić drażliwe kwestie.
Najmłodszy z rodu Atamanów dba również o motywację graczy Efezu, uwielbia wygrane i tego oczekuje od zespołu.
Sarp w tym roku skończył 11 lat, swoją obecność na meczach musi ustalać z mamą i nauczycielami w podstawówce. Po szatni Efezu pałętał się już jako siedmiolatek. Ergin poświęca mu wiele miejsca w wywiadach, przedstawiając w samych superlatywach. A ja tak sobie gdybam, na ile zawodnicy go lubią, a na ile myślą skrycie – wszystko by było piękne, gdyby nie ten wścibski dzieciak.
Mentorzy
Oprócz wspomnianego chłopca, w kwestiach koszykarskich Ataman ufa właściwie tylko sobie i osobiście dobranemu sztabowi ludzi i zawodników. Przyznaje jednak, że wpływ na jego rozumienie gry miało też kilkoro świetnych trenerów. Za lepszych od siebie uznaje Obradovicia i Messinę.
„Zeljko to obecnie najbardziej zrelaksowany człowiek wśród trenerów koszykówki. Jego osiągnięcia sprawiły, że ma ten komfort, ma ten luz. Uważam, że powinien otrzymać szansę w NBA, myślę, że po europejskich zawodnikach, za oceanem nastanie także moda na europejskich trenerów.”
Podobnie wypowiada się o Włochu:
„Wielki szkoleniowiec, nigdy nie widziałem go zrezygnowanego. Świetny strateg.”
Ataman sam siebie umieszcza poza pierwszą piątką europejskich trenerów, jednocześnie z szelmowskim uśmieszkiem dodaje, że patrząc na ostatnie lata, nie ma też na Starym Kontynencie bardziej utytułowanego coacha. Dlatego też jakiekolwiek wyzwania widzi w USA, być może pod skrzydłami Gregga Popovicia.
Guru San Antonio był obecny na tegorocznym meczu Final Four pomiędzy Olympiakosem a Efezem, który Turcy wygrali po rzucie Micicia 77-74. Na pomeczowej konferencji prasowej Ataman pół żartem, pół serio, mówił:
„Dla mnie to prawdziwy zaszczyt, że Pop, legenda koszykówki, obserwował to spotkanie z trybun. Może trzy awanse do finału z rzędu sprawią, że zechce zabrać jakiegoś Europejczyka ze sobą do NBA. Znamy się dość dobrze, kiedyś spędziłem w San Antonio dziesięć dni, wiele się wówczas nauczyłem.”
Ponoć właśnie po wizycie w Teksasie, Ataman zmienił swoje nastawienie do prowadzenia drużyn – odpuścił nieco kontrolę i dyscyplinę, na rzecz finezji i kreatywności graczy. W ogóle spojrzenie Atamana na koszykówkę zawiera sporo ciekawych aspektów.
Prosta gra?
„Koszykówka to prosta gra. Im bardziej ją komplikujesz, tym trudniejsza stanie się dla zawodników i tym ciężej będzie im pokazać podczas spotkania swój potencjał.” W takim tonie wypowiada się obecnie 56 letni Ataman, mając na koncie 23 tytuły zgromadzone w 26 lat pracy.
Oczywiście uznanie prostoty gry nie wyklucza jej dogłębnej analizy. Mecze swojego zespołu Ataman ogląda według określonego schematu. Każdej kwarcie poświęca po pół godziny, pomiędzy czterema blokami filmów robi dziesięciominutowe przerwy, w celu odświeżenia koncentracji. Oczywiście korzysta również ze skrótów przygotowanych przez asystentów, ale zdecydowanie woli analizować mecze w całości, samemu opracowując wstępny skauting-report.
Przyznaje otwarcie, że jego zespół posiada obecnie około 50 zagrywek w ataku, ale i tak za najważniejszą wartość i broń Efezu uważa zdolność do gry z kontry i prędkiego uruchomienia akcji po zbiórce.
„Nigdy nie zabronię swoim graczom oddawania rzutów po dobrze wypracowanej kontrze. Chcę by czuli się na parkiecie swobodnie. Nie chodzi o to by wciąż myśleli na boisku o tym czego wymaga od nich trener. Uczę ich swojej filozofii wcześniej, przed sezonem, kiedy jest na to czas.”
Ataman oprócz utrudniania prostych spraw w ofensywie, nie lubi także skomplikowanych systemów defensywnych, sporadycznie korzysta z obrony na całym boisku, gdyż jak twierdzi – jej poprawne przygotowanie pożera zbyt wiele energii zawodników na treningach.
Budując zespół przykłada dużą wagę do rozdzielenia ról między graczami i pilnuje, by każdy dobrze zrozumiał swoje zadanie. Dla trenera Atamana równie ważny jest punktujący gwiazdor, co osoba odpowiedzialna za zastawienie tablicy i rządzenie szatnią. W tym układzie każdy koszykarz otrzymuje swoją działkę i za jej prawidłowe wypełnianie – szacunek, będący kolejnym fundamentem w filozofii tureckiego szkoleniowca.
„Wewnątrz zespołu tą samą estymą cieszy się Larkin i Anderson, Micić i Singleton. Każdy musi wiedzieć, że najważniejsza jest pomoc przyjaciołom w odpowiednim momencie spotkania.”
Ataman najbardziej obawiał się o los swojej drużyny w roku po zdobyciu mistrzostwa Euroligi. Szczególnie pracował nad utrzymaniem motywacji zespołu, która mogła opaść po osiągnięciu upragnionego od lat celu. Trener stosuje różne sztuczki by wpłynąć na koszykarzy, jak sam przyznaje – kocha wszelkie mentalne gierki. Micicia potrafi zrugać na konferencji, by na treningu nie wrócić do jego błędów choćby jednym zdaniem. Larkina, początkowo niezadowolonego z życia w Turcji, odsyłał bez pardonu do USA.W jednej wypowiedzi potrafi pochwalić fanów z Mediolanu za stworzenie fantastycznej atmosfery na meczu, by po przecinku i krótkim oddechu dodać – u nas będzie, dwa, trzy razy lepiej. Sędziów doprowadza do szewskiej pasji, wyrzucany z parkietu unosi w górę zaciśnięte pięści imitując trzymanie Pucharu i wymachuje nimi w stronę wrogich kibiców krzycząc: To ja wygrałem mistrzostwo!
Na spotkaniach z mediami dodaje, że nakładane na niego kary finansowe sprawiają, że czuje się jak jeden ze sponsorów Euroligi.
Raz jeden przeprosił, gdy nazwał kibiców Czerwonej Gwiazdy terrorystami, nie wiedząc, że w zamieszkach przed meczem, z rąk tureckich kibiców, zginał fan z Belgradu.
Zachować rdzeń i do NBA
Wszystkie wymienione w poprzednim akapicie sztuczki, nie działałyby tak dobrze, gdyby nie prawidłowy dobór składu i utrzymanie w zespole tych samych graczy przez szereg lat. (Plus pieniądze tureckich magnatów). Larkin, Micic, Beabuois,Pleiss nie grają ze sobą od wczoraj, w klubie czują się dobrze, a na ich konta wpływają coraz większe sumy z przedłużanych kontraktów. Ataman stara się zarzucać sieci na swoje gwiazdy także w tym roku – Micić może odejść tylko do NBA, a i tak Turcy zapowiadają, że postarają się wyrównać ofertę każdego klubu z cyrku Adama Silvera.
Co ciekawe, Ergin Ataman uważa, że jego klub, pozostając w obecnym składzie, jest w stanie wywalczyć sobie miejsce w play-off NBA. Jeśli dodać do niego jednego lub dwóch graczy kalibru All-Star, może walczyć nawet o finał.
„W tej ogromnej organizacji mają może 40, 50 wyjątkowych sportowców. Z drugiej strony wielu koszykarzy, którzy w NBA grali i po 20 minut, dziś przyjeżdża do Europy, a ja nie widzę by dominowali nasze rozgrywki. Idąc tym tokiem rozumowania, uważam, że zespołu z Euroligi mogą z łatwością rywalizować z tymi zza oceanu. Mocno wierzę w swoich graczy.”
W innym wywiadzie dodaje:
„Anadolu Efez to organizacja na poziomie NBA. Nie chodzi tu tylko o system, grę, ale o całość logistyczną.”
Wielkie Ego outsidera
Dziennikarze często zarzucają Atamanowi nadmiernie rozbudowane ego, a on… nie zaprzecza, wręcz przeciwnie, twierdzi, że bez pewności siebie w trenerskim fachu nie da się dojść do sukcesów. Ma jednak trudności z wytłumaczeniem czym owa pewność jest i w jaki sposób ją nabył. Ponoć już od dziecka podchodził do wszelkich wyzwań bez lęku, a kolejne lata doświadczeń tylko utwierdzały go w przekonaniu, że nie warto lękać się Nowego.
„Życie bez ciągłego strachu – to jest klucz. Zaczynam od pracy nad sobą, a szybko przekłada się to na mój zespół. Jednocześnie takim podejściem zastraszamy rywali i nakładamy na nich dodatkową presję.”
Swoją drogę na koszykarskie szczyty Ataman rozpoczął w 1990 roku, trenując młodzików Efesu Pilsen, ale już rok później dorobił się stanowiska asystenta Aydina Orsa. Jako pierwszych samodzielnie poprowadził zawodników Turk Telekom, od razu wygrywając mistrzostwo kraju w 1997 roku. Oczekiwał na obiecaną posadę trenera w Efezie, ale dotychczasowy szkoleniowiec wciąż odkładał o rok swoje przejście na emeryturę.
Ergin Ataman nie chciał tracić czasu – wpierw pojechał na roczne szkolenie do USA, gdzie podpatrywał metody stosowane na Uniwersytecie w Stanford. Po powrocie przez kilka tygodni szkolił graczy z niszowego Pinaru Kariyaka, wygrywając wszystkie siedem spotkań, w tym ostatnie z … Efezem Pilsen. Po tej pięknej katastrofie leciwy trener ustąpił, a zarząd klubu za spore pieniądze wykupił Atamana od dotychczasowego pracodawcy. W latach 2001-2003 spróbował swoich sił poza ojczyzną, trenując Montepaschi Siena, gdzie zdobył Puchar Saporty i sympatię włoskich fanów.
„Zdecydowanie to był przełomowy punkt w mojej karierze. Decyzja Sieny uczyniła ze mnie trenera o renomie międzynarodowej. Jednocześnie byłem zszokowany tą propozycją, miałem wówczas zaledwie 34 lata. Niektórzy gracze których prowadziłem byli starsi ode mnie.”
Kolejne dwie dekady przepracował w ojczystych zespołach, za wyjątkiem rocznej przerwy na powrót do Italii. Prowadził trzech wielkich rywali ze Stambułu: Ulkersport (2003-2006), Besiktas (2007-2008, 2011-2012) i Galatasaray (2012-2017).
W europejskich pucharach czuł się jak outsider – był jedynym Turkiem o uznanym nazwisku, w dodatku z sukcesami na koncie. Bogaci sponsorzy za czasów Besiktasu ściągnęli mu do zespołu Derrona Williamsa (pal licho, że przez długi czas w składzie widniało tylko to jedno nazwisko, a z pozostałymi transferami się nie spieszono), gdy trenował Galatasaray prezes zaproponował mu objęcie stanowiska szkoleniowca pierwszej drużyny w… piłce nożnej.
„Na szczęście Unal Aysal opuścił prezydenturę parę miesięcy po tej rozmowie. Dobrze, że nie poszliśmy tą drogą, bo dziś błąkalibyśmy się po czwartej lidze czy innych okręgówkach. Piłka nożna to inny świat.” – wspominał Ataman.
Może i inny, ale Ergin wcale od niego nie ucieka. Od dziecka kibicował piłkarzom Galatasaray, a na emeryturze widzi się w roli osoby decyzyjnej tej organizacji. W wywiadach powołuje się na słowa Jose Mourinho, a karuzelę transferową analizuje na podstawie decyzji Messiego czy Ronaldo. Paradoksalnie, taka wizja przyszłości nie jest abstrakcją – już dziś Ataman należy do ekskluzywnego grona 1500 sympatyków Galatasaray, ma liczne koneksje w klubie i zna się na biznesie, kończył Uniwersytet na odpowiednim kierunku i prowadzi dobrze prosperującą rodzinną firmę.
Tu i teraz
Całą tą laurkę, którą przygotowałem na cześć Atamana, można będzie już niebawem pognieść i wyrzucić do kosza. Efez przegrywa póki co w finale ligi tureckiej z Fenerbahce 2-0. Druga kwarta, drugiego spotkania zakończyła się wynikiem 36-12 na niekorzyść podopiecznych naszego bohatera.
Co więcej, przed Atamanem stoi kolejne trudne zadanie poprowadzenia narodowej kadry. Na pierwszej konferencji nie bawił się w półśrodki:
„Lubię wygrywać, jestem ambitny. Przypominam kibicom i wszystkim zawodnikom, którzy dostaną powołania – jesteśmy tu po to by zdobyć medale Eurobasketu, Mistrzostw Świata i Olimpiady. Może jednak wypowiedziałem się zbyt skromnie – w kwestii Eurobasketu liczy się jedynie wygrana.”
„Dam z siebie wszystko, żeby nasza koszykówka szła do przodu, nie tylko w nadchodzących meczach, ale w przyszłości, bliższej i dalszej, nasza kadra mogła się zmierzyć z największymi siłami europejskiej koszykówki, światowej również.”
Ten drugi cytat to już nie Ataman, a Igor Milicić, tak ku przestrodze. Szczególnie, że Ergin zdaje się zapominać, że już miał okazję samodzielnie prowadzić kadrę zajmując ósmą lokatę na MŚ 2014 i i czternastą na ME 2015.
Dziedzictwo
Czy trafi do NBA, czy zostanie w Efezie, czy wygra z kadrą Eurobasket, czy polegnie w początkowej fazie turnieju – nic nie zabierze Atamanowi historycznego mistrzostwa back-to-back Euroligi – z tym samym składem, zarządem i sztabem. A właściwie mogłyby być trzy tryumfy z rzędu – w przerwanym przez COVID sezonie 2019-2020 gracze Efezu wygrali 24 z 28 rozegranych spotkań , w tym wiele różnicą dwucyfrową (np. 76:60 z drugim w tabeli Realem).
Ataman odbierając puchar za sezon 2020/2021 mówił – „powinniście nam dać jeszcze jeden, mniejszy, za ubiegły rok. Wtedy graliśmy naszą najlepszą koszykówkę.”
Zobaczymy co czeka Anadolu Efez w przyszłym roku. Czy najlepsza forma już za nimi, czy dzięki trenerskim sztuczką znów znajdą motywację.
Grzegorz Szklarczuk, Berlin
[/ihc-hide-content]