
Sosnowiec ma aspiracje, by odbudować w mieście głęboko zakorzenione koszykarskie tradycje. Jeszcze w ubiegłym wieku Zagłębie dwukrotnie zdobyło mistrzostwo Polski, a czterokrotnie brązowe medale. Koszykarski Klub Sportowy dopiero co awansował do drugiej ligi, ale niespodziewanie otrzymał szansę dołączenia do klubów grających na najwyższym poziomie rozgrywek.
– Gdy zaczęliśmy rozmawiać o reaktywacji sosnowieckiej koszykówki, już wówczas nasze plany były ambitne: chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w ekstraklasie. Nie chcieliśmy grać w drugiej lub trzeciej lidze, mając takie tradycje i osiągnięcia. Nie myśleliśmy o medalach, natomiast chcieliśmy być na jak najwyższym poziomie rozgrywek i być wśród najlepszych.
Mieliśmy sportowy plan awansu z roku na rok i zakładaliśmy, że w ekstraklasie możemy znaleźć się po trzech sezonach, wspinając się po szczeblach rozgrywek. Pierwszy krok udało nam się wykonać, bo jako Koszykarski Klub Sportowy awansowaliśmy do drugiej ligi. Mam świadomość, że nawet mając wysokie budżety i doskonały skład, w sporcie nie zawsze da się wszystko przewidzieć. Nie spodziewaliśmy się, że tak nagle otrzymamy szansę wystąpienia w Orlen Basket Lidze – przyznał w połowie maja Piotr Laube, prezes klubu Zagłębie Sosnowiec.
Ostatnimi czasy wiele spekulowano o kształcie ligi i możliwych wariantach. O tym, że Sosnowiec prawdopodobnie pojawi się na koszykarskiej mapie mówiono kuluarach już od jakiegoś czasu, co wzbudzało w kibicach różne emocje. Skądinąd, na konto Polskiej Ligi Koszykówki musiało jeszcze wpłynąć 500 tys. złotych.
– Przyjęto, że w przyszłym sezonie – razem z nami – liga może liczyć 18 zespołów. 17 natomiast, jeśli nikt nie będzie chciał wykupić dzikiej karty – dodał.
Ale jak do tego doszło?
– Miasto Sosnowiec wyszło naprzeciw naszej inicjatywie, aby już w sezonie 2024/25 zacząć grać w ekstraklasie. Pomoc, jaką nam zaoferowano, zachęciła nas do tego, aby wspólnymi siłami spróbować już teraz. Jak mielibyśmy z tego nie skorzystać? – pytał retorycznie przedstawiciel klubu.
Piotr Laube odpowiada w klubie za sferę sportową. Jarosław Cybulski, jeden ze sponsorów, złapał bakcyla podczas meczów rozgrywanych w Sosnowcu. – I obecnie zajmuje się finansami, a potem przyciągnął kolejną osobę, Piotra, któremu spodobała się koszykówka i chciał nas wspierać. Zakładaliśmy, że jeśli osiągniemy nasze cele, być może nie walczylibyśmy jedynie o utrzymanie.
Sądziliśmy, że budżet oscylujący wokół 4,5 mln złotych by nam to umożliwił. Wszakże, myśl o tym, że moglibyśmy grać nawet o play-off, przybierała coraz realniejszy kształt. I kto wie, może niebawem powtórzylibyśmy sukcesy z lat dziewięćdziesiątych, wracając na mistrzowski tron? – zastanawiał się.
I mówił dalej, argumentując:
– Po wybudowaniu nowej hali, która według opinii środowiska koszykarskiego jest najlepszą halą do koszykówki w Polsce, okazało się, że Sosnowiec będzie gospodarzem Pucharu Polski. Słyszeliśmy argument, że atmosfera w Lublinie i Warszawie miała się nijak do tego, co działo się w Sosnowcu. Mimo że udziału nie brała żadna z lokalnych drużyn, frekwencja była bardzo dobra.
Myślę, że była to jedna z głównych – jak nie główna – przyczyna przychylności Polskiej Ligi Koszykówki. Co więcej, jako jedyna drużyna w trzeciej lidze pewnie wygraliśmy niemal wszystkie spotkania, zaczynając konsekwentnie odbudowywać koszykówkę w Sosnowcu. Tak się jeszcze złożyło, że w ostatnim czasie w innych dyscyplinach nie było wiele powodów do radości.
Niedługo po tym, zostaliśmy zaproszeni do Warszawy, gdzie udała się grupa założycielska i najważniejszy sponsor. Po kilku rozmowach wszystko zostało omówione. Następnie po kilku dniach spotkaliśmy się z przedstawicielami polskiej koszykówki. Obrady trwały dość długo, ale były owocne. 15 maja na posiedzeniu zarządu PLK drogą głosowania zdecydowano, że możemy wstąpić w szeregi Orlen Basket Ligi. Tylko trener Tomasz Służałek, z którym niestety nasze drogi nieco się rozeszły, jako jedyny z grupy założycielskiej Zagłębia był przeciwny tak szybkiemu awansowi.
Przedstawiciel klubu nie ukrywał także, że organizację czekało wiele pracy. – Jesteśmy klubem, który zaczyna od zera i musi wszystko zbudować od początku. Nie mieliśmy hali, klubowego biura. Co trening zmienialiśmy obiekt, bo trenowaliśmy na jednej w Sosnowcu i Czeladzi oraz na dwóch w Dąbrowie Górniczej – wyliczał. – A takie rzeczy, jak torba medyczna, woda mineralna i piłki trzymaliśmy w moim bagażniku samochodu. Co się rodzi w bólach, potem przynosi lepsze efekty – zaznaczał.
Rozmowy ze sponsorami i zawodnikami rozpoczęły się jeszcze w maju, nim zapadły jakiekolwiek decyzje. – każdy dzień był dla nas istotny. Mieliśmy świadomość, że nie tak łatwo będzie przekonać zawodników. Beniaminek zawsze płaci frycowe, ale chcieliśmy to zminimalizować – zauważał.
Jedna z plotek łączyła z klubem – jeśli ten miałby wejść do Orlen Basket Ligi – między innymi Artura Gronka. – Nie, nie otrzymał od nas oferty. Też dotarły do mnie takie informacje. Na razie nie prowadziliśmy rozmów z trenerami. Miałem jednego – w dodatku bliskiego – szkoleniowca, którego widziałem w naszych strukturach. Jeśli nie wyraziłby zainteresowania, szukałbym kogoś innego. Listę nazwisk miałem długą – podkreślał.
Co więcej, klub z drugiej ligi miał całkiem nie zniknąć. – Druga drużyna wciąż jest moim oczkiem w głowie. To pierwsza drużyna, którą tworzyłem. Między innymi z kierownikiem drużyny Dorotą Murską stworzyliśmy podwaliny do utworzenia „nowego” Zagłębia. Wszyscy, którzy wywalczyli awans otrzymali możliwość kontynuowania gry w drugiej lidze i na ten moment każdy zadeklarował taką chęć – przekazał.
W Sosnowcu zostanie druga liga
Sprawy przybrały jednak niespodziewanego obrotu, bowiem pojawiły się przeszkody, których przedtem nie przewidziano. Klub zdecydował, że swoje plany odłoży na później, dlatego Sosnowiec na koszykarskiej mapie PLK na pewno się teraz nie pojawi.
– Szansa na start w ekstraklasie już w nadchodzącym sezonie była naprawdę kusząca i rozbudziła nasze nadzieje oraz aspiracje. Natomiast nie wszystko udało się przygotować w tak krótkim czasie, dlatego podjęliśmy decyzję, że nie będziemy starać się o dziką kartę.
Pragniemy jednocześnie zaznaczyć, że dotychczas nikomu nie udzieliliśmy żadnej oficjalnej wypowiedzi ani nie przedstawialiśmy swojego stanowiska w sprawie naszego uczestnictwa w rozgrywkach Orlen Basket Ligi, z wyjątkiem portalu Polskikosz.pl – powiedział już siódmego czerwca Piotr Laube.
Pamela Wrona