Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
DeMar DeRozan miał dziewięć lat, gdy Chicago Bulls w 1998 roku zdobywali szóste mistrzostwo w historii klubu. Na pewno pamięta z tamtego czasu więcej niż mający wtedy ledwie trzy latka Zach LaVine. Obecny trener Byków, czyli Billy Donovan, w tamtym okresie pracował już jako szkoleniowiec uniwersytetu Floryda, ale pewnie nawet nie przypuszczał, że kiedyś zamieni parkiety NCAA na boiska NBA.
Mnóstwo się więc zmieniło, ale jedno pozostało takie samo: w Chicago o podobnych sukcesach jak w latach 90. poprzedniego wieku mogli już potem tylko pomarzyć.
Na chwilę marzenia bliskie były rzeczywistości, gdy w grze pojawił się Derrick Rose, wybrany przez Bulls z jedynką w drafcie w 2008 roku. Byki miały wtedy ogromne szczęście, bo w poprzednim sezonie wcale nie były najgorszą drużyną, a na wylosowanie numeru jeden w naborze mieli zaledwie 1.7 procenta szans! Rose już w trzecim sezonie został MVP sezonu zasadniczego, a Bulls w rozgrywkach 2010/11 po raz pierwszy od czasów Jordana, Pippena i Jacksona zameldowali się w finałach konferencji. Powtórki jednak nie było, a gwiazda Rose’a przez kontuzje zgasła równie szybko, co zaświeciła.
PODZIĘKOWANIA DLA LAKERS
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!