Znakomite pierwsze połowy i problemy po zmianie stron — tak często przebiegają mecze Trefla Sopot w bieżącym sezonie. O tym, z czego to wynika, rozmawialiśmy z trenerem Marcinem Stefańskim. Zajrzeliśmy również głębiej do statystyk.
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
29:40, 32:41 i 32:49 – tak przedstawiają się wyniki drugich 20 minut w trzech przegranych przez Trefla meczach w obecnych rozgrywkach.
Gdy wgłębimy się w statystyki, to pierwsze dwie kwarty sopocianie wygrali w obecnym sezonie łącznie różnicą 59 punktów, a w trzeciej i czwartej są na zero. Gdy drugie połówki Trefla weźmiemy pod jeszcze mocniejszy mikroskop, to możemy zauważyć, że to w trzecich kwartach drużyna traci impet. Sopocianie są wtedy gorsi od rywali aż o 28 punktów, a w czwartej lepsi o taką samą liczbę punktów.
– W nastawieniu zawodników w przerwie nie widzę nic złego, w szatni rozmawiamy normalnie – czyli chwalę ich za dobre decyzje, a ewentualnie zwrócę uwagę na złe. Tak było też w meczu z Lublinem. Chłopcy są moim zdaniem skoncentrowani, chociaż rzeczywiście mamy po przerwie problemy, zwłaszcza przeciwko zespołom z bardziej doświadczonymi graczami na pozycji 1-2. Taką przewagę miał Stelmet, taką miała Arka z Krzyśkiem Szubargą, jak i Lublin z Kamilem Łączyńskim – odpowiedział nam Marcin Stefański, trener Trefla Sopot.
Kłopotliwa pierwsza minuta
Trefl ma przede wszystkim problem z wejściem w grę zaraz po przerwie. Są aż „minus 14” w pierwszej minucie tej części, w pierwszych siedmiu meczach. Zdobyli w tym czasie tylko 4 punkty i stracili aż 18. Fatalnie wyglądała przede wszystkim obrona minutę po przerwie, bo rywale trafili 6 z 7 rzutów z gry, w tym wszystkie cztery zza linii 6,75 metra.
Z czego to może wynikać?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!