Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Zmiana odświeża
Rozmowę o tym, czy Łukasz Kolendy zrobił postęp w poprzednim sezonie, należy zacząć od tego, że zmienił zespół, który nie potrafił przejść pierwszej rundy playoffów na przyszłych mistrzów PLK. Zmienił poziom na jakim rywalizował oraz jakość graczy, których miał wkoło. Można to bagatelizować, ale w Sopocie może nie tyle co osiągnął sufit, co dynamika jego koszykarskiego rozwoju była w pewien sposób ograniczona.
Przenosiny do Wrocławia były wyzwaniem – pierwsza zmiana klubu, nowe środowisko (nowe, bardziej wymagające środowisko) i nowe oczekiwania – względem jego osoby i względem całego zespołu. Śląsk przecież od początku celował w medale, a gra w EuroCup potwierdzała chęć zrealizowania planu „powrotu potęgi”.
Kolenda doświadczył w końcu czegoś innego – rytmu z dwoma meczami w tygodniu i odcięcia się od łatki polish golden boya. W Sopocie od wielu lat był na niego pomysł i mimo że chyba coś nie grało w tym planie, to konsekwentnie próbowano Łukasza w pewien schemat wepchnąć – mamy tu na myśli bycie jedynką i zbawieniem dla kadry, którą po wielu latach osierocił Koszarek.
Inne zadania
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!