Do góry nogami

Do góry nogami

Lillard powinien opuścić Portland. Ale tego nie zrobi, prawda? To rozumowanie kibiców Blazers. Prawda jest dużo bardziej skomplikowana.
fot. Michał Tomasik

 

Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>

Dame Dolla mówi jak jest. Od lat. Czasami trochę naokoło, ale zazwyczaj i tak zaskakująco – jak na gwiazdę NBA – szczerze. 

– Skoro nie zdołaliśmy ograć w pierwszej rundzie play-off rywala pozbawionego dwóch ze swoich 3-4 najlepszych graczy, to znaczy, że kompletnie nie jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy być. Czas wrócić do deski kreślarskiej – podsumował w żołnierskich słowach porażkę Blazers 2:4 z Nuggets. 

Porażkę? Jaką znów porażkę? To była klęska w najczystszej postaci. Nie pierwsza w czasach ery Lillarda i McColluma. Ale zdecydowanie najbardziej bolesna. 

Trzy lata temu, po sweepie z rąk Anthony’ego Davisa i Jrue Holidaya, można jeszcze było wszystko próbować tłumaczyć. Na kilka sposobów. 

Że Davis – Holiday to idealny duet skrojony przeciwko Lillardowi i trudniej Dame już nigdy miał nie będzie. 

Że CJ McCollum, mimo porażki, znów był w play-off lepszy niż w sezonie zasadniczym. 

Że był to de facto debiut w play-off Nurkicia – rok wcześniej, grając na jednej zdrowej nodze, zagrał tylko kilkanaście (inspirujących!) minut przeciwko Warriors. 

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Że Zach Collins miewał przebłyski – nawet jeśli w ostatnim meczu Davis rzucił 47 punktów – a to debiutant, więc za rok-dwa będzie tylko lepszy. 

Że Terry Stotts wyciągnie wnioski. 

Że raz to każdemu zdarzyć się może. 

W 2021 roku klęski z rąk Jokicia i Markusa Howarda nie sposób wytłumaczyć w żaden sposób uzasadniający dalsze trwanie ery Lillarda i McColluma. Bo niby jak?

Że Lillard może grać w przyszłości jeszcze lepiej niż w przegranym meczu nr 5, gdy pocisnął 55 punktów z 24 rzutów?

Że to przypadek, iż CJ McCollum, rywalizując głównie z Austinem Riversem, po raz pierwszy w swojej karierze był w play-off gorszy niż w sezonie zasadniczym? 

Że to jeszcze większy przypadek, iż Jusuf Nurkić w play-off wygrał dotychczas z Blazers raptem 3 z 16 meczów, w większości z nich borykając się z problemami z nadmiarem fauli? 

Że Zach Collins będzie lepszy, skoro od dwóch lat niemal nie gra w koszykówkę?

Że następca Terry’ego Stottsa okaże się cudotwórcą i przemieni wodę w wino, albo przynajmniej mojito?

Że jak za rok zdarzy się po raz trzeci, to nic nie szkodzi? 

Pod względem sportowym sytuacja dojrzała do zmian. Gruntownych. Większość kibiców Blazers ma tylko jeden postulat: spełnić każde życzenie/żądanie Lillarda. Zrobić wszystko, by sprowadzić mu do pomocy drugą, prawdziwą gwiazdę. 

Ha, żeby to było takie proste. Powiedzmy to wprost: sprowadzenie do Portland drugiej gwiazdy pokroju Lillarda jest tak samo prawdopodobne jak doniesienia nowojorskich mediów, że Knicks pozyskają tego lata samego Lillarda właśnie. I jednym, i drugim brakuje argumentów – czy to wyrażanych w młodych, obiecujących zawodnikach, czy to tych w kuszących wyborach w drafcie. 

Póki co pal licho Knicks. O nich może za tydzień. A kim mogą handlować Blazers? 

CJ McCollum jeszcze nigdy nie miał tak niskiej wartości rynkowej. Po pierwsze: zagrał najgorsze play-offy w karierze. Po drugie – właśnie kończy 30 lat. Po trzecie: staje się coraz droższy. Latem zacznie obowiązywać jego kontrakt gwarantujący 100 mln dol w ciągu kolejnych trzech lat. 

Nieco łatwiej może być znaleźć kontrahenta na Jusufa Nurkicia. Ktoś może się skusić na wygasający kontrakt wciąż w końcu zaledwie 26-letniego Bośniaka. 

Kto jeszcze ma jakąś wartość rynkową? Anfernee Simons, który zdaniem Olsheya był najbardziej utalentowanym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek pozyskał w drafcie? Ten sam, który w meczu kończącym serię z Nuggets w pierwszej połowie z trzech rzutów za 3 trafił trzy, by w drugiej nawet nie powąchać parkietu? 

Nassir Little, który zagrał w tej serii dziewięć śmieciowych minut? 

Poza tym – nie licząc przyszłości wyrażanej w worku picków w drafcie do 2057 roku – argumentów brak. 

Blazers znaleźli się w kropce. Neil Olshey nie ma mocnych kart w ręce. Na dodatek od lat sprawia wrażenie gościa, który chciałby budować mocną drużynę tu i teraz, ale jednocześnie też dbać o jej kolejną inkarnację, hodując pod kloszem Simonsow i Little’ów. Zjeść ciastko i mieć ciastko. 

Jeśli chcesz naprawdę walczyć o tytuł mistrzowski, tak się nie da. 

Ale nie zapominajmy o jednym: przez lata można było odnieść wrażenie, że pierścienie nie są najważniejsze nie tylko dla Olsheya i właścicieli klubu, ale także dla Lillarda. 

To on podkreślał, jak ważna jest dla niego przyjaźń z CJ, ucinając w ten sposób dywagacje na temat jego ewentualnego transferu. 

To on, zachęcając do bardziej wytężonych treningów, kupował błyskotki (dosłownie: zegarek, by się nie spóźniał na treningi) Nurkiciowi i, chcąc by ten poczuł się w Portland jak w domu, powierzał mu opiekę nad własnym synem.  

To on wielokrotnie powtarzał wprost, że pierścienie nie są dla niego najważniejsze. Nawet teraz, wyraźnie przybity po klęsce z Nuggets, zdołał przypomnieć, że „ostatecznie to jednak tylko sport, a prawdziwe życie czeka w domu”. 

To on zdecyduje o tym, jaka przyszłość czeka Portland Trail Blazers. 

– Wrócę do swoich osobistych trenerów, z którymi haruję między sezonami od lat. To dzięki nim z roku na rok staję się coraz lepszy. Mam nadzieję jesienią znów będę koszykarzem o ten jeden, dwa, może trzy procenty lepszym – mówił po serii z Nuggets. 

Kilka dni temu zagrał być może jeden z 10 najlepszych meczów w historii NBA. Czy faktycznie może być jeszcze lepszy? Nie wiem. Czy, biorąc pod uwagę poziom do którego doszedł i nakłady pracy, które poniósł, będzie w stanie spokojnie dalej przyglądać się temu, jak jego koledzy klubowi w kluczowych momentach nie potrafią dać wsadu atakując pusty kosz (Robert Covington), zapominają, że boisko ma swoje ograniczenia wyrażane linią boczną (CJ), lub po prostu pudłują na potęgę (1/14 z gry w dwóch dogrywkach meczu nr 5)? Nie sądzę. 

Zdziwiłbym się jednak, gdyby już latem tego roku Lillard zmienił barwy klubowe. On już jakiś czas temu zrozumiał, że trzymanie się Terry’ego Stottsa było błędem. Powinien chcieć przynajmniej raz jeszcze spróbować z innym trenerem. 

Gorzej, że najprawdopodobniej będzie to trener, którego sam sobie wybierze. Historia NBA już nie raz udowodniła, że tego typu historie zazwyczaj nie kończą się dobrze. Ta z Jasonem Kiddem – ponoć preferowanym przez Lillarda – też mogła mieć smutne zakończenie, gdyby sam zainteresowany ostatecznie jednak nie zrezygnował z kandydowania.

Ale Portland Trail Blazers to nie jest normalny klub, tam wiele spraw stoi do góry nogami. W końcu zarządza nim siostra zmarłego już prawie trzy lata temu Paula Allena. Na meczach czasami się pojawia, lecz jeszcze nigdy nie zabrała głosu. 

Współzałożyciel Microsoftu miał absolutnego bzika na punkcie Blazers. Gdzieś na początku XXI wieku opływał jachtem Afrykę, gdy w USA rozpoczynały się rozgrywki ligi letniej. W barwach Blazers debiutował wówczas „nowy Stephon Marbury”, czyli jego kuzyn – Sebastian Talfair.  

– Halo, ESPN? Pan Allen prosi, byście wysłali kamery do Las Vegas i zorganizowali przekaz satelitarny. Cumuje w Dakarze i pragnie ujrzeć transmisję z meczu Blazers. Cena? Zasadniczo nie gra roli – concierge Allena mógł nie mieć zbyt wymagającej pracy. 

Allen wiedział, że jest śmiertelnie chory. Nie pozostawił dzieci. Jego dzieckiem byli Blazers. 

Nie wiem, co im zapisał w testamencie. Ale co, jeśli jest w nim opcja pierwokupu klubu dla Lillarda, pod warunkiem, że ten zakończy karierę w barwach Blazers? 

Lillard powinien opuścić Portland. Ale tego nie zrobi, prawda?

Michał Tomasik

[/ihc-hide-content]

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38