Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
– Jeśli chcesz sprowadzić do swojej drużyny prawdziwą gwiazdę, musisz zatrudnić Daryla Moreya. Nikt nie poluje na wielkie nazwiska skuteczniej od niego – stawiam, że w trakcie rozpoczynającego się za chwilę Weekendu Gwiazd w Cleveland tego typu argumentacja padnie w kuluarowych dyskusjach pomiędzy właścicielami klubów NBA. Więcej niż raz.
Steve Francis. Harden. Dwight Howard. Chris Paul. Carmelo Anthony. Russell Westbrook. John Wall. James Harden.
Chwila, chwila – Steve Francis? Pewnie niewielu już pamięta, ale to było pierwsze „duże” nazwisko, pozyskane przez Moreya w trakcie jego kilkunastoletniej przygody na stanowisku GM Houston Rockets. Efekt? 5,5 punktu na mecz przy 33-procentowej skuteczności z gry i szybkie rozstanie po 10 meczach.
Ale Daryl był z siebie zadowolony.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!