
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Pamela Wrona: Czy trzeba pana uszczypnąć?
Dariusz Kaszowski: Dotarło do mnie na pewno to, że wygraliśmy pierwszą ligę. To, że w przyszłym roku – po osiemnastu latach – opuścimy ją i będziemy walczyć w ekstraklasie, to chyba jeszcze nie.
Ogromne wyzwanie czeka nasze stowarzyszenie, żeby sprostać wszystkim wymogom, zbudować odpowiedni budżet, który umożliwi nam spokojny start. Wszystkie sprawy związane z organizacją i funkcjonowaniem klubu muszą zostać poszerzone.
Powiedział pan bardzo przekonująco, że razem z Sokołem Łańcut będziecie grać w Energa Basket Lidze.
Nie słucham wszystkich opinii, które się pojawiają, że temu nie sprostamy. Wcześniej były takie, że nie uda nam się nigdy awansować. Widzę to, co się wydarzyło w tym sezonie, jak nasz klub był postrzegany, przede wszystkim przez kibiców, którzy licznie nas odwiedzali w łańcuckiej hali i jeździli za nami na mecze wyjazdowe. Miało to odzew także u sponsorów i osób, które obserwowały to z boku. I w tym momencie, owszem, jestem optymistą.
Widzę, co się dzieje po naszym sukcesie, jak dużo osób składa nam gratulacje, ile otrzymujemy pozytywnych sygnałów od potencjalnych partnerów. To wszystko napawa nas optymizmem. Na pewno nie oddamy ekstraklasy bez walki. Wywalczyliśmy ją w ciężkim boju na parkiecie. Teraz będziemy ciężko walczyć, aby zgromadzić odpowiedni budżet i odpowiednio przeorganizować nasz klub.
Co czuł pan, kiedy medal za mistrzostwo zawisł na pana szyi?
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!