Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
– Myślałem o rozwodzie, ale doszedłem do wniosku, że mógłbym trafić gorzej. A zatem: zostaję – powiedział niedawno mąż (Lillard) do żony (Blazers). Po czym przestał przynosić pieniądze.
Co teraz? Przestanie wracać na noc? Czy ujrzy walizki na wycieraczce?
Głupia sprawa z tą wiernością. Barwom klubowym też.
Jeśli dasz drugiej stronie sygnał – nawet w najlepszych intencjach typu „o patrz, jaki jestem szczery!” – że nie jest tym, czego od życia oczekiwałeś, później nie bardzo jest jak to odkręcić. Choćbyś stawał na głowie, machał uszami, za każdym razem wracał do domu z coraz większym bukietem kwiatów i wstawał jeszcze wcześniej rano, by pobiec do piekarni po jeszcze świeższe bułki.
W sytuacjach tego typu zazwyczaj pozostaje zgniły kompromis: zostaję i będę udawał(a), że wszystko jest ok, a ty też będziesz udawał(a), że wszystko jest ok.
Przede mną. Przed sobą. Przed dziećmi. Przed rodziną.
I przed sąsiadami też.
W związku Lillarda z Blazers zgniły kompromis wygląda obecnie mniej więcej tak:
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!