
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Radosław Spiak: Jest pan zaskoczony tym, że Czechy awansowały na igrzyska olimpijskie?
Luboš Bartoň: Zdecydowanie tak. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to znaczy, że albo kłamie, albo jest totalnie oderwany od rzeczywistości. Oczywiście w sporcie wszystko jest możliwe, ale obaj wiemy, że żeby coś osiągnąć, trzeba przezwyciężyć wiele trudności. Nie sądziłem, żebyśmy procentowo mieli duże szanse na awans z turnieju kwalifikacyjnego. Wciąż uważam, że takie drużyny, jak Turcja, Grecja czy Kanada są silniejsze od nas na papierze. Ale jeśli widział pan mecze, wie pan, że graliśmy lepiej.
Możemy się spierać, że gdyby Kanada trafiła kilka rzutów więcej z obwodu z otwartych pozycji i tak dalej, byłoby zupełnie inaczej, ale w finale przeciwko Grecji zdecydowanie graliśmy najlepszą koszykówkę i to dało nam awans na igrzyska.
Pana zdaniem, co było najważniejszym czynnikiem, który dał ten awans?
Z pewnością chemia w zespole i ustalenie konkretnych ról. Mamy oczywistego lidera w Tomášu Satoranským, przy czym ten lider ma bardzo dobre wsparcie w postaci Jana Veselýego, Ondřeja Balvína czy Blake’a Schilba. Ten ostatni jest pod koniec swojej kariery, a miał niewiarygodny turniej, i nie mówię tylko o meczu z Kanadą. Po prostu nie widziałem go grającego w taki sposób. Nie chodzi tylko o te 31 punktów w półfinale, ale też jego podania, ustawienie na parkiecie. Do tego dochodzą zadaniowcy, jak Jaromír Bohačík, który miał problemy przez większość turnieju, aż zagrał świetnie w ostatnim meczu. Ponadto gracze z ławki, jak Jakub Šiřina czy Patrik Auda dawali nam ważne minuty.
W mojej ocenie podstawą sukcesu jest stałość składu, który gra ze sobą już od jakiegoś czasu. W zasadzie możemy się cofnąć nawet do momentu, kiedy ja jeszcze grałem (Luboš Bartoň zakończył karierę zawodniczą w 2016 roku – przyp. red.). To była długa droga i jeśli ktoś pyta, jak awansowaliśmy na igrzyska, odpowiedzią nie jest ostatni tydzień czy miesiąc, tylko ostatnie 8 lat. Każda reprezentacja, polska również, ma jakiś punkt, o którym może powiedzieć, że w nim się wszystko zaczęło.
Wracając do pana pytania, ważna była również mentalność zawodników, która zmieniła się od czasu sukcesu na mistrzostwach świata w Chinach. Gracze uwierzyli, że mogą rywalizować i wygrywać na takim poziomie.
W rozmowie z serwisem iSport.cz powiedział pan, że w czasach, kiedy pan grał w kadrze, awans na igrzyska wydawał się czymś z gatunku science-fiction, a obecnie to rzeczywistość. Jakim sposobem w tak krótkim czasie przeszliście tak dużą przemianę? Bo nawet jeśli pomyślimy o 6-7 latach wstecz, wydaje mi się, że w kontekście kadry to nie jest bardzo dużo czasu.
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!