
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
W pierwszych dwóch z nich trudno było w ogóle o jakiekolwiek powody do optymizmu. Co można bowiem dobrego powiedzieć o meczach przeciwko Atlanta Hawks (104:124) i Indiana Pacers (106:125), w których Byki przegrywały w pewnych momentach różnicą odpowiednio 40 i 30 punktów.
Zespół z Atlanty już w połowie 3. kwarty miał w swoim dorobku 100 punktów. Z kolei ekipa z Indianapolis najpierw w 2. kwarcie zanotowała serię 21:0, po czym po wyjściu na 2. połowę dodała do kolekcji jeszcze „run” 18:0. Co w tym czasie robili w ataku gracze Byków? Łącznie spudłowali 13 rzutów z gry i popełnili 9 strat. Jakby tego mało, potem przyszła jeszcze porażka z Warriors w samej końcówce.
.
Zmęczeni porażkami z ostatnich lat kibice z Chicago muszą zatem raz jeszcze uzbroić się w cierpliwość i wygrana ostatniej nocy z bardzo słabymi Wizards (115:107), niewiele w tej sytuacji zmienia.
Światełko w tunelu
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Jedynym pozytywem 2020 roku dla tamtejszych fanów pozostają zatem długo wyczekiwane decyzje personalne właściciela klubu Jerry’ego Reinsdorfa i jego syna Michaela (prezydent Bulls), które zostały podjęte po zakończeniu udziału zespołu w rozgrywkach sezonu 2019/2020. Po marcowym przerwaniu rozgrywek z powodu CoVid-19, ekipa z Wietrznego Miasta nie wróciła już do gry, nie mogło być zresztą inaczej przy bilansie 22 zwycięstw i 43 porażek.
Po wielu latach mało owocnej pracy z klubem pożegnali się zatem Gar Forman i John Paxson, którzy razem tworzyli kierowniczy duet znany jako „GarPax”. Co ważniejsze, zatrudniony w ich miejsce w roli Wiceprezydenta klubu Litwin Arturas Karnisovas, zdecydował się rozstać z trenerem Jimem Boylenem, powszechnie uznawanym za najgorszego szkoleniowca w NBA w ostatnich dwóch latach.
W jego miejsce podpisano 4-letni kontrakt z Billym Donovanem, który po 5 sezonach pracy rozstał się z Oklahoma City Thunder. 55-latka nie uważa się za czołowego trenera w lidze, można raczej napisać, że prezentuje solidny poziom środka stawki. W porównaniu z Boylenem to i tak powinien być jednak postęp.
Opinii o Donovanie nie zmienił nawet udany sezon na zakończenie pracy z Thunder, którzy niespodziewanie awansowali do play off, pomimo odejścia latem 2019 roku Russella Westbrooka i Paula George’a. Znacznie częściej niż Donovanowi, zasługę za to przyznawano rozgrywającemu Chrisowi Paulowi, nie tylko wciąż znakomitemu, ale także zaskakująco zdrowemu w minionych rozgrywkach.
Karnisovas, który w poprzednich latach był jednym z architektów budowy Denver Nuggets, na razie postawił w Chicago na rozwój aktualnych graczy.
– Musimy wprowadzić konsekwentny etos pracy, właściwe nawyki i kulturę. Wspólnie budujemy nowy program. Nauka wygrywania i zgrywanie się to proces, który nie wydarzy się od razu. Będziemy budować to krok po kroku, na pewno nie ominiemy żadnego stopnia – powiedział Litwin w jednej z wypowiedzi przed rozpoczęciem grudniowego okresu przygotowawczego.
– Naszym głównym celem będzie rozwój graczy i ich rozwój każdego dnia. Nie będzie nas interesować to, co pisze się w mediach społecznościowych, czy mówią o nas inni. Liczyć się będzie tylko nasza praca i nasze dążenie do realizacji założonych celów – dodał Karnisovas.
Jego słowa potwierdza bardzo zachowawcza postawa klubu w trakcie szaleństwa transferowego, które ogarnęło ligę w ostatnim miesiącu. W efekcie, w 17-osobowym składzie Bulls, aż 14 graczy ma doświadczenie z gry dla Chicago z poprzedniego sezonu.
Celny strzał czy może jednak pudło?
Jedynym kluczowym zawodnikiem, który dołączył do drużyny był wybrany z 4. numerem draftu Patrick Williams (203 cm). Był to dosyć zaskakujący wybór, gdyż 19-letni skrzydłowy w typowaniach przeddraftowych znajdował się raczej na miejscach 8-12.
Tegoroczny draft uznawany był raczej za potencjalnie słaby, a poza Anthonym Edwardsem, Jamesem Wisemanem i LaMelo Ballem ciężko było o wybór „pewniaka”.
Także przy Williamsie nie brakuje wątpliwości. Optymiści porównywali go choćby do Kawhiego Leonarda, ale spotkaliśmy się też z opiniami, że to może być drugi Wilson Chandler. Nie jest to nazwisko, które chce się usłyszeć przy okazji pozyskania gracza z numerem „4”.
Jedno jest pewne – jako pierwszy wybór nowego kierownictwa Williams otrzyma wiele szans na pokazanie swoich możliwości i rozwój jako gracza. Pokazały to choćby pierwsze mecze nowego sezonu, w których to właśnie 19-latek, a nie wyleczony i walczący o nowy kontrakt Otto Porter Jr. rozpoczyna mecze w wyjściowej piątce na pozycji niskiego skrzydłowego.
Silne strony – czy są takie?
Pomimo powszechnej krytyki pracy Boylena, Byki miały jeden element, w którym prezentowały się solidnie. Była to defensywa, którą oparto na agresywnej presji na rozgrywającym.
Gdy trafiały się mecze przeciwko playmakerom pokroju Chrisa Paula, to efekt potrafił być opłakany. Jednak w innych spotkaniach nie wyglądało to źle, Bulls wymuszali najwięcej strat w całej lidze i ostatecznie mieli 12. najlepszy wskaźnik obronny w NBA (109,8 DRTG.) Dla porównania, w ataku byli na dalekim, 27. miejscu (106,7 ORTG).
Po zakończeniu sezonu nie złożono jednak oferty przedłużenia umów Krisowi Dunnowi i Shaqowi Harrisonowi, czyli dwóm najlepszym obwodowym obrońcom. Bez nich w składzie Byki miały nie tylko bronić inaczej, ale również prezentować się skuteczniej w ataku, który za Boylena najczęściej opierał się na indywidualnych popisach Zacha LaVine’a. To właśnie słabość ofensywna spowodowała, że drużyna z Chicago przegrała sporo meczów w końcówkach, czym zaprzepaszczała pracę wykonaną po defensywnej stronie parkietu.
Po pierwszych spotkaniach nowego sezonu powodów do optymizmu nie ma. Nawet w wyrównanym i przegranym w samej końcówce pojedynku z Golden State Warriors (128:129) szokuje liczba straconych punktów, gdy zauważymy, że rywale trafiali z gry z zaledwie 40-procentową skutecznością.
W ataku też panuje bałagan. 17,20 i 24 – kibice Byków zapewne znaję te liczby. To wskaźniki strat z pierwszych trzech meczów. Najwięcej popełnia ich LaVine, ale pokazują również one to, że przeskok z ofensywnego gracza z ławki na pierwszego rozgrywającego nie będzie łatwy dla Coby’ego White’a, obdarzonego świetnym rzutem drugoroczniaka.
Nowy sezon lepiej, agresywniej zaczął Lauri Markkanen, który nie dogadał się w kwestii nowego kontraktu i latem zostanie zastrzeżonym wolnym agentem. To zwykle znakomicie mobilizuje do lepszej gry, ale Fina już w trzecim meczu dopadło jedno z jego przekleństw – czyli kontuzja. Tym razem uraz łydki, który najprawdopodobniej wyłączy go na kilka dni.
Przed startem rozgrywek bukmacherzy oceniali Chicago Bulls na 28-29 zwycięstw. Przy bilansie 1-3 i słabej wizualnie grze trudno jednak nie uznać, że mogło być to zbyt optymistyczne założenie.
Co zatem może dziać się ciekawego w zespole Byków w obecnych rozgrywkach? Na pewno warto zwracać uwagę na indywidualny rozwój poszczególnych graczy, a także na możliwości transferowe. Wygasają bowiem kontrakty nie tylko Otto Porterowi (28,5 mln), ale także choćby Cristianowi Felicio (7,5 mln) czy Garrettowi Temple (4,8 mln). Latem przyszłego roku Bulls mogą mieć 40 milionów do wydania, ale gdyby okazało się, że zespół jest daleki od walki o play off, to nie można wykluczyć innego scenariusza.
Wygasające umowy mogą być bowiem wykorzystane do pozyskania graczy z dłuższymi kontraktami, nawet niechcianymi w innych klubach, co powinno dać dodatkowe wybory w drafcie. A ten w 2021 roku ma przecież być wyjątkowo silny.
Wojciech Malinowski, @stingerpicks
[/ihc-hide-content]