
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
Wielkie rozgoryczenie
We Włocławku nikt nie jest przyzwyczajony do przegrywania, a tym bardziej seryjnego. We Włocławku nikt nie jest przyzwyczajony do mizernej koszykówki, apatycznego stylu i zwykłego braku jakości. We Włocławku nikt nie jest przyzwyczajony do sytuacji, w której jego zespół musi się martwić o miejsce w górnej ósemce – tak, to już do tego doszło.
Nie dziwi rozgoryczenie kibiców, nie dziwi złość sponsorów czy właścicieli klubu, czyli w tym przypadku miasta. Nie dziwi też wielkie wkurzenie trenera Marcina Woźniaka, który na pomeczowej konferencji mocno się zagotował.
Krytyka jaka spadła na szkoleniowca włocławian właśnie za wypowiedzi na tej konferencji jest słuszna – komunikacja z mediami, a co za tym idzie z kibicami jest ważna, nawet wtedy, gdy jego zespół przegrywa i gra taką mizerię jak Anwil ze Spójnią. Powinno to w niedziele wyglądać inaczej.
Z drugiej strony raczej nie dziwi fakt, że trener Anwilu mówiąc kolokwialnie wychodzi z siebie i czerwienieje ze złości. Jego zespół gra fatalnie, w obronie wręcz koszmarnie i na teraz jedynym promyczkiem nadziei na lepsze jutro jest powrót do gry zbawiciela Ivana Almeidy i super strzelca Przemysława Zamojskiego.
Casino Royale
[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]
Patrząc trochę z dystansu na to jak polskie kluby budują swoje składy, może nawet całe organizacje – porównanie do hazardu i pokerowej rozgrywki samo przychodzi na myśl. Przy stole mamy graczy zachowawczych, ryzykantów, stawiających wszystko na jedną kartę, nagminnie blefujących, źle liczących żetony i też takich, którzy choć trochę nauczyli się już analizować sytuację.
Jak byśmy scharakteryzowali Anwil 2020/21? Przed nim sporo żetonów, na starcie rozgrywek zdecydowanie jeden z liderów pod tym względem. W poprzedniej rozgrywce karta „żarła”, same króle na ręku, teraz jednak karty o wiele słabsze, ale i tak Anwil wchodzi do gry za spore sumy. Niestety z każdym kolejnym rozdaniem szanse na zwycięstwo maleją.
No i teraz jest pytanie, czy Anwil powinien nadal blefować? Czy jakimś szczęśliwym trafem krupier lepiej przetasuje karty, albo pojawi się coś na stole, co uratuje tę rozgrywkę (sezon)? Czy jak zabraknie żetonów to powinien na stół wrzucać kluczyki od auta?
Sytuacja jest bardzo ciężka, pod wieloma względami – począwszy od sportowych kończąc na ekonomicznych. Nikomu do portfela zaglądać nie zamierzamy, ale nie odkryjemy Ameryki stwierdzeniem, że na zamknięciu trybun najbardziej ucierpiał finansowo właśnie Włocławek. Dorzucając do tej prostej analizy zakontraktowanie 12 zawodników latem i zakontraktowanie później Ivana Almeidy prowadzi do prostego wniosku – żetony są na wyczerpaniu, albo już ich nie ma.
Zmieniać?
Jak się da, to tak, ale nie za wszelką cenę i nie za wirtualne pieniądze. Być może stwierdzenie banał, ale już kilku zawodników wypowiadało się w ostatnich latach, że Anwil czasem „jedzie po bandzie”, czyli spóźniał się z wypłatami dla graczy.
Sytuacja ze zmianami jest dodatkowo o tyle trudna, że tak naprawdę ciężko jest wskazać jeden mega palący problem. Brakuje rozgrywającego? No brakuje, a McKenzie Moore zamienia się w Bena Simmonsa PLK. Garlon Green jest bezproduktywny? No jest i już chyba nawet trener Woźniak w jego temacie brzmiał na zrezygnowanego. Nie ma obrony pod koszem? No nie ma, ale czy jedna zmiana rozwiąże ten problem?
W tym momencie we Włocławku sterujący klubem muszą odpowiedzieć sobie na jedno bardzo ważne pytanie – o co w tym momencie tak naprawdę gra Anwil? Dalej o mistrzostwo? O zachowanie twarzy, o stabilność finansową, o playoffy? To jest cały klucz do kolejnych decyzji, przy czym uważam, że myślenie o mistrzostwie w tym momencie jest ostrym science fiction.
Co może uratować ten sezon?
Długo zastanawiałem się nad tym, co pomoże Anwilowi ten sezon wyprowadzić chociaż na prostą i dać trochę radości kibicom z Włocławka. Wydaje się, że absolutnie najważniejszym zadaniem czekającym na trenera Woźniaka będzie pogodzenie gry Ivana Almeidy i Deishuana Bookera.
Amerykanin po przyjściu Almeidy zgasł (przyplątał się gdzieś też uraz). Jego rola w zespole spadła i widać było, że Booker nie czuje się z tym komfortowo. Ten duet jest największym skarbem Anwilu na ten moment i bez ułożenia współpracy między tymi graczami ten zespół nie ruszy dalej.
Druga sprawa, to odsunięcie od gry Garlona Greena. Szczerze powiedziawszy, to nie sądziłem, że gracz, który w swoim CV ma grę w Eurolidze może być tak nieefektywny w PLK. Amerykanin podejmuje fatalne decyzje rzutowe, FA-TAL-NE. Oprócz fizyczności i zaangażowania w obronie ciężko mówić o jego plusach, a to przecież on miał stanowić o sile Anwilu w ataku.
Kwestią do rozwiązania na już jest też zabranie piłki McKenziemu Moore’owi. Skończmy już z tą opowieścią, jaki to z niego rozgrywający. Amerykanin nie umie rzucać, wie to już każdy, a z jedynką krytą na radar grać się nie da, koniec kropka – zapytajcie w Filadelfii. Moore jest jednak na tyle dobrym graczem, że może funkcjonować na innych pozycjach, sprawdza się w obronie strefowej, jest skuteczny w kontrze czy w ścięciach na kosz. Jednak jeśli to on ma kozłować i kreować akcje, to kwarty na 8 punktów wcale nie muszą być wypadkiem przy pracy.
Trzeba też zamieszać pod koszem i niestety, ale w obecnej formie fizycznej Walerij Lichodiej w obronie wygląda gorzej niż bardzo źle. Być może to kwestia ostatniej kontuzji pleców, być może też już wieku – przy tak zbudowanym zespole nie da się maskować jego braków, a przy tym graczu konieczne było już 2 lata temu. No i jak to teraz rozwiązać? Nie grać Rosjaninem czy zmienić środkowego, który będzie ostoją defensywy? Patowa sytuacja.
Weryfikacja decyzji kadrowych z tego lata jest bardzo bolesna. No ale cóż, w hazardzie tak już bywa, że nie zawsze udaje się dobrze obstawić..
Grzegorz Szybieniecki
[/ihc-hide-content]