Pierwszy przypadek koronawirusa w PLK oznacza, że w najbliższych miesiącach kibice muszą być gotowi na wszystko. O ile ustabilizowanie sytuacji w kontekście organizacji rozgrywek jest możliwe do wyobrażenia na poziomie jednego kraju, o tyle – patrząc realistycznie – europejskie puchary stoją pod ogromnym znakiem pytania. A wątpliwości mnożą się z każdym tygodniem.
Co zrobić z pucharami?
Belgia przełożyła niedawno start sezonu ligowego z początku października na początek listopada. To informacja o tyle istotna z naszego, polskiego punktu widzenia, że w pierwszej rundzie eliminacji do Koszykarskiej Ligi Mistrzów, Anwil Włocławek zmierzy się z belgijskim klubem z Mons. A przynajmniej powinien, bo gwarancji, że nic się nie wysypie w ostatnim możliwym momencie nie da chyba nikt.
Dexia Mons-Hainaut rozesłała ostatnio do mediów i kibiców komunikat, w którym wyjaśniła, że po przełożeniu startu ligi czeka teraz na decyzję FIBA co do rozgrywek BCL. Klub nie mówi o tym wprost, ale między wierszami można wyczytać, że chętnie przystałby na przełożenie meczów bądź w ogóle zawieszenie rozgrywek. Bo kłopotów szykuje się mnóstwo, i to takich sporego kalibru.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!
A biorąc pod uwagę, że aż 12 z 19 hiszpańskich drużyn (ostatecznie ACB przyjęło najlepszą drużynę z LEB Oro – San Sebastian) ma występować w europejskich pucharach, groźba zastopowania gry z powodu koronawirusa jest całkiem spora.
Jak wrócić potem do normalności, gdy któryś z klubów – przyjmijmy, że tylko jeden – będzie wyłączony z gry z powodu koronawirusa?
Gdzie wepchnąć w terminarzu przełożone mecze pucharowe, a przecież planowo mają się odbywać też zaległe okienka reprezentacyjne i eliminacje do igrzysk w Tokio? Euroliga + Eurocup + BCL + FIBA Europe Cup to łącznie 118 klubów, licząc z eliminacjami.
Nawet jeśli europejskie puchary rozpoczną się terminowo, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, żeby nie powiedzieć niemożliwe, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Radosław Spiak