Dołącz do Premium – czytaj całe teksty! >>
Grzegorz Szybieniecki: W prywatnych wiadomościach już doszliśmy do tego, że stawiamy ten półfinał inaczej – ty na Legię, ja na Anwil. Jest więc przy czym się pospierać, choć od razu powiem, że żaden wynik mnie nie zaskoczy. Dlaczego? Przede wszystkim to są praktycznie takie same zespoły, nazwiska się różnią, ale model drużyny, hierarchia, podział ról – to wszystko jest tak podobne.
Decydować więc będą detale i to te najmniejsze. Forma poszczególnych graczy i pomysły taktyczne obu trenerów, dobra ocena słabych punktów u rywali. No i tu jest pytanie – gdzie w takim razie upatrujesz przewag Legii, w jakim match upie warszawianie mogą atakować Anwil i gdzie będą szukać punktów? Czy widzisz w tej serii coś więcej niż pojedynek gwiazd?
Jacek Mazurek: To prawda, w wielu aspektach to podobne drużyny, gdzie będą walczyli ze sobą zawodnicy o podobnym profilu. Dimec vs Kemp, Petrasek vs Skifić możemy tak wymieniać pozycja po pozycji.
Patrząc na defensywny profil Anwilu, obecnie najlepszej drużyny w obronie nie znajdziemy wielu słabych punktów, ale to nie oznacza, że ich nie ma. Według Synergy Anwil przeciętnie broni rzuty ze statycznych pozycji. Pozwalają rywalom na 0.978 punktu na posiadanie i żaden z podstawowych zawodników nie wygląda tu dobrze.
Co więcej, Kyndall Dykes jest w tym elemencie gorszy niż 70 proc. ligi! Bell, Petrasek, Mathews wszyscy są przeciętni w obronie rzutów “spot up”.
Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!