Andrzej Urban: Chcę budować swoja markę

Andrzej Urban: Chcę budować swoja markę

- Za każdym razem, kiedy mogło mi się wydawać, że dużo wiem o koszykówce, zostałem sprowadzany na ziemię. Starałem się pytać i dowiadywać jeszcze więcej, czerpać z ich wiedzy. Teraz chciałbym budować swoją markę i swoje nazwisko, aby mówiono, że jest to „drużyna Andrzeja Urbana” - mówi 31-letni szkoleniowiec BM Stali Ostrów, z którym rozmawia Pamela Wrona.
Andrzej Urban fot. Andrzej Romański, plk.pl
Andrzej Urban fot. Andrzej Romański, plk.pl

Pochodzi z Przemyśla, od kilku lat jest związany z Ostrowem Wielkopolskim. W wieku 31 lat zadebiutował jako pierwszy szkoleniowiec BM Stali. Wchodzi w olbrzymie buty trenera Igora Milicića. Pracuje w mieście, gdzie presja i oczekiwania kibiców zawsze były olbrzymie. Wygrał już Superpuchar Polski przeciwko Śląskowi Wrocław, a następnie pokonał w lidze drużyny ze Słupska i Szczecina. W rozmowie z Pamelą Wroną dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat pracy koszykarza, asystenta i w końcu pierwszego trenera zespołu.

Pamela Wrona: Odnosisz często wrażenie, że doba liczy za mało godzin?

Andrzej Urban: Zdecydowanie. Dostrzegałem to szczególnie wtedy, kiedy byłem asystentem trenera, natomiast teraz też odnoszę takie wrażenie. W okresie transferowym doba była za krótka. Praca trenera trwa cały czas. Wiąże się z bardzo dużą liczbą godzin, którą trzeba na nią poświęcić.

Zatem, ile twojego czasu wypełnia koszykówka?

Całe życie jest jej podporządkowane. To wymaga ułożenia całego życia konkretnie pod to. Gdy rozpocząłem współpracę z trenerem Igorem Miliciciem, będąc jego asystentem, to któregoś dnia policzyłem, ile godzin pracuję w tygodniu.

I jaki był efekt?

Wyszło około 100 godzin. Wydaje się to absurdalne i nie do wykonania. Trwało to od grudnia do kwietnia. Byłem jedynym asystentem od koszykówki w naszym sztabie. Wtedy zdobyliśmy mistrzostwo Polski i drugie miejsce w rozgrywkach FIBA EUROPE CUP. Po tym, porozmawiałem z trenerem i powiedziałem, że to nie jest praca dla jednej osoby, bo na dłuższą metę, przy takim zakresie obowiązków, jest to fizycznie niemożliwe.

Najwięcej czasu poświęca się niewidocznej pracy?

Mało kto ma jednak świadomość, jak to naprawdę wygląda, bo praca trenera nie kończy się tylko na meczach i treningach. Będąc asystentem masz pewien zakres czasochłonnych zadań do wykonania. Będąc pierwszym trenerem, już samodzielnie dyktujesz sobie, ile czasu poświęcisz na swoją pracę – ale im więcej godzin, tym będziesz lepiej przygotowany.

Często słyszę, że bycie koszykarzem jest prostsze od bycia trenerem. Prawda czy fałsz?

Żeby być koszykarzem, trzeba być utalentowanym w jakimś aspekcie, a nie każdy to ma. Generalnie jest to prostsze, bo głównie myślisz o sobie. Trener zarządza całą grupą ludzi, bierze za wszystko odpowiedzialność. Trzeba myśleć wielowymiarowo, nie można koncentrować się tylko na jednej rzeczy.

Zaczynałeś jako koszykarz. Jak zmieniała się Twoja perspektywa?

Najpierw byłem zawodnikiem. Z upływem czasu, świadomość, że jednak nie uda się grać na wymarzony poziomie, coraz bardziej do mnie docierała. Miałem epizod w ekstraklasie, ale daleko mi było do profesjonalnej gry. Jako junior trenowałem z seniorami i jeszcze karmiłem się tym, że mi się uda. Naturalnie, że chciałem osiągnąć jak najwięcej. To, jak zmieniała się ta perspektywa i jak dojrzewała we mnie ta myśl, było trudne. Ciężkie jest zderzenie z rzeczywistością i przekonanie, że nie jest się wystarczającym, by sprostać własnym oczekiwaniom. Kończąc studia zadałem sobie pytanie, czy będę w stanie jako zawodnik żyć z koszykówki. Wtedy wiedziałem już, że muszę mieć inną alternatywę, ale nie wyobrażałem sobie, by nie była ona związana z tym sportem.

Grając w koszykówkę, skupiałem się na rzeczach, które wchodziły już w zakres obowiązków szkoleniowców. To zawsze mnie bardzo interesowało. Zastanawiałem się, dlaczego trener w danej sytuacji podjął taką, a nie inną decyzję, wszystko analizowałem. Wiedziałem, że prędzej czy później na pewno będę chciał sam tego spróbować. Nie spodziewałem się jednak, że nastąpi to tak szybko i przede wszystkim, na tak wysokim poziomie.

Czy koszykarze z pozycji rozgrywającego, z cechami lidera, nierzadko określa się jako przyszłych szkoleniowców?

Faktycznie, często mówi się, że rozgrywający jest przedłużeniem trenera na boisku. Nie da się od tego uciec, tak było zawsze. Przykłady z ostatnich lat w polskiej koszykówce, gdzie po zakończeniu kariery rozgrywający zostaje trenerem, to chociażby Robert Skibniewski czy Krzysztof Szubarga.

I… Andrzej Urban.

No tak (śmiech). Tylko ja nigdy nie osiągnąłem takiego poziomu, aby nazywać się koszykarzem (śmiech).

[ihc-hide-content ihc_mb_type=”show” ihc_mb_who=”2,3,4″ ihc_mb_template=”1″ ]

Choć z drugiej strony, nie każdy zawodnik sprawdziłby się w tej roli.

Dokładnie, trzeba mieć predyspozycje. To, że ktoś był świetnym zawodnikiem, nie oznacza, że będzie takim samym trenerem. Na pewno doświadczenie, które wynosi zawodnik, stawia go w o wiele lepszej pozycji, by sprawdzić się jako szkoleniowiec.

Co do mnie, niemal każdego dnia będąc już trenerem, dostrzegałem elementy, które mogłem przenosić z czasu, kiedy sam byłem graczem. Chodzi o zachowania w szatni, o to, jak reaguje drużyna, jakie jest jej podejście do tego, co trener ma do zaoferowania. Sądzę, że trzeba umieć spojrzeć do przodu, wybiec myślami i przewidzieć różne sytuacje, wyobrazić sobie, jak zespół może zareagować na różne bodźce. Chyba to jest kluczowe. Można starać się uzyskać to z doświadczenia, analizując, jak było kiedyś i spróbować ponownie wejść w te same buty.

Nie miałem dużego doświadczenia jako zawodnik, aby było to wystarczające i satysfakcjonujące. Niezbędne okazało się bycie asystentem. Aczkolwiek, z pewnością Ci gracze, co mają większe doświadczenia, bo spotkali na swojej drodze wybitnych i różnych trenerów, grali w różnych zespołach i na różnym poziomie, mają lepszy start do bycia trenerem. Jednak nie gwarantuje to sukcesu – daje jednak tę przewagę na starcie.

Jako pierwszy trener zadebiutowałeś w młodym wieku. Czy ten wiek niekiedy może być przeszkodą, zwłaszcza w szatni?

Myślę, że trzeba być dobrze przygotowanym i pracować tak, by obronić się merytorycznie. Wiek, czy stosunki, jakie ma się z zawodnikami nie zostaną wówczas inaczej wykorzystane. To jest istotne. Czasy się zmieniają. Rzadko spotyka się trenerów tak zwanej starej szkoły. Najważniejsze jest to, co oferuje trener, a nie jego pesel.

Ciekawi mnie, jak kształtował się analityczny umysł i jak tworzyła oraz zmieniała się wizja koszykówki.

Byłem samoukiem, który pozyskiwał materiały skąd tylko się dało. Oglądałem wiele kliniki trenerskich, pomocne były mecze, a także skauting innych trenerów. Później dochodziły staże – głównie w Hiszpanii – gdzie jest najlepsza liga w Europie. Chwytałem się wszystkiego, dzięki czemu mogłem poszerzyć wiedzę o koszykówce. Tak to się kształtowało – od prostych rzeczy, poprzez trudniejsze. Im więcej rozumie się i wie o koszykówce, tym bardziej można się w nią zagłębić . I – jak u mnie – koszykówka stawała się wówczas coraz bardziej pasjonująca. To trochę paradoks, bo im większą wiedzę zdobywasz, tym bardziej cię to wszystko interesuje i na więcej rzeczy zwracasz uwagę. 

Jak w tej wizji wygląda koszykówka trenera Urbana?

Dużo zależy od tego, jakich ma się zawodników. W polskich warunkach nie zawsze ma się taki skład, jaki by się chciało mieć. Na pewno trzeba wiedzieć, czego się chce i potrafić umiejętnie wykorzystywać graczy. Chciałbym, aby moje zespoły cechowały się tym, że grają szybko, mają mocną i twardą obronę oraz szybkie przejścia z obrony do ataku, a także szybką grą z dobrym „spacingiem”. Są to elementy, którymi w dzisiejszej koszykówce chce się charakteryzować większość zespołów, bo takie są trendy, jednak nie wszystkim się to udaje.

Jak rozłożyć koszykarza na czynniki pierwsze?

Z polskimi zawodnikami nie ma większych trudności, bowiem większość zna się doskonale i nie wymaga to specjalnego spisywania. Jeśli mówimy już o zagranicznych, posiadam notatki, a w komputerze mam plik z tabelką, gdzie wpisuję mocne i słabe strony. Z reguły szukam zawodnika i jeśli podoba mi się pod względem koszykarskim, sprawdzam go w ataku, następnie w obronie. Gdy spełnia oba czynniki w sposób satysfakcjonujący, robię wywiad środowiskowy i próbuję zdobyć jak najwięcej informacji. Jeżeli są pozytywne, dopiero akceptuję go w 100 proc.

Często zdarza się, że trzeba wracać do graczy, dlatego zbieranie informacji w takiej formie jest bardzo łatwe i przydatne. Zeszytów nie mam już zbyt wiele, teraz wszystko jest w formie elektronicznej. Ale mam nadal notatki ze spisanymi treningami, czy wskazówkami od trenerów, z którymi współpracowałem.

Spróbujmy rozłożyć BM Stal Ostrów Wielkopolski z sezonu 2022/23.

Po pierwsze, wraz z asystentem Konradem Kaźmierczykiem założyliśmy, jaką chcielibyśmy grać koszykówkę, jaki ma być nasz styl oraz czego oczekujemy od zawodnika na danej pozycji, aby jeden zawodnik pasował do kolejnego.
Na początku budowy zależało nam na zakontraktowaniu wartościowych Polaków. Pod kontraktem był Kuba Garbacz, udało się zatrzymać Damiana Kuliga i podpisać Mateusza Zębskiego. Do nich chcieliśmy dobrać dwóch zawodników „na dorobku”, stąd Olek Załucki i Filip Siewruk. Jesteśmy bardzo zadowoleni z takiego doboru miejscowych zawodników.

Natomiast z zawodnikami zagranicznymi bardzo ważne jest, aby nie „panikować”. Wielu zawodników w ostatniej chwili nie podpisywało umów, pomimo dogadanych szczegółów, ale to jest normalne w tej branży. Zawsze trzeba mieć plan B i C, a nie dobierać zawodników pochopnie. Istotną rolę odegrało tutaj wsparcie i doświadczenie osób z klubu, czyli Pawła Matuszewskiego, Bartosza Karasińskiego i Grzegorza Ardeliego. Klub nie wywierał presji, że transfery muszą być „na już”, a wręcz przeciwnie, wspierał i uspokajał, że trzeba być cierpliwym.

Pierwszym zawodnikiem zagranicznym był Snider – gracz po słabszych ligach z nastawieniem, że u nas zrobi kolejny krok w karierze. Na obwód do tego zestawu chcieliśmy mocną trójkę, która zagra tyłem do kosza – stąd Adonis Thomas. W pewnym momencie pojawiła się możliwość zakontraktowania doświadczonych europejskich zawodników, to znaczy Djurisica i Skele. Łotysz jako zawodnik na pozycje 1-2 oraz Czarnogórzec na pozycje 4-5. Nemanja przekonał się, że w naszej lidze spokojnie da radę na pozycji 5 i tam może szukać swoich przewag, dlatego dokooptowaliśmy Silinsa, zawodnika z dobrym rzutem na pozycję numer 4. Wielu z tych zawodników jest multipozycyjnych, co ma duże znaczenie w dzisiejszej koszykówce.

Każdy koszykarz ma mieć swoją rolę, natomiast musi być ustawiony w sposób, w jaki czuje się najlepiej. Mocne strony uwydatnić, a zakryć słabe. Nie może być tak, że każdy robi dokładnie to samo. W polskich realiach rzadko udaje się podpisać zawodników, którzy są pierwszym wyborem dla klubu. Dlatego ważne jest, by reagować na to co się dzieje się na rynku i wstrzelić się w odpowiedni moment z ofertą dla zawodnika.

Jeśli rozmawiamy o rolach, to jaką rolę w koszykówce odgrywa zaufanie?

Uważam, że sporą, bo jeśli zawodnik czuje zaufanie drużyny, trenerów, to może zrobić o wiele więcej, niż w sytuacji, gdy tego zaufania nie ma. 

Najpierw trener Wojciech Bychawski, później Igor Milicić. Podglądałeś jeszcze warsztat Wojciecha Kamińskiego oraz Jacka Winnickiego. Co sprawiło, że Ty – już w innej roli – ten kredyt zaufania otrzymałeś?

Chyba najlepiej byłoby zapytać wymienionych trenerów, natomiast ja starałem się zawsze pracować na maksimum swoich możliwości, być zawsze przygotowanym. Udzielałem się i byłem kreatywny. 

Czy Wojciech Bychawski był pierwszym trenerem, który zbudował poczucie, że jest to właściwa droga?

Może nie chodzi o poczucie własnej wartości, ale rzeczywiście był pierwszy, który dał mi szansę i zaufał. Początkowo prowadziłem grupy młodzieżowe. Trener Bychawski zaproponował mi wtedy zostanie jego grającym asystentem w AZS AGH Kraków. Dla mnie było to idealnym rozwiązaniem.

Jaki był wkład tych szkoleniowców w tworzeniu trenera Andrzeja Urbana?

Od każdego uzyskałem wiele. Trener Bychawski pierwszy mi dał szansę i zaufał. Trener Kamiński pokazał mi całkowicie inną koszykówkę z innego poziomu i nowe spojrzenie na nią. Różnica w zaawansowaniu taktycznym w obronie, jak i w ataku pomiędzy ekstraklasą a pierwszą, czy drugą ligą jest ogromna. Można sobie wyobrazić, jaki był dla mnie przeskok z 1. i 2. ligi do poziomu PLK i BCL . Rok po roku przeszedłem drogę: druga liga – pierwsza liga – ekstraklasa. Myślę, że często te dysproporcje w zaawansowaniu są problemem zarówno dla zawodników, jak i dla trenerów. Ważne, aby to się zacierało, wówczas zawodnicy oraz trenerzy łatwiej adoptowali się do wyższych lig.

Sporo wyniosłem od trenera Winnickiego – szczególnie sposób prowadzenie treningów reagowania na problemy, był jeszcze Łukasz Majewski, a gdy pojawił się Igor Milicić, obraz koszykówki zmienił się jeszcze bardziej. Prowadzenie drużyny, taktyka, dobór zawodników, zwracanie uwagi na każdy najmniejszy detal, szczegółowe przygotowanie do treningów, do meczów. Jest tego wiele, a ja starałem się obserwować i wyciągać jak najwięcej.

Nie chciałbym z nikim się utożsamiać. Jestem szczęściarzem, że spotkałem osoby, od których mogłem tak wiele wynieść. Jestem im dozgonnie wdzięczny. Za każdym razem, kiedy mogło mi się wydawać, że dużo wiem o koszykówce, zostałem sprowadzany na ziemię. Starałem się pytać i dowiadywać jeszcze więcej, czerpać z ich wiedzy. Teraz chciałbym budować swoją markę i swoje nazwisko, aby mówiono, że jest to „drużyna Andrzeja Urbana”.

Bezcenne jest wsparcie, które nie kończy się wraz z zakończeniem współpracy?

Zdecydowanie, z trenerami jestem w kontakcie – rozmawiamy i spotykamy się, gdy jest okazja. Takie wsparcie jest nieocenione. Jest wiele rzeczy, które wymagają analizy, konsultacji, niekiedy innej perspektywy. To ciągła nauka, często na błędach i wyciąganie wniosków. Cieszę się, że mam kogo podpytać.

Dzięki swoim wyborom, już więcej osób kojarzy cię zdecydowanie z Ostrowem Wielkopolskim niż rodzinnym Przemyślem.

Tak jest. Pochodzę z Przemyśla, tam się urodziłem i wychowałem, zaczynałem przygodę z koszykówką i z nią tam dorastałem. W Ostrowie Wielkopolskim jestem już piąty rok i czuję się tu bardzo dobrze – po prostu jak w domu.

Sezon zaczął się dla ciebie bardzo udanie – zdobyłeś swoje pierwsze trofeum jako trener, Suzuki SuperPuchar Polski, a co więcej, BM Stal ma już bilans 2-0.

Tylko dwa zespoły mogą grać o SuperPuchar, a zdobycie go jest sukcesem dla klubu, drużyny i całego miasta. To pierwsze takie osiągnięcie w historii. Takie rzeczy udowadniają, że praca, którą się wykonuje idzie w dobrym kierunku, zatem jest to motywujące. Ten tytuł i trofeum zostaną z nami, ale nie będą miały znaczenia i wpływu na to, jak potoczy się dalszy sezon. 

I godzin z pewnością nadal będzie brakować?

To całe życie trenera, ale z tak profesjonalnym sztabem i warunkami, które stwarza klub z Ostrowa Wielkopolskiego można konie kraść!

Wyznaczam sobie krótko i długoterminowe cele, jest to ważne. Nie chcę wybiegać myślami do przodu, tylko koncentrować się na najbliższym spotkaniu. Chcę, abyśmy mecz po meczu wykonywali małe kroki, reagując na bieżąco na to, dokąd nas zaprowadzą.

[/ihc-hide-content]

Pamela Wrona

POLECANE

Od wielu lat listopad obchodzi się pod hasłem świadomości i profilaktyki występujących u mężczyzn chorób nowotworowych, przede wszystkim raka jąder i raka prostaty. To dobra okazja, by przypomnieć rozmowę z Robertem Skibniewskim i zapisać się na badania.

tagi

Zagłębie Sosnowiec to koszykarski ośrodek, który już w sezonie 2024/25 miał pojawić się na ekstraklasowej mapie Polski. O tym, jak miało do tego dojść opowiedział w połowie maja naszemu portalowi prezes Piotr Laube, choć z początkiem czerwca sytuacja uległa zmianie.
7 / 06 / 2024 22:34
14 zwycięstw i 14 przegranych to dotychczasowy bilans beniaminka Orlen Basket Ligi, który mając do rozegrania jeszcze dwa mecze, zajmuje ósme miejsce w tabeli. Dziki Warszawa swój debiutancki sezon w ekstraklasie sportowo już mogą zaliczyć do udanych. Ale nie tylko w tym aspekcie. – Nasz sufit jest tam, gdzie go sami powiesimy – przekonuje Michał Szolc, prezes i założyciel klubu.
12 / 04 / 2024 18:58
Obecnie media społecznościowe są nieodzownym elementem marketingu sportowego. Własną perspektywą pracy media managera w koszykarskich klubach podzielili się Katarzyna Pijarowska (Enea Astoria Abramczyk Bydgoszcz), Bartek Müller (Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia) oraz Karol Żebrowski (Trefl Sopot).
25 / 03 / 2024 22:15
– Mam argumenty, by zapijać emocje alkoholem. Kontuzje i urazy, zmiany klubów i miast, nowe otoczenie i nowi ludzie – to wszystko przecież buduje niestabilność. Po przegranym meczu moi koledzy z szatni analizują swoje błędy. Ja sięgam po alkohol. Uśmierzam emocje. Chyba nie chcę się z nimi spotkać. Nie wczytuję się w siebie, bo wolę tego uniknąć – wspomina były koszykarz Wiktor Grudziński. 15 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Trzeźwości. To nie tylko promowanie abstynencji. Jest to dzień, który służyć ma refleksji i ma na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat powszechności uzależniania od tej substancji oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z jej nadużywania.
„Stałam w oknie, pomachałam mu, aż straciłam go z pola widzenia. Po chwili jednak zadzwoniłam, aby kupił bułki. Zawsze to robił. Tego dnia zapomniał. Gdy się rozłączyłam, napisał: „Przepraszam, kocham cię”. Wtedy nie wiedziałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy i tego dnia zostanę wdową.” – wspomina Angelina, żona zmarłego koszykarza Dawida Bręka. 23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Jest to dzień, w którym przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne i korzystanie ze specjalistycznej pomocy.
Jak od kuchni wygląda tworzenie tekstów lub przekazywanie cennych informacji? Co definiuje dobrego dziennikarza i czym tak naprawdę jest dziennikarstwo sportowe oraz jak to jest być po drugiej stronie? Być może w poniższym tekście znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania czytelnika.
6 / 06 / 2024 12:39
Jeden z najlepszych niskopunktowych graczy na świecie wraz z drużyną Hornets Le Cannet Côte d’Azur zdobywa prestiżowy Puchar Francji. To Polak, który także reprezentuje nasz kraj w koszykówce na wózkach.
30 / 01 / 2024 17:38