
Dołącz do Premium – czytaj całe teksty i graj w Fantasy Lidze! >>
W 2019 r. odniósł wypadek na motocyklu, który odebrał mu zdrowie i nieomal nie skończył się tragicznie. Po niemal dwóch latach Paszkiewicz, mimo że jeszcze niedawno był przykuty do łóżka, postanowił wrócić na parkiet – do klubu, w którym się wychował.
Andrzej Paszkiewicz: Przyznam Ci, że długo nie chciałem o tym rozmawiać, ale ucieszyłem się, kiedy napisałeś. Od dłuższego czasu unikam rozgłosu i jakoś specjalnie publicznie o tym nie mówiłem. Czas to w końcu wyrzucić z siebie.
Piotr Wesołowicz: Pamiętasz ten dzień?
– Jakby to było wczoraj! Wielki Piątek 2019 r., przed świętami, miesiąc do moich 40. urodzin. Byłem w super nastroju – pięć dni wcześniej wygraliśmy play-outy z Księżakiem Łowicz, udało nam się utrzymać w I lidze. A ja byłem w życiowej formie.
W wieku 39 lat?
– Trudno uwierzyć, co? Nawet chłopaki się śmiali, że w końcu zacząłem bronić (śmiech). A do tego trafiałem blisko 50 proc. za trzy. Trener Andrzej Kierlewicz wściekał się, gdy łamałem zagrywkę i rzucałem, ale z drugiej strony mówił: “jeśli trafiasz, to znaczy, że miałeś rację”.
O koszykówce jeszcze zdążymy. Wróćmy do dnia wypadku.
– O 15 w biurze przyszła informacja, że na dziś koniec i możemy wracać do domów. O rany, jak się ucieszyłem… W końcu czekało mnie kilka dni tylko z rodziną. Po całym sezonie poza domem w końcu odpoczynek.
Kilka minut po 15 wsiadłem na motocykl, a o 15.36 już leżałem na środku skrzyżowania w Legionowie. Raptem 700 metrów od domu.
Śmieję się, że aby uniknąć wypadku spełnione było 99 ze stu warunków. Świeciło słońce, na niebie ani jednej chmury, sucho. Ja byłem ubrany w kombinezon, kask, jechałem normalnie przestrzegając przepisów. No, ale zabrakło jednego…
Czego?
Zaloguj się aby zobaczyć dalszą część wpisu!Treść dostępna tylko dla
Użytkowników Premium!
Andrzej Paszkiewicz / fot. Mariusz Sokalski, MSFOTO, mariusz.sokalski.blogspot.com