O oczekiwaniach klubu…
To najlepsze pytanie do prezesów klubu. Jeżeli jednak chodzi o mnie, zmiany są po to, by coś się polepszyło. To szansa, być może ostatnia. Nasze rozmowy sprowadzały się do tego, aby jeszcze spróbować coś zmienić. Oczywiście, że jest nadzieja. Pomimo różnych przeciwności, które było widać na ostatnim meczu (przeciwko Miasto Szkła Krosno – przyp.red) i w terminarzu, gdy spojrzy się na to wszystko, to nie jest to proste zadanie. Każdy się o coś bije, każdy walczy, każdy chce wygrywać – całe piękno sportu ukazane w pigułce.
O podejściu do trudnego zadania, jakim jest utrzymanie…
Staram się nie skupiać na celu końcowym. Koncentruję się na każdym najbliższym wydarzeniu. Tak jest prościej, bo jakbym skupiał się na tym, co będzie w kwietniu, to siłą rzeczy musiałbym wrócić do tego, co było przed moim przyjściem. Kilka meczów uciekło, gdyby było kilka zwycięstw więcej, być może sytuacja byłaby inna. I może by mnie tu nawet nie było, prawda? Dlatego nie zastanawiam się, co będzie później. Zobaczymy, co się wydarzy. Sport niesie za sobą wiele różnych pięknych zdarzeń. W swojej zabawie z koszykówką doświadczyłem i jednych i drugich. Chciałbym, aby zawodnicy oczyścili głowy, aby obecna sytuacja za bardzo im nie zalegała. Ja nie mam z tym problemu i nie podchodzę w inny sposób. Nastawienie jest na pewno takie, żeby spróbować powalczyć. Po to jestem.
O debiucie, schematach z koszykówki młodzieżowej i ponownej współpracy z niektórymi graczami…
To bardzo ciekawe, natomiast faktycznie, debiutuję na tym poziomie rozgrywek, ale w koszykówcę jestem cały czas, bo od ósmego roku życia i jest to całe moje życie, a PESEL można sprawdzić na stronie PZKosz. Znam się z trenerami i z ekstraklasy i z I ligi, wiele razy słyszałem pytanie: Dlaczego nie idziesz dalej? Zawsze określałem się bardzo wyraźnie, że koszykówka młodzieżowa interesuje mnie najbardziej. Sytuacja się zmieniła i jestem tu, gdzie jestem. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie mam problemu z tym, czy pracuję z zawodnikami bardziej doświadczonymi, czy mniej. To bardziej doświadczeni zawodnicy mają ze mną problem, bo gdy przychodzi nowe nazwisko, to środowisko nie jest aż tak duże, aby się nie znać i nie wiedzieć, z kim się pracuje. Ale to jest moment. W drużynie stanowiska są podzielone, znamy się, a ci bardziej doświadczeni gracze wiedzą, że można na mnie polegać. Dla mnie to nowy etap, tak jak w życiu każdego koszykarza. Stawiane cele to jest wyzwanie, a nie ja jako trener. Niektórzy się śmieją, że jakbym pojechał do Chicago Bulls, to też bym się odnalazł i spokojnie poprowadził trening, bo takim jestem człowiekiem. W ten sposób powiem o sobie.
O tym, czy sezon jest aż tak ciężki, czy to drużyna ma aż tak duże braki…
Wszystkie słabe punkty wynikają z papieru. Na pewno musimy przyspieszyć grę, wzmocnić obronę. Są to slogany, które każdy może mówić, ale to coś, nad czym pracujemy. Pierwszy mecz przyniósł efekt, a w drugim widziałem fragmenty. Jak się popatrzy w statystyki, rotacja była inna. Widzę dziurę w innym miejscu, ale to muszę zatrzymać dla siebie, choć dla wprawionego oka nie będzie to trudne (śmiech). Tutaj jest dla mnie praca.
Pamela Wrona